Rosną obawy o przyszłość, pękają bańki spekulacyjne

Skala spadków na niektórych rynkach finansowych w ostatnich tygodniach jest najwyższa od lat. Tak dynamiczne ruchy obserwujemy jedynie po pęknięciu baniek spekulacyjnych. To oznacza, że mieliśmy z nimi do czynienia na rynkach wschodzących, na złotym czy surowcach. To zwiększa nieprzewidywalność obecnej sytuacji

Aktualizacja: 26.02.2017 13:24 Publikacja: 11.09.2008 06:12

Notowania złotego w relacji do koszyka walut złożonego po połowie z euro i dolara od lipcowego dołka spadły już o ponad 13 proc. Ostatni raz tak mocno zniżkowały w latach 2001-2004. Jednocześnie dynamika ruchu jest największa w historii - w dwa miesiące kurs złotego spadł o 12 proc.

Indeks cen surowców CRB od rekordu wszech czasów stracił blisko 24 proc. Ostatni raz tak silnie zniżkował w latach 1996-1999. Przez ostatnie dwa miesiące przecena sięgnęła 21 proc. Nigdy w historii CRB, datującej się od lat 50., tak szybko jego wartość się nie obniżała.

Dolar w relacji do koszyka sześciu najważniejszych walut (euro, frank szwajcarski, funt brytyjski, jen japoński, korona szwedzka i dolar kanadyjski) zyskał 10,3 proc., przy czym przez ostatnie dwa miesiące poszedł w górę o blisko 1/10. W takim tempie ostatni raz zyskiwał w 1992 r.

Niedawno na dobre rozpoczęło się spuszczanie powietrza z bańki spekulacyjnej na wschodzących rynkach akcji. Indeks MSCI EM spadł od ubiegłorocznego szczytu już o ponad 30 proc. To największy ruch od lat 2000-2001. Tylko w ostatnich trzech miesiącach zniżkował o przeszło 1/5, najbardziej od 2002 r.

Spowolnienie ponad wszystko

Na części rynków finansowych tworzone wcześniej balony pękają dopiero teraz, na innych ten proces zaczął się znacznie wcześniej. Warszawska giełda do dziś odczuwa konsekwencje spekulacyjnej manii z I połowy 2007 r. Mimo że wyceny naszych akcji dość powszechnie uważane są za atrakcyjne, wciąż na parkiecie brakuje kupujących. Kolejnym potwierdzeniem była wczorajsza sesja, w czasie której WIG stracił 1,7 proc. i od tegorocznego dołka dzieli go już tylko około 2 tys. pkt. Na wyobraźnię inwestorów wyraźnie działa perspektywa przełamania przez amerykański S&P 500 lipcowego minimum. To otworzyłoby drogę do dalszej mocnej zniżki indeksów.

Przyczyn tak gwałtownych reakcji inwestorów należy doszukiwać się w coraz głębszym przekonaniu, że globalna gospodarka nie będzie w stanie uniknąć poważnych kłopotów. Nadzieja dominowała jeszcze w pierwszej połowie roku i skłaniała inwestorów do poszukiwania zysków na rynkach, które miały być odporne na kłopoty gospodarki amerykańskiej, wynikające z załamania w sektorze nieruchomości i trudności w branży finansowej. Dlatego spekulacyjny kapitał interesował się towarami, rynkami akcji, na których firmy surowcowe odgrywały istotną rolę, czy walutami europejskimi.

Teraz, tracąc nadzieję na to, że sytuacja może szybko się poprawić, stojąc przed groźbą jej dalszego pogorszenia, inwestorzy podejmują radykalne działania. Sprzedają euro, bo gospodarki Starego Kontynentu przeżywają ogromne trudności. To skłania do obaw o kondycję krajów z naszego regionu, dla których Unia Europejska jest głównym partnerem handlowym.

Gracze pozbywają się towarów, gdyż boją się spadku na nie zapotrzebowania. Z opublikowanych wczoraj danych wynika, że w lipcu i sierpniu wycofano z inwestycji w kontrakty terminowe na ropę naftową 39 mld dolarów. Gigantyczne pieniądze odpływały ostatnio również ze wschodzących rynków akcji.

Inwestorzy opuszczają rynki rozwijające się, bo te coraz bardziej odczuwają spowolnienie w państwach rozwiniętych. Wczoraj dowodem na to były informacje o najsłabszym od 6 lat wzroście tureckiego PKB i spadku tempa przyrostu chińskiego eksportu.

W drodze do niedoszacowania

Konsekwencje pęknięcia baniek spekulacyjnych są proste do przewidzenia. Wyprzedaż jest wtedy tak samo silna albo nawet mocniejsza niż poprzedzające ją zwyżki. Rynki ze skrajnego przewartościowania przebywają drogę do wyraźnego niedowartościowania, a decyzjami inwestorów w dużym stopniu rządzą emocje. To wskazuje, że rynki surowców, złotego czy akcji w krajach rozwijających się są dopiero na początku ruchu w dół.Ostatecznie losy hossy na giełdach emerging markets rozstrzygnęły się na początku lipca. Po roku tworzenia formacji głowy z ramionami doszło do przełamania linii szyi. W rezultacie można oczekiwać dotarcia MSCI EM w okolice 730 pkt, z obecnych niecałych 870 pkt.

Indeks wartości dolara względem głównych walut przełamał 6,5-letnią linię trendu, co potwierdza zmianę głównej tendencji. Notowania koszyka walut do złotego w skali ostatnich 12 miesięcy są wciąż na minusie, więc miejsca na dalszy wzrost jest na pewno sporo. Indeks CRB spadł poniżej szczytu z wiosny 2006 r., co może zapowiadać zniesienie całej fali zwyżek, trwających od początku 2007 r. To oznaczałoby spadek do 286 pkt, z obecnych około 360 pkt.

W tle tych gwałtownych ruchów jest wciąż niepokojąca sytuacja w USA. Stare problemy z rynkiem nieruchomości i sektorem finansowym nie maleją, a narastają nowe, związane z pogarszającą się sytuacją na rynku pracy. To grozi ostatecznym załamaniem wydatków konsumentów i realizacją czarnego scenariusza głębokiej recesji, o której znów mówi były szef Fedu Alan Greenspan, i długotrwałej bessy w Ameryce.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego