Notowane od wtorku prawa poboru Budopolu Wrocław potaniały w ciągu dwóch pierwszych dni obrotu łącznie o ponad 40 proc. Spadek ten pociągnął też w dół kurs akcji tej spółki. Czy może Gant, który jest największym akcjonariuszem Budopolu (ma 32,99 proc. jego akcji), był źródłem podaży papierów?
Wręcz przeciwnie. Podtrzymujemy nasz zamiar zwiększenia zaangażowania w akcje Budopolu i chcemy to uczynić przy okazji jego październikowej oferty publicznej. Dlatego powtórzę: zamierzamy w pełni skorzystać z przysługujących nam praw poboru. Nie sprzedajemy więc tych instrumentów na rynku, a spadek notowań możemy wykorzystać, aby ich dokupić.
Emisja Budopolu jest tak skonstruowana, że dojdzie do skutku tylko wówczas, gdy wszystkie nowe akcje (26 mln sztuk sprzedawanych po 1 zł) znajdą nabywców. Czy Pańskie słowa można traktować jako gwarancję powodzenia oferty?
Oczywiście, weźmiemy udział w zapisach dodatkowych. Aczkolwiek nie sądzę, żeby wiele akcji zostało nieobjętych w ramach wykonania prawa poboru. Kto nie zamierza wziąć udziału w ofercie, po prostu sprzedaje prawa poboru na rynku.
Udział Ganta w ofercie publicznej będzie prawdopodobnie oznaczać przekroczenie progu 33 proc. głosów na WZA Budopolu. A to nałoży na spółkę obowiązek ogłoszenia w ciągu trzech miesięcy wezwania na akcje budowlanej firmy w liczbie pozwalającej osiągnąć 66 proc. głosów. Cena w wezwaniu będzie jednak wyższa niż w ofercie publicznej. Dzisiaj byłoby to około 2,9 zł.