Siedem grzechów głównych inwestorów

Trwające od miesięcy spadki, które przeplatają się z krótkimi wzrostami, zwiększają ryzyko popełniania błędów przez inwestorów. O to, jakie pomyłki najczęściej popełniają inwestorzy, zapytaliśmy ekspertów z domów maklerskich.

Aktualizacja: 26.02.2017 14:40 Publikacja: 23.08.2008 19:34

Rynki są bezlitosne. Boleśnie karzą laików i codziennie uczą "doświadczonych" graczy. Obnażają typowo ludzkie wady, które są główną przyczyną ponoszonych strat. Przyjrzyjmy się zatem siedmiu grzechom głównym inwestorów.

Po pierwsze

Pycha

Na rynku najczęściej przejawia się przekonaniem o własnej racji. Przybiera różne formy. - Podstawową jest wiara we własną nieomylność, szczególnie co do otwartej pozycji - mówi Paweł Śliwa z DM X-Trade Brokers. - W konsekwencji drenuje to portfele, a poza tym rodzi frustrację - dodaje. Podobnego zdania jest Dominik Jadwisieńczak z Beskidzkiego Domu Maklerskiego. - Inwestorzy, nie tylko początkujący, nie przyjmują do wiadomości tego, że czasem trzeba wycofać się z rynku przy niewielkiej stracie, aby ochronić kapitał i mieć siłę do dalszej gry. Zamiast tego otwarte pozycje są utrzymywane w nadziei na lepsze czasy - tłumaczy. A wystarczy tylko postawić "stop lossa", czyli ustalić poziom straty, przy którym transakcja jest zamykana automatycznie. I tu rodzi się kolejny problem. Jak zaakceptować stratę, skoro rządzi...

Po drugie

Chciwość

Zdaniem ekspertów, jest to największa wada graczy. Wizja szybkiego wzbogacenia się przysłania racjonalne powody do niewchodzenia na rynek. Z jednej strony inwestorzy chcą mieć więcej pieniędzy, z drugiej giełdowy sukces jest powodem do dumy i łechce próżność. - Ponadto rynek jest traktowany jako maszynka do zarabiania pieniędzy. Dlatego też inwestorzy przeznaczają zbyt dużą część posiadanych środków, a często wszystkie, na inwestycje. Szczególnie widoczne jest to na rynkach terminowych, gdzie gracze korzystają ze zbyt dużej dźwigni finansowej. Może to generować ogromne zyski, ale częściej daje równie olbrzymie straty - dodaje Śliwa, ekspert z DM XTB. - Natomiast na rynkach nielewarowanych klienci często posiłkują się kredytami, wystawiając się na zbyt duże ryzyko - uzupełnia Dominik Jadwisieńczak. W skrajnej sytuacji chciwość prowadzi do zatracenia instynktu samozachowawczego. - Inwestor traci zdolność logicznego myślenia, oczekując stóp zwrotu na poziomie 50- 100 proc. w skali roku. A takie wyniki ma niewielu w tej branży. Na przykład George Soros przez 19 lat osiągał stopę zwrotu z inwestycji wysokości 34 proc. rocznie - ostrzega Grzegorz Zalewski, ekspert DM BOŚ.

Innym efektem chciwości jest przetrzymywanie otwartej pozycji. Często zdarza się tak, że inwestor zakłada daytrading, czyli zakończenie transakcji w ciągu jednego dnia. - Niestety, gdy transakcja nie przynosi pożądanego zysku, otwarta pozycja przetrzymywana jest przez dni lub nawet tygodnie - dodaje Paweł Śliwa. W tym przypadku największe problemy rodzi pogodzenie się ze skutkami podjętej decyzji, a powód to...

Po trzecie

Nieczystość

Przejawia się ona brakiem wiary we własne zasady i ciągłym poszukiwaniem nowych sposobów, które okażą się lepsze od już wypróbowanych. Szczególnie widoczne staje się to, kiedy pieniądze znikają z rachunku. Wtedy inwestorzy ślepo wierzą opiniom ekspertów. Podobnie na popularności zyskują portale "sprzedające" sygnały. Gracze entuzjastycznie podchodzą do opinii wyrażanych nawet na blogach i forach, gdzie autorzy nie ponoszą odpowiedzialności za to, co publikują. - Bardzo często decyzje podejmowane są na podstawie usłyszanych plotek, bez zastanowienia się nad skutkami i bez własnej analizy problemu - wyjaśnia Ryszard Sikora, dyrektor Departamentu Klientów Detalicznych ING Securities. Inny przykład podaje Paweł Śliwa: - Często zdarza się, że inwestorzy wierzą, że systemy mechaniczne (komputerowe), które wygenerowały dodatnie stopy zwrotu na danych historycznych, zawsze będą skuteczne podczas realnych transakcji. A tak nie jest. W konsekwencji inwestor zrażony kolejnym niepowodzeniem zaczyna nowe poszukiwania. Wynika to w większości z braku własnego planu inwestycyjnego, który jeśli już został wypracowany, nie jest poddawany sprawdzeniu w warunkach rynkowych. - A właśnie, szczególnie weryfikacja strategii jest istotna, by zacząć wierzyć w swoje doświadczenie i decyzje - komentuje Ryszard Sikora.

