Dotarcie rentowności 10-letnich polskich obligacji do silnego wsparcia, jakie stanowi bariera 6 proc., związana z przebiegiem 12-miesięcznej średniej oraz linii trendu, obejmującej notowania od początków 2007 r., wywołało mocne odreagowanie. Zbiegło się ono w czasie z komentarzami dotyczącymi przyszłej polityki monetarnej w naszym kraju ze strony przedstawicieli Rady Polityki Pieniężnej. Widać, że obóz zwolenników dalszego zaostrzania kursu jest wciąż mocny. Dlatego zagrożenie takim scenariusz ostatecznie jeszcze nie minęło. W związku z tym skalę zniżki dochodowości z ostatnich tygodni trzeba uznać za przesadną, a głównej jej przyczyny poszukiwać raczej w zniżce rentowności na świecie niż w krajowych czynnikach. Z tego punktu widzenia ostatnie sygnały ze strony Europejskiego Banku Centralnego oraz Rezerwy Federalnej podtrzymujące groźbę podniesienia kosztów pieniądza trzeba traktować jako zły zwiastun dla naszych papierów. Na obwieszczenie, że bessa na rynku obligacji odeszła w niepamięć, jest jeszcze na pewno za wcześnie.