Indeksy największych europejskich giełd wzrosły wczoraj najbardziej od stycznia. Wcześniej duże wzrosty odnotowano w Japonii i w Hongkongu. Później przyszła kolej na USA.
Inwestorzy giełdowi zareagowali w ten sposób na decyzję sekretarza skarbu Henry?ego Paulsona o przeznaczeniu z federalnego budżetu aż 200 mld USD na zapewnienie wypłacalności Fannie Mae i Freddie Mac. Oddala to, a być może nawet eliminuje obawy o bankructwo tych firm, stanowiących niezwykle ważne ogniwo w systemie finansowym USA. Sekurytyzują one bowiem prawie połowę udzielanych tam kredytów hipotecznych. Paulson przyznał: nie mieliśmy innego wyjścia.
Przejęcie przez rząd Fannie Mae i Freddie Mac jest "początkiem końca problemu i daje podstawy do wzrostu kursów akcji finansowych" - uważa Lucy MacDonald z londyńskiej firmy RCM, która zarządza 100 mld USD.
I rzeczywiście największe wzrosty odnotowały wczoraj czołowe banki, a wśród nich także najbardziej dotknięte przez subprime?owy kryzys. Papiery UBS zwyżkowały o 11 proc., a Deutsche Banku o 7,4 proc. Po ponad 5 proc. zyskały akcje Citigroup, Wachovia Corp. i Bank of America. Indeks finansowy S&P 500 wzrósł w pierwszej części notowań za oceanem o 3,8 proc. do poziomu najwyższego od początku sierpnia. Zyskały zresztą wszystkie 24 branżowe indeksy nowojorskiej giełdy. Wskaźnik MSCI World zyskał najwięcej od kwietnia.
Stało się tak zresztą nie tylko za przyczyną firm finansowych. Euforycznie na decyzję Paulsona zareagowali także inwestorzy spółek budowlanych. Największa w tej branży na świecie Vinci zyskała 4,6 proc. W Stanach akcje Pulte Homes i Lennar Corp. zdrożały po ponad 6 proc., windując indeks budowlany do poziomu najwyższego od kwietnia. Jeśli bowiem przejęcie Fannie i Freddie rzeczywiście uśmierzy kryzys finansowy, to z zapaści wydobędzie się też budownictwo mieszkaniowe w USA i gdzie indziej.