Dwa ostatnie dni przyniosły wzrost notowań ropy naftowej w Nowym Jorku o ponad 3 USD, do 116,2 USD za baryłkę. Wczoraj była ona nawet jeszcze droższa, ale po pojawieniu się raportu o zapasach surowca w USA cena zaczęła spadać. Są jednak prognozy, że notowania powrócą w pobliże 150 USD za baryłkę.
Raport o zapasach zaskoczył analityków. Spodziewali się, że w zeszłym tygodniu stan rezerw najważniejszego surowca w amerykańskich rafineriach zwiększył się tylko o 1 milion baryłek, podczas gdy faktycznie wzrósł on aż o 9,39 miliona, do 305,9 mln baryłek. Świadczy to o spadku popytu na ropę w borykającej się ze skutkami kryzysu kredytowego gospodarce. Niedługo popyt może być tam jeszcze mniejszy, bo z początkiem września kończy się sezon wojaży wakacyjnych. Ponieważ spowolnienie na świecie też jest zauważalne, należałoby więc raczej oczekiwać dalszego spadku niż wzrostu notowań surowców.
Jednak w przypadku ropy znaczenia nabierają czynniki dotyczące podaży. Pożar w składzie ropy w libijskim mieście Ras Lanuf, gdzie mieści się też najwię-
ksza tamtejsza rafineria i port naftowy, może zmniejszyć dostawy ropy na światowy rynek o 100 tys. baryłek dziennie. Pojawiło się też zagrożenie ze strony Wenezueli, zrzeszonej w OPEC, która zamierza nakłaniać resztę członków do cięcia wydobycia przez kartel, jeśliby ceny ropy miały nadal spadać. Najbliższe spotkanie OPEC odbędzie się 9 września we Wiedniu.
Sytuacja skłoniła bank inwestycyjny Goldman Sachs do utrzymania prognozy zakładającej wzrost notowań ropy do 149 USD za baryłkę przed końcem tego roku.