Jesteśmy całkowicie otwarci

Wywiad z Richardem Francisem, dyrektorem ds. rozwoju w Europie Wschodniej, Rosji i Chinach w instytucie IMD w Lozannie, uznawanym za najbardziej prestiżową szkołę biznesu w Starym Świecie

Aktualizacja: 26.02.2017 14:14 Publikacja: 29.08.2008 11:09

Zajmuje się Pan specjalnie Europą Wschodnią, Rosją i Chinami. To, że jeden z dyrektorów w IMD "opiekuje się" tylko tymi regionami, świadczy chyba o tym, że jest tam spore zainteresowanie instytutem?

Absolutnie. Wśród 190 firm na świecie, z którymi współpracujemy, obok wielkich multinarodowych korporacji, jak Credit Suisse czy Coca-Cola, znajdują się także firmy m.in. z pańskiego regionu. Jednym z istotnych czynników naszego zaangażowania w tymże regionie jest właśnie zainteresowanie ze strony firm. Wspieramy je w opracowywaniu rozwiązań dla ich biznesu, a one kształcą u nas swoich pracowników. To taka podwójna współpraca.

Jak dużą część wśród uczestników Waszych zajęć stanowią osoby z Europy Środkowej i Wschodniej? Czy są wśród nich studenci indywidualni, czy tylko tacy, którym kursy opłacają firmy?

Mniej więcej 5 procent. Ta liczba zawiera Rosję. Z samej Europy Środkowej pochodzi do 3 procent naszych studentów. To sporo, zważywszy, że co roku przyjmujemy około 800 osób. W tym są również klienci indywidualni. Do tej grupy należą przede wszystkim przedsiębiorcy, którzy rozwinąwszy udany interes, chcą poprawić swoje kwalifikacje, podnieść swój biznes na nowy poziom. W Polsce współpracujemy także z kilkoma lokalnymi firmami, które chcą wyjść za granicę, oraz paroma obecnymi w waszym kraju multinarodowymi korporacjami. Mamy bardzo mało osób indywidualnych (spoza firm), które płacą same za siebie. Najwięcej osób z Europy Środkowej i Wschodniej wybiera u nas kursy MBA, stanowią one wśród ich uczestników 15 procent.

Z którymi konkretnie firmami współpracują Państwo w Polsce?

Jest kilka dobrych przedsiębiorstw, choć nie pamiętam w tej chwili nazw wszystkich. Jest wśród nich Empik - bardzo dobry klient i jednocześnie bardzo interesująca firma. W tej chwili podejmuje agresywne starania, by stać się spółką najwyższej klasy.

Zatem popularność IMD w Europie Środkowej rośnie?

Rośnie bardzo szybko. To właśnie jest powód, dla którego podjęliśmy prace nad nową strategią IMD dla regionu. Chcemy "zdobywać" kolejne firmy z Rosji i Europy Środkowej.

Czy studenci z naszego regionu różnią się wiekiem od tych z Europy Zachodniej? I generalnie, w jakim wieku są zwykle Wasi studenci? Czy są to osoby niedługo po studiach wyższych, czy też bardziej doświadczeni pracownicy?

Są u nas ludzie w każdym wieku. Od osób młodych do takich po pięćdziesiątce i starszych. Jednak daje się zauważyć prawidłowość, że z Rosji i Europy Środkowej przybywają do nas zasadniczo ludzie młodsi niż z innych stron. Przez określenie "młodsi" rozumiem tu osoby, które nie przekroczyły 40 lat. Dla menedżerów to młody wiek. Powodem tego geograficznego zróżnicowania jest - jak sądzę - dużo większa mobilność pracowników ze wschodniej części Europy. Traktujemy wszystkich - starszych i młodszych - tak samo.

Zapewne macie głównie klientów europejskich? Czy do IMD powoli przekonują się także Amerykanie?

