Zamknięcie wczorajszej sesji dokonało się 1,4 proc. poniżej zamknięcia sesji poprzedniej. Tym samym wykonany został kolejny krok w kierunku lipcowego dołka. Także wczorajsze minimum notowań znajdowało się poniżej minimum z środy. Do wspomnianego dołka zabrakło już tylko 29 pkt. Tylko, ale i aż, bo już wczoraj mógł pojawić się test minimum bessy.
Nie pojawił się, choć popyt nie był szczególnie aktywny. Rynek się zbliża, ale obie strony na razie wstrzymują się z ostateczną decyzją. Podaż nie atakuje newralgicznego poziomu, a popyt broni go jakby na siłę bez wyraźnej chęci.
Można mieć nadzieję, że wkrótce się to zmieni i w końcu doczekamy się właściwego ataku na poziom minimum z połowy lipca. Rozstrzygnięte zostanie, czy korekta będzie trwała dalej, czy też trend będzie kontynuowany. W prasie ponownie pojawiają się oceny atrakcyjności zakupów na obecnych poziomach. Ciekawe, że akurat w chwili, gdy rynek ma się zdecydować co do kierunku zmian.
Popyt ma przewagę w tym, że wzrosty służą znacznej większości graczy, podczas gdy na spadkach zarabia mniejszość. Bycie niedźwiedziem to dość niewdzięczne zajęcie. Na razie nie ma jednak innej opcji. Ostatnie próby dania szansy bykom nie powiodły się. Popyt był za słaby, by pokonać lukę bessy sprzed tygodnia. Teraz obrona wsparcia jest jedynym zadaniem posiadaczy długich pozycji. W innym wypadku pojawią się nowe rekordy bessy, a tym samym ponownie wejdziemy w zakres wartości, gdzie każda długa pozycja jest z definicji pozycją stratną.
Rynek walutowy bykom nie pomaga. Złoty w ostatnim czasie się osłabia, co wpływa na rentowność pozycji na polskich aktywach, widzianą z punktu widzenia inwestora zagranicznego.