Mimo pozytywnego czwartkowego zakończenia notowań za oceanem warszawskiemu parkietowi nie udało się zniwelować ostatnich strat. W trakcie sesji indeksy domykały wysoką lukę z otwarcia. Ostatecznie w piątek WIG minimalnie wzrósł (o 0,2 proc.) i zakończył na poziomie 39 121 pkt. Obroty tym razem nie przekroczyły 900 mln zł.
Po serii ostatnich spadków wydawało się, że dotarcie do istotnych wsparć oraz optymizm na giełdach amerykańskich pozwolą na mocniejsze odreagowanie krajowych indeksów. WIG dzieli już tylko 1,5 tys. pkt, a WIG20 45 pkt powyżej tegorocznych minimów. Piątkowe zachowanie indeksów sugeruje, że rośnie szansa na przełamanie tych poziomów.
Kluczowe znaczenie dla kondycji giełdy będą miały po raz kolejny doniesienia z rynków zagranicznych. Uwaga inwestorów skupia się obecnie na decyzji w kwestii przejęcia Lehman Brothers po wycofaniu się z rozmów przez koreański fundusz państwowy. Jednocześnie problemy kolejnej instytucji finansowej z płynnością sugerują, że nadal trudno mówić o końcu kryzysu w branży. Trudno też spodziewać się, by każdorazowo z pomocą spieszyły władze państwowe, jak miało to miejsce w przypadku Bear Sterns czy ostatnio Fannie Mae i Freddie Mac.
Brak pozytywnych informacji dotyczących koniunktury gospodarczej pogłębi dotychczasową przecenę. W przypadku przełamania tegorocznych minimów kolejne wsparcie dla WIG20 znajduje się dopiero w okolicach 2270 pkt. WIG natomiast może spaść do 35-36 tys. pkt. Jest to poziom, gdzie zatrzymały się spadki w czerwcu 2006 r. Ryzyko realizacji spadkowego scenariusza pogłębiają doniesienia spółek giełdowych. Coraz częściej informują one o tym, że spowolnienie koniunktury już wkrótce zacznie mieć przełożenie na ich wyniki. W piątek wiceprezes Lotosu zapowiedział, że w przyszłym kwartale nie należy oczekiwać poprawy poziomu zysków wykazanego w ostatnim raporcie okresowym. To już kolejna tego typu wypowiedź po informacjach podanych przez Budimex. Coraz wyraźniej też widać, że osłabienie tempa rozwoju nie dotyczy tylko jednego sektora.