Największa liczba studentów - około 50

procent - pochodzi z Europy, w tym z Europy Środkowej i Wschodniej. Potem jest Azja

i dalej Ameryka. Z Afryką bowiem wciąż

nie mamy większych kontaktów. Zapewniamy naszym klientom edukację o profilu międzynarodowym, dlatego korzystają z naszych usług

multinarodowe korporacje, jak Coca-Cola

i inne. Amerykański biznes ma charakter

regionalny, bardzo skoncentrowany na pewnych aspektach. Lubią wysyłać do nas ludzi, byśmy

ich "umiędzynarodowili". Raz jeszcze

powiem, że współpracujemy z firmami z całego świata.

Oferta instytutu jest bardzo zróżnicowana. Mają Państwo wiele różnych programów. Staracie się dostosowywać do oczekiwań konkretnych klientów, czy raczej stawiacie na podstawowe standardy wspólne wszystkim kursom?Nasz biznes dzieli się na trzy gałęzie.

Po pierwsze są programy otwarte, takie jak

MBA, EMBA, na które zapisać może się każdy. Potem są programy wyspecjalizowane,

opracowane dla owych 190 współpracujących z nami firm. Z nich korzysta większość naszych studentów, ponad 60 procent. Są wreszcie programy jeszcze bardziej specjalistyczne - dla nas

najmniej dochodowe. Na kursach otwartych

oferujemy też pewne minimalne możliwości kształtowania programu. Czasem firmy wysyłają pracowników z konkretnym programem do realizacji.

Czy kandydatom na poszczególne kursy stawia się jakieś wymogi merytoryczne? Czy na przykład każdy może wziąć udział w kursie dla prezesów zarządu?

W tym wypadku trzeba rzeczywiście być prezesem zarządu. Staramy się umieszczać razem ludzi z tego samego szczebla w hierarchii firmy. Przy formowaniu grup kierujemy się raczej doświadczeniem niż edukacją. Dywersyfikujemy je pod względem narodowym czy kulturowym, by uzyskać wielość perspektyw. Przy akceptacji kandydatów patrzymy na ich znajomość języka angielskiego, przede wszystkim zdolność do komunikowania się. IMD to bardzo demokratyczna instytucja i chcemy mieć u nas ludzi reprezentujących wiele różnych spojrzeń. Jesteśmy całkowicie otwarci.

Jak drogie są kursy w IMD?

Pod względem cen jesteśmy na tym samym poziomie, co inne uznane szkoły biznesowe w Europie Zachodniej i na świecie. Ale przyznaję, że z perspektywy Europy Środkowej i Wschodniej jesteśmy drodzy. Dla naszych klientów stamtąd czesne jest dużym ciężarem. Na przykład roczny kurs MBA kosztuje mniej więcej 70 tys. franków szwajcarskich, czyli dziś około 80 tys. dolarów. Dla krótszych kursów ceny przedstawiają się następująco: sześciodniowy kurs z wliczonym obiadem i kolacją kosztuje średnio 14 tys. dolarów. Dlatego nasi klienci to głównie firmy - no, poza Rosjanami...

Jak długie programy Państwo oferują?

Najdłuższe są kursy MBA, trwające rok. Najkrótsze trwają kilka dni. Pozostałe sytuują się pomiędzy nimi. Najczęściej wybierane są kursy trwające od jednego do dwu tygodni, ale także trzy-, cztero-, a nawet dziesięciotygodniowe. Program MBA realizuje obecnie około 90 studentów, EMBA - 60.

Co, Pana zdaniem, jest kluczem do sukcesu IMD? Mówi się, że to korzenie, sięgające nie uniwersytetów, a firm.

Mamy trzy lub cztery cechy, które przyczyniły się do sukcesu IMD. Po pierwsze, instytut powstał po fuzji dwóch szkół biznesu. Po drugie, fakt, że funkcjonuje on w Szwajcarii, sprawia, że jest neutralny, powszechny, międzynarodowy - nie skłaniamy się ku modelowi francuskiemu czy amerykańskiemu. I po trzecie, zainwestowaliśmy mnóstwo środków w badania, chcemy być nie tylko szkołą biznesu, ale i czymś na kształt think-tanku. Po czwarte wreszcie - kadra. Nasi profesorowie pochodzą z całego świata, mają międzynarodowe podejście, wszyscy reprezentują najwyższą klasę nauczania.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Michał Kowalczyk

fot. archiwum

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy