Do niedawna wydawało się, że w przewidywalnej przyszłości giełdy w Bukareszcie nie czekają żadne znaczące zmiany. Tymczasem okazuje się, że Rumunia może stać się kolejnym polem starcia pomiędzy głównymi operatorami w Europie.
Cytowany przez dziennik "Business Standard" Stere Farmache, prezes giełdy w Bukareszcie (Bursa de Valori Bucuresti, BVB), ujawnił, że prowadzi rozmowy z europejskimi operatorami, mającymi ochotę