Piątkowy raport Departamentu Pracy odzwierciedla też pogłębiającą się zapaść na rynku nieruchomości i kryzys w instytucjach finansowych. Firmy budowlane zwolniły 8 tys. pracowników, po 20 tys. w lipcu, a firmy finansowe zmniejszyły zatrudnienie o 3 tys. osób drugi miesiąc z rzędu.
W sumie w branży usługowej, w skład której wchodzą banki, firmy ubezpieczeniowe, restauracje, hotele i handel, liczba etatów spadła o 27 tys., po 12 tys. w lipcu. W samych firmach handlowych zatrudnienie spadło o 19 tys. osób, po 18,1 tys. w lipcu.
Jedynym pracodawcą w USA, który zwiększył zatrudnienie, był rząd. W administracji i całej strefie budżetowej utworzono 17 tys. miejsc pracy. Oznacza to, że w firmach prywatnych zatrudnienie spadło o 101 tysięcy.
Ślimacze tempo
Amerykańska gospodarka przez najbliższe kilka kwartałów będzie rozwijała się w ślimaczym tempie z powodu załamania na rynku nieruchomości i rosnącego bezrobocia - ocenił Richard Fisher, prezes Fed w Dallas, w wywiadzie dla gazety "USA Today". Fisher uważa za mało prawdopodobne, by gospodarka wróciła do szybszego tempa wzrostu przed końcem przyszłego roku.
Bank centralny w opublikowanej w tym tygodniu "Beżowej Księdze" przyznał, że "aktywność gospodarcza zmalała w większości okręgów", a w zatrudnieniu dominuje tendencja spadkowa. Szefowa Fed w San Francisco Janet Yellen określiła wzrost PKB w II kwartale o 3,3 proc. jako "efemeryczny".