Na początku września rozpocznie się oferta publiczna lubelskiej firmy Pol-Inowex, specjalizującej się w przenoszeniu instalacji przemysłowych. Spółka chce sprzedać inwestorom 1,6 mln akcji po 12-15 zł (ostateczna cena nie została jeszcze ustalona). Jej założyciele, rodzina Świderków, zamierzają sprzedać kolejne 250 tys. papierów. Maksymalna wartość oferty to 28 mln zł, z czego na akcje nowej emisji przypada 19,2-24 mln zł. Po ofercie nowi akcjonariusze będą mieli do 28 proc. udziału w kapitale spółki.
Pieniądze z emisji Pol-Inowex chce przeznaczyć na zakup nowego sprzętu (do 14 mln zł) oraz przejęcia innych firm (8,3 mln zł). Chodzi o niewielkie spółki instalacyjne działające w Wielkiej Brytanii, Skandynawii, Niemczech czy Polsce.
Pol-Inowex nie wyklucza jednak, że zamiast akwizycji zdecyduje się na stworzenie w tych krajach swoich oddziałów. W tej chwili około 70 proc. przychodów Pol-Inoweksu pochodzi ze zleceń zagranicznych (w poprzednich latach był jeszcze większy, ale ostatnio firma pozyskała kilka kontraktów w Polsce). Klientami firmy są zachodnioeuropejskie przedsiębiorstwa cukrownicze, producenci materiałów budowlanych i inne firmy przemysłowe, które z pomocą Pol-Inoweksu przenoszą swoje fabryki z zachodniej części kontynentu na Wschód, m.in. do Rosji, na Ukrainę, a także do Polski.
Rentowność działalności Pol-Inoweksu jest zdecydowanie wyższa od średniej dla krajowych firm instalacyjnych. W zeszłym roku wyniosła 34 proc., a w tym roku ma zwiększyć się do 37 proc. W jaki sposób spółce udaje się uzyskiwać tak wysokie marże? - Oferujemy kompleksową usługę: demontaż, transport i montaż instalacji przemysłowych. Naszym klientom zwykle zależy na szybkości i pewności, że cała operacja się uda. Kilkudniowe opóźnienie może spowodować dla nich duże koszty finansowe. Dlatego są w stanie zapłacić więcej niż za standardowe usługi instalacyjne - wyjaśnia Bartosz Świderek, wiceprezes Pol-Inoweksu. Najbardziej rentowne dla spółki są zlecenia "na teraz", stanowiące około 30 proc. przychodów Pol-Inoweksu.
- Wtedy kwestią dla klientów nie jest cena, tylko pytanie, czy jesteśmy w stanie podjąć się takiego projektu - mówi wiceprezes.