Komitet uleczy strategie rządu?

Polska administracja przyjęła dotychczas 400 programów. Większość z nich jest już nieaktualna lub nieprzydatna. Czy radosną twórczość resortów ukróci nowy organ koordynujący, umiejscowiony przy prezesie Rady Ministrów?

Aktualizacja: 26.02.2017 13:40 Publikacja: 05.09.2008 05:42

Administracja państwowa przyjęła dotychczas 400 różnych strategii. Większość z nich albo jest nieaktualna, albo nieprzydatna - mówi Elżbieta Bieńkowska, minister rozwoju regionalnego. Bieńkowska uważa, że mnogość sprzecznych strategii utrudnia terminowe wydatkowanie funduszy z Unii Europejskiej.

- Większość strategii ma charakter propagandowy i odzwierciedla jedynie pobożne życzenia polityków - mówi Andrzej Sadowski, ekspert z Centrum im. Adama Smitha. Dodaje, że nic więc dziwnego, że kolejne rządy przyjmują sprzeczne programy.

Nowy komitet

Minister Bieńkowska zapowiada utworzenie organu, który będzie nadzorował proces przygotowania programów oraz badał sposób ich realizacji.

- Utworzenie Komitetu Koordynacyjnego do Spraw Polityki Regionalnej to pomysł ministra Michała Boniego i być może to on pokieruje tym organem - ujawnia Hanna Jahns, wiceminister rozwoju regionalnego. Dodaje, iż jej resort obliczył, że na 400 strategii, które przyjęto w Polsce po 1989 r., 140 to zupełnie nieprzydatne dokumenty, a kolejnych 146 jest już nieaktualnych. - Uznaliśmy, że pora z tym skończyć - mówi Jahns. W jaki sposób?

MRR przygotowało projekt ustawy w związku z wdrażaniem funduszy strukturalnych i Funduszu Spójności. Jednym z jej elementów jest nowy model koordynacji polityki rozwoju. Ma on polegać na tym, że wszystkie strategie i programy będą musiały uzyskać opinię resortu rozwoju regionalnego co do zgodności z średniookresową strategią rozwoju kraju. Dopiero z taką opinią dokument trafiałby do komitetu koordynacyjnego, umiejscowionego przy premierze.

- Dotyczy to strategii przyjmowanych przez wszystkie ministerstwa i samorządy województw - wyjaśnia Jahns. Dodaje, że rząd nie będzie ingerował w przypadku programów sporządzanych w gminach i powiatach.

Mit MITI

- Kto powiedział, że średniookresowa strategia rozwoju kraju, z którą mają być konfrontowane pozostałe programy, ma sens? - pyta Andrzej Sadowski. Jego zdaniem, modelowym przykładem pokazującym absurd takich dokumentów jest działanie japońskiego ministerstwa gospodarki, handlu i przemysłu MITI, które w latach 60. doradzało rządowi likwidację przemysłu samochodowego w Kraju Kwitnącej Wiśni, twierdząc, że w przyszłości i tak będzie przynosił straty.

- Japoński rząd wprowadził wtedy szereg utrudnień dla takich firm, jak Toyota czy Honda, które teraz są kołem zamachowym japońskiej gospodarki - mówi Sadowski.

Lekarstwo może być

gorsze od choroby

Ekspert Centrum im. Adama Smitha uważa, że problemu braku koordynacji w planowaniu strategicznym nie rozwiąże powołanie nowego komitetu. Jego zdaniem, utworzenie nowego organu to leczenie objawów, a nie źródła "choroby". Sadowski przypomina, że już wcześniej istniały podobne ciała, których działalność nie przynosiła żadnych efektów.

- Rządowe Centrum Studiów Strategicznych też miało koordynować politykę planowania, a skończyło się na tym, że podawało inne prognozy inflacji niż Ministerstwo Finansów - mówi Sadowski.

Grzegorz Szczodrowski

Instytut Sobieskiego

Wydaje się, że byłoby dobrze, gdyby planowanie strategiczne znajdowało się tylko w jednych rękach. Ale tak jest tylko na pierwszy rzut oka. Jestem przekonany, że utworzenie komitetu koordynującego przy prezesie Rady Ministrów to podwojenie kompetencji i nieład organizacyjny. To jest mnożenie urzędów, które nie przyczyni się do wzrostu efektywności działania.

Niestety, rząd idzie w ślady poprzedników. Mamy do czynienia z nasileniem biurokracji. Ministerstwa korzystają z ekspertów, którym wypłacają solidne honoraria. Po co jeszcze jeden organ do oceny tak przygotowanych dokumentów?

Jeremi Mordasewicz

Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych "Lewiatan"

Nie mnóżmy bytów ponad miarę. Obawiam się, że utworzenie kolejnego ciała przy prezesie Rady Ministrów nie wpłynie na poprawę jakości i spójności przyjmowanych strategii.

Zresztą już dawno udowodniono, że gospodarką rynkową nie da się sterować zza biura, więc i strategie nie wszędzie są potrzebne. Na przykład można z nich zrezygnować w przypadku planów wspierania poszczególnych branż. Natomiast są niezbędne, jeśli chodzi o politykę edukacyjną państwa, dostosowanie oświaty do sytuacji na rynku pracy czy też planowanie przestrzenne.

