Po tym, jak w poniedziałek rekordowe zniżki notowały nacjonalizowane Fannie Mae i Freddie Mac, wczoraj spektakularny spadek przeżyły akcje innej renomowanej instytucji Lehman Brothers. Traciły około 40 proc. w wyniku obaw przed trudnościami z podniesieniem kapitału. Widać więc, że kryzys w sektorze finansowym raczej nie łagodnieje, a nawet nasila się.
Walory z tej branży od wielu tygodni w największym stopniu decydują o koniunkturze na amerykańskim parkiecie. Gdy idą w górę, poprawia się ogólny klimat, gdy zniżkują, w dół często idą też inne papiery. Taka sytuacja zapewne jeszcze trochę potrwa. Jest uzasadniona nie tylko dużym znaczeniem dla ogólnej koniunktury spółek finansowych, ale także przełożeniem ich kondycji na realną gospodarkę. Kłopoty banków to mniejsza skłonność do pożyczania środków, a w efekcie niższy popyt w gospodarce.
Wydarzenia w branży finansowej przyćmiewają to, co dzieje się z firmami technologicznymi w tym miesiącu. Ich zachowanie coraz bardziej niepokoi. Od końca sierpnia spółki z tego sektora z indeksu S&P 500 straciły 6 proc. Oprócz firm wydobywczych i paliwowych są najsłabsze na parkiecie. Jest to odzwierciedleniem obaw inwestorów przed nasileniem się kłopotów gospodarczych, tak samo jak bardzo słaba postawa rynków wschodzących. To zły prognostyk na przyszłość.
Także z technicznego punktu widzenia wciąż nie ma przełomu na wykresie S&P 500. Mieliśmy próbę przedostania się dziennego MACD ponad poziom równowagi, a tygodniowego powyżej linii sygnalnej. W obu przypadkach nie powiodły się. Dlatego nie warto spieszyć się z zapowiedziami trwalszej poprawy koniunktury. Wszystko raczej wskazuje na przełamanie tegorocznego dołka w niedługim czasie. Gdy to się stanie, zniżka powinna być szybka, gdyż inwestorzy żyją coraz bardziej obawami o przyszłość i tracą nadzieję na nadejście lepszych czasów. To tworzy grunt do zdominowania ich decyzji przez emocje.