Huragan Gustav, który miał wczoraj uderzyć w południowe wybrzeże USA, zmusił firmy naftowe do zmniejszenia wydobycia ropy aż o 96 proc. i gazu o 82 proc. z instalacji zlokalizowanych na Zatoce Meksykańskiej. Zamknięto też kilka położonych na wybrzeżu rafinerii.
Rynek surowcowy reagował na te przygotowania z zaskakującym spokojem. Ropa podrożała w Nowym Jorku (handel toczył się tylko w systemie elektronicznym ze względu na obchodzone w USA święto pracy) przez moment o 2 proc., do 118 USD za baryłkę, ale potem cena spadła do 112 USD i zrobiło się nawet taniej niż w piątek. Podobne reakcje obserwowano na rynku gazu ziemnego.
Na postawę inwestorów wpłynęły przewidywania, że Gustav, wiejący z prędkością prawie 200 km na godzinę, miał nie zwiększać siły przed uderzeniem w ląd. I faktycznie, jeszcze rano miał kategorię "3", ale potem specjaliści obniżyli ją do "2" (w pięciostopniowej skali). - Ostatnie prognozy pokazują, że chociaż Gustav celuje prosto w serce amerykańskiego centrum produkcji gazu i ropy, to jednak nie jest zbyt silny. Ponadto możliwości rafinacji ropy nie są tym razem nadwerężone aż tak bardzo, jak przy okazji Rity i Katriny - komentował na gorąco Mike Wittner, analityk z Societe Generale w Londynie.
Rita i Katrina spustoszyły południowe wybrzeże USA trzy lata temu. Spowodowały wówczas odcięcie 19 proc. mocy rafineryjnych w kraju. Tym razem ewentualne straty powinny być dużo mniejsze.
Do niedzieli wyłączono przynajmniej osiem spośród zlokalizowanych wokół Zatoki Meksykańskiej rafinerii. Przerabiają one łącznie 1,56 mln baryłek ropy na dobę, co stanowi 9,8 proc. możliwości całej branży w USA. Ponadto koncerny naftowe, na czele z Exxon Mobil i ConocoPhillips, ewakuowały pracowników ze zlokalizowanych na samej zatoce platform wiertniczych. Pochodzi stamtąd 26 proc. amerykańskiej ropy oraz 14 proc. gazu ziemnego.