Złoto na porannym fixingu w Londynie zdrożało wczoraj po raz pierwszy w tym tygodniu. Nabywcy tego metalu przystąpili do uzupełniania zapasów, a groźba ponownego wzrostu cen ropy naftowej zwiększyła popyt inwestorów spekulacyjnych, którzy traktują złoto jako zabezpieczenie przed inflacją. Ropa przestała tanieć, bo nabrał siły huragan Ike nad Atlantykiem i znowu pojawiły się obawy, że zakłóci on dostawy tego surowca.
Indie, największy na świecie nabywca złota w sztabach, zwiększył jego import w sierpniu po raz pierwszy od 11 miesięcy, bo cena tego kruszcu spadła o 9 proc. Ale przede wszystkim dlatego, że we wrześniu na dobre rozpoczyna się w Indiach sezon ślubów i świąt. Analitycy JP Morgan obliczyli, że od 2002 r. we wrześniu jest największy fizyczny popyt na złoto i dzięki temu w minionych 10 latach cena złota rosła średnio o 10,1 proc. od września do grudnia. Bank przewiduje, ze podobnie może być w tym roku.
Przeciwnego zdania jest analityk surowcowy Dresdner Banku Bayram Dincer. Przewiduje on, że do końca roku cena złota może spaść do 750 USD za uncję. Uzasadnił taką prognozę słabnącymi obawami o wzrost inflacji, dalszym umacnianiem się kursu dolara i spadającymi cenami ropy.
Na popołudniowym fixingu w Londynie uncja złota kosztowała w czwartek 805,75 USD w porównaniu z 810,50 USD rano i 803,50 USD po południu poprzedniego dnia. Przed tygodniem za uncję płacono 827 USD, a 17 marca padł na fixingu historyczny rekord - 1011,25 USD.