Mimo że to WIG20 jest najbliżej przełamania lipcowego dołka i wysłania sygnału kontynuacji bessy w segmencie największych spółek, to ostatnie dni najbardziej pogorszyły obraz małych i średnich przedsiębiorstw. To one w ostatnim tygodniu najbardziej traciły - mWIG40 poszedł w dół o 2,3 proc., a sWIG80 o 2,7 proc. wobec 2-proc. zniżki WIG20. W efekcie zarówno mWIG40, jak sWIG80 spadły poniżej szczytów z przełomu lipca i sierpnia. Wyjście ponad nie w początkach tego miesiąca zapowiadało podtrzymanie korzystnej tendencji w tej grupie spółek. Teraz takie oczekiwania stanęły pod znakiem zapytania.
Obawy o przyszłość są tym bardziej uzasadnione, że wydarzenia od połowy lipca na wykresach obu indeksów - mWIG40 oraz sWIG80 - rozgrywają się w specyficznych miejscach. Pierwszy z nich w I połowie lipca spadł poniżej dołka z czerwca 2006 r., drugi - poniżej szczytu z maja 2006 r. To potwierdzało słabość rynku i zapowiadało dalszy ruch w dół. Przed ostatnie dwa miesiące obserwowaliśmy próby zanegowania tych złych sygnałów. Zwyżka z początku września dawała na to nadzieje. Jednak kolejne dni znacznie zmniejszyły na to szanse. Ostateczne rozstrzygnięcie nadal jednak nie zapadło. Oba indeksy utrzymały się ponad krótkoterminowymi liniami trendu. W obecnej sytuacji ich przełamanie będzie należało traktować jako zapowiedź powrotu do bessy.
Nasza giełda pozostaje ślepo wpatrzona w światowe rynki. W ich zachowaniu wciąż trzeba szukać klucza do rozszyfrowania przyszłej koniunktury. Uwaga inwestorów koncentruje się znów na branży finansowej. Przywiązywanie jednak do niej zbyt dużego znaczenia może prowadzić do mylnych wniosków. Potwierdza to porównanie zmian indeksów branżowych w tym miesiącu. To nie spółki finansowe decydują o tym, że S&P 500 traci blisko 3 proc. Największy wpływ na to mają koncerny paliwowe, których kapitalizacja obniżyła się o blisko jedną dziesiątą, czyli ponad 130 mld USD. Jednak zaraz po nich, z ponad 6-proc. zniżką, która zmniejszyła kapitalizację sektora o przeszło 100 mld USD, jest branża technologiczna. Natomiast sektor finansowy jest na poziomie z końca sierpnia.Okazuje się więc, że mimo niekorzystnych doniesień z branży finansowej, to w dużym stopniu dzięki niej S&P 500 nie spadł jeszcze poniżej lipcowego minimum. Trzy inne kluczowe dla kondycji amerykańskiej giełdy sektory też pozostają ponad lipcowym dołkiem. Są to branże: ochrony zdrowia, dóbr konsumpcyjnych niewrażliwych na wahania koniunktury oraz przemysłowa. Kapitalizacja firm z każdej z nich przekracza 1 bln USD, czyli ponad jedną dziesiątą obecnej wartości rynkowej wszystkich spółek z S&P 500. Pojawia się więc pytanie, czy cieszyć się, że S&P 500 utrzymuje się ponad tegorocznym dołkiem mimo dwóch prób jego przełamania (5 i 11 września), czy też martwić się, że notowania w branży technologicznej kontynuują bessę. To szczególny sektor. Spółki są wrażliwe na zmiany koniunktury gospodarczej. Dlatego osłabienie ich kursów można traktować jako wyraz obaw przed tym, jaki będzie stan amerykańskiej gospodarki w najbliższej przyszłości. Równocześnie warto przypomnieć ważną zasadę, że w bessie oznaką siły rynku jest nie obrona wsparcia, a pokonanie oporu. Ważne jest też to, że wrześniowe pogorszenie nastrojów obejmuje szerokie spektrum branż - zniżkują walory z 7 na 10 głównych sektorów, na jakie dzieli się firmy z S&P 500.
Kolejna porcja złych danych
Takie myślenie znajduje potwierdzenie w ostatnich danych makroekonomicznych. Fatalnie wypadła sierpniowa sprzedaż detaliczna w Ameryce. Nie może to dziwić, skoro od kilku miesięcy rynek pracy wykazuje znaczny regres. Potwierdziły to dane o liczbie nowych bezrobotnych za poprzedni tydzień. Już ponad 3,5 mln osób pobiera zasiłki za bezrobotnych, najwięcej od jesieni 2003 r. W sierpniu sprzedaż detaliczna zwiększyła się o zaledwie 1,6 proc. w porównaniu z tym samym okresem 2007 r. To najsłabsze tempo od listopada 2002 r. Odliczając sprzedaż aut jest lepiej - wzrost sięga 5,5 proc., ale drugi kolejny miesiąc słabnie. Wciąż w czarnych barwach rysują się perspektywy rynku nieruchomości - w sierpniu dalej rosła liczba domów podlegających zajęciu w wyniku niespłacania kredytów hipotecznych. Było ich w ubiegłym miesiącu aż 304 tys.
Szczególnie interesujące były dane na temat wzrostu cen na poziomie producentów (PPI). Spadek presji inflacyjnej był przesądzony, ale niewiadomą było to, w jakim stopniu wcześniejszy wzrost cen paliw i żywności będzie przekładał się na bazowe miary inflacji. Okazało się, że w tym względzie nie ma poprawy. Dynamika wzrostu podniosła się do 3,6 proc. Ostatni raz tak wysoka była po koniec 1991 r. To podtrzymuje ryzyko, że w USA stopy będą podnoszone. Co dla nas jeszcze ważniejsze, restrykcyjny ton w sprawie polityki pieniężnej utrzymuje też Europejski Bank Centralny, który w miesięcznym biuletynie wyraził przekonanie, że niższe ceny ropy naftowej nie wystarczą do rozwiązania problemu nadmiernej inflacji. To wszystko skłania do utrzymania pesymistycznej opinii o perspektywach naszej giełdy.