W czerwcu zeszłego roku włoska grupa Atlantia przejęła kontrolę nad Stalexportem Autostrady. Jak podsumuje Pan ten okres?
Tak naprawdę kluczowym momentem było objęcie przez Atlantię 21,7 proc. akcji rok wcześniej. Dzięki zastrzykowi 68 mln zł Stalexport zmienił się ze spółki stojącej na skraju bankructwa w stabilny podmiot, z zasobami pieniężnymi pozwalającymi na rozwój.
Ponad rok, który minął od przejęcia pakietu większościowego przez Włochów, to głównie okres dostosowywania się dwóch podmiotów o zupełnie innych kulturach zarządzania i działania.
Dotychczasową współpracę oceniam bardzo pozytywnie, mamy zapewnione wsparcie, jeśli chodzi o startowanie w przetargach i negocjacje. Co do minusów, przykro mi, nie potrafię ich wskazać (śmiech). Może tylko to, że procesy decyzyjne potrafią być długotrwałe, jak to bywa w przypadku korporacji.
Jakie jeszcze historyczne zobowiązania zostały Stalexportowi do spłacenia?