Ponad 26 mld USD odpłynęło z globalnych funduszy lokujących na rynkach wschodzących od 28 sierpnia do 3 września - wynika z danych Emerging Portfolio Fund Research, agencji monitorującej ten rynek. To stanowiło blisko 5 proc. wartości aktywów tej grupy podmiotów. Nigdy wcześniej nie notowano tak silnego odpływu środków. Tłumaczy on w dużym stopniu słabe zachowanie emerging markets, w tym polskiej giełdy, w tamtym okresie.
Duże środki odpływały z rynków wschodzących Europy, Bliskiego Wschodu oraz Afryki (EMEA). W efekcie tegoroczny bilans wpłat i wypłat w funduszach lokujących w tym regionie pierwszy raz od lutego stał się ujemny.
Większość umorzeń w naszym regionie dotyczy funduszy lokujących głównie w Rosji. - To z rosyjskiej giełdy przede wszystkim wycofują się klienci, co jest naturalnym pokłosiem spadków cen ropy i konfliktu w Gruzji - tłumaczy Jarosław Niedzielewski, zarządzający w DWS TFI. Jeżeli chodzi o dane o saldzie inwestycji funduszy na giełdzie rosyjskiej, dostępne są jedynie te za cały sierpień. Saldo to było ujemne i według analityków sięgnęło 15 mld USD, a zdaniem banku centralnego Rosji - 5 mld USD.
Jednak niemała część aktywów zgromadzonych w globalnych funduszach lokujących w regionie EMEA trafia także na warszawski parkiet - blisko 10 proc. Ostatnie dane EPFR dotyczą lipca. Wynika z nich, że ujemne saldo sięgnęło 126,2 mln USD.
Choć EPFR nie podała jeszcze, jak saldo inwestycji zagranicy na GPW kształtowało się w sierpniu, z rynku dochodzą pewne sygnały. Brokerzy wskazują, że w sierpniu zagraniczni inwestorzy, czyli głównie globalne fundusze inwestycyjne, znacznie bardziej niż w przedwakacyjnych miesiącach (kiedy saldo ich inwestycji na GPW było na przemian na małym plusie i minusie) interesowali się naszym parkietem. - Zagranica szczególnie chętnie w sierpniu kupowała PKO BP, Pekao i TP. Ich kursy w dwa tygodnie potrafiły dzięki temu rosnąć ponad 20 proc. - potwierdza Jarosław Niedzielewski.