A głównym powodem braku własnych zasad i łamania ich jest...

Po czwarte

Zazdrość

- Inwestorów w wielu przypadkach wykańcza zazdrość o lepsze wyniki innych graczy czy funduszy. To prowadzi do podejmowania absurdalnych decyzji, ciągłego sprzedawania i kupowania tego, co właśnie było najlepsze, za późno - mówi Grzegorz Zalewski. A ciągłe straty tylko ten proces potęgują. - Szczególnie widoczne było to w przypadku firm doradczych, które w celu tzw. dywersyfikacji proponowały klientom kupno kilku różnych funduszy akcyjnych, żeby uniknąć sytuacji, że klient nie będzie miał tego najlepszego - przypomina. Większe zyski innych uczestników rynku czasami działają mobilizująco. Jednak w większości przypadków, gdy inni zarabiają, a inwestor traci pieniądze, zaczyna ulegać presji odrobienia strat za wszelką cenę i to w możliwie najkrótszym czasie. Główna myśl, jaka pojawia się w głowie inwestora, to "przecież inni na pewno zarabiają". A stąd już tylko krok do...

Po piąte

Obżarstwo

Gdy po długich oczekiwaniach transakcje zaczynają być zyskowne, sytuacja się odwraca. - Pojawia się wtedy myślenie o pieniądzach, a nie o aktualnej sytuacji rynkowej - tłumaczy Paweł Śliwa. Od razu odbywa się dzielenie zysków, których jeszcze nie ma. W konsekwencji problemem nie jest podział zysków, bo to już zostało teoretycznie zrobione, a to, kiedy wejść na rynek, by znowu zarabiać. - Inwestorzy przedkładają moment otwarcia pozycji nad chwilę jej zamknięcia, która jest znacznie ważniejsza - potwierdza analityk. Natomiast, gdy zyski już są na rachunku, inwestorzy bardzo często poddają się ogólnej euforii. - Ta euforia prowadzi do tego, że kupują rzeczy, na które wcześniej by sobie nie pozwolili. Zamiast kumulować kapitał, "spalają go", nie zwracając uwagi na fakt, że gorsze dni na pewno nastąpią - ostrzega Grzegorz Zalewski. Wraz z dobrymi wynikami zwiększają się także kwoty angażowane w pojedyncze transakcje, a tym samym rośnie ryzyko straty wszystkich środków. - Początkujący inwestor po pierwszych sukcesach często zaczyna otwierać coraz większe pozycje, inwestując nawet całość posiadanego kapitału. W momencie, gdy rynek zaczyna spadać, nie ma wypracowanych metod działania i traci wszystko z nawiązką w bardzo szybkim czasie - dodaje ekspert DM BOŚ. A wtedy już tylko parę chwil, by inwestorem zaczął rządzić...

Po szóste

Gniew

Paradoksalnie, gdy inwestorzy tracą, winy poszukują nie w sobie, a w innych. Rynek jest winny, nie oni. Tworzone są teorie spiskowe, a winnymi za błędy są wszyscy poza inwestorem. - To "oni" grają na spadki, to "oni" realizują moje zlecenia stop loss, a potem rynek rośnie, tak jak chciałem, to "oni" wydali rekomendację, żeby mnie wpuścić na minę - cytuje wypowiedzi inwestorów ekspert Grzegorz Zalewski. Innym sposobem na wyrażenie gniewu jest udowodnienie rynkowi za wszelką cenę, że jednak ma się racje i potrafi się zarabiać. Prowadzi to do innej bezsensownej konsekwencji - gry przeciwko trendowi. - Określenie momentu, w którym długookresowy trend odwraca się, gwarantuje największe zyski. Jednak wiąże się to z dużym ryzykiem i stratami, wynikającymi z częstych prób trafienia w odpowiedni moment - uprzedza ekspert z DM XTB Paweł Śliwa. A tu winą głównie jest...

Po siódme

LenistwoPraktycznie wszyscy eksperci zgodnie twierdzą, że największym problemem jest brak wiedzy. - Rzadko kto zadaje sobie trud sporządzenia planu inwestycyjnego, czyli opisu warunków, które muszą być spełnione, żeby otworzyć pozycję i żeby ją zamknąć - mówi Dominik Jadwisieńczak. Przyczyną jest nieznajomość zasad analizy fundamentalnej i technicznej. A potem pojawiają się straty. - I zamiast wtedy włożyć zdwojony wysiłek w zrozumienie tego, co tak naprawdę się dzieje i gdzie mogą być przyczyny, inwestor zaczyna sobie odpuszczać. Zapomina o dyscyplinie - krytykuje Grzegorz Zalewski. - Inwestorzy bezkrytycznie przenoszą nowo uzyskaną wiedzę na realne transakcje bez przetestowania jej skuteczności. - A wystarczy analizować kryzysy z lat ubiegłych: kryzys naftowy 1971-1973, bańka internetowa 2000-2001, kryzys rosyjski w 1998 czy subprime 2007, i uczyć się, jak w takich sytuacjach reagują rynki - tłumaczy Paweł Śliwa.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego