- Do końca roku powołamy dwie spółki drogowe specjalnego przeznaczenia - zapewnia Mikołaj Karpiński, rzecznik Ministerstwa Infrastruktury. Nie jest jednak pewne, jak twierdzi, czy spółka, która ma się zajmować budową dróg (druga ma stworzyć i nadzorować elektroniczny system poboru opłat na autostradach), będzie odpowiadała za powstanie warszawskiego węzła drogowego. Tymczasem jeszcze w lutym, gdy minister infrastruktury Cezary Grabarczyk (PO) rezerwował środki na utworzenie obydwu podmiotów (w tym roku Krajowy Fundusz Drogowy może przeznaczyć na nie 10 mln zł), zapowiadał kategorycznie, że takie zadanie otrzyma.
Co jest przyczyną wahania resortu? Być może ostrzeżenia ekspertów. - Wdrożenie się podmiotu we wszystkie problemy warszawskiego węzła będzie trwało długo i może poważnie opóźnić oddanie go do użytku - twierdzi Adrian Furgalski, dyrektor Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.
Podobne zdanie ma Leszek Rafalski, dyrektor Instytutu Badawczego Dróg i Mostów. - Powinno się działanie takiej spółki wypróbować na projekcie mało ważnym, tworzonym od zera - mówi.
Przypomnijmy, że specspółki drogowe to pomysł Prawa i Sprawiedliwości, do którego nieoczekiwanie wróciła PO. Mają to być podmioty powoływane do wykonania konkretnego zadania z zakresu budowy i zarządzania drogami, wyjęte spod rygoru ustawy kominowej. Eksperci obawiają się, że z tego względu osłabią kadrowo Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad.
Ale na tym nie kończy się lista obaw. - Spółki napotkają te same bariery administracyjne i prawne, z którymi boryka się GDDKiA, bo nie będą miały specjalnych uprawnień - twierdzi Furgalski.