Plan dla chemii bez konsultacji ze związkami

Już za kilka dni minister skarbu państwa Aleksander Grad ma uroczyście zaprezentować rządową strategię dla sektora wielkiej syntezy chemicznej.

Dokument, nad którym pracowali specjaliści z Nafty Polskiej, utrzymywany jest wciąż w ścisłej tajemnicy. Wiceprezes NP Wiesław Skwarko nie chciał nam nic powiedzieć na jego temat. Uchylił się nawet od odpowiedzi na pytanie, czy - na niespełna tydzień przed oficjalną prezentacją strategii - prace nad nią zostały zakończone i czy gotowa jest jej ostateczna wersja.

W tej sytuacji dokument, który niedługo ujrzy światło dzienne, może się okazać sporą niespodzianką zarówno dla akcjonariuszy firm chemicznych (strategia będzie dotyczyć m.in. notowanych na giełdzie Azotów Tarnów, Ciechu, Polic i Puław, a także PGNiG i grupy Orlenu), jak i pracowników tych przedsiębiorstw.

Właśnie brak konsultacji z załogami zakładów wielkiej syntezy chemicznej wzbudził sprzeciwy organizacji związkowych. Solidarność z kontrolowanego (w 84,8 proc.) przez Orlen włocławskiego Anwilu jeszcze pod koniec sierpnia wystosowała list do przewodniczącego rady nadzorczej spółki Marka Serafina. W zarządzie płockiego koncernu paliwowego odpowiada on za segment petrochemii. Przedstawiciele załogi chcieli się dowiedzieć, jakie plany ma wobec Anwilu jego główny akcjonariusz. W mediach spekuluje się m.in., że firma z Włocławka może być podzielona, a jej nawozowa część sprzedana. Dotychczas związkowcy nie otrzymali żadnej odpowiedzi na swoje pismo.

Także pracownicy Polic i Puław są bardzo zaniepokojeni zaistniałą sytuacją. 11 sierpnia największe organizacje związkowe działające w obu przedsiębiorstwach wystosowały do swoich zarządów pisma. Pytają w nich m.in. o to, czy w związku z pracami nad strategią dla sektora chemicznego podjęto jakiekolwiek wiążące decyzje, dotyczące Polic i Puław, czy istnieją plany powiązania obu firm oraz jakie są gwarancje ochrony miejsc pracy w spółkach.

"Jesteśmy zdeterminowani nie dopuścić do rozwiązań strategicznych niekorzystnych dla ZCh Police, pracowników i społeczności lokalnej" - czytamy w piśmie podpisanym przez związkowców z zachodniopomorskich zakładów.

Miesiąc temu związki z obu tych spółek zażądały też spotkania z prezesem Nafty Polskiej Markiem Karabułą. - Takie spotkanie zostało nawet wyznaczone na 28 sierpnia - powiedział nam Sławomir Wręga, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Ruchu Ciągłego z puławskich zakładów. - Jednak kilka dni przed ustalonym terminem Nafta Polska odwołała tamto spotkanie, przesuwając je jednocześnie na wrzesień - dodał.

Dotychczas przedstawiciele załóg z Polic i Puław nie mieli okazji rozmawiać na ten temat z Karabułą. Z prezesem Nafty Polskiej nam też nie udało się skontaktować.

- Na pewno nie jest to najlepsza praktyka - tak brak konsultacji z pracownikami firm chemicznych komentuje Maciej Gierej, były prezes Nafty Polskiej. W 2002 r., pod jego kierownictwem, spółka ta opracowała pierwszą strategię dla sektora wielkiej syntezy chemicznej. Wtedy prowadzono bardzo szerokie konsultacje, także z załogami zakładów. Gierej przyznaje, że w efekcie wprowadzono w dokumencie pewne modyfikacje.

- Początkowo planowano wydzielenie poszczególnych rodzajów produkcji z zakładów. W efekcie spółki przestałyby istnieć jako samodzielne byty. Miały za to powstać kompleksy z centralnymi, ogólnopolskimi "czapkami" nad sobą - wspomina Sławomir Wręga z puławskich zakładów. To spotkało się ze sprzeciwem załóg. - W strategii ostatecznie znalazły się bardzo ogólne zapisy, które wprawdzie nie wykluczały takiego scenariusza, ale jednak nie wykluczały też innych. Dokument w tym kształcie uzyskał chłodną akceptację związków - dodał szef ZZPRC z Puław.

Ostatecznie opracowana wówczas przez Naftę Polską i zaaprobowana przez ówczesnego ministra skarbu państwa w lipcu 2003 r. strategia dla polskiej chemii nie została zrealizowana. Sam prezes Gierej i dwóch jego zastępców w marcu 2004 r. stracili posady w zarządzie Nafty Polskiej. Jego odwołanie z funkcji mogło mieć związek m.in. ze strategią dla sektora chemicznego. Był on zdeterminowany, by ją realizować w formie jak najbliższej wariantowi, jaki opracowano pod jego kierunkiem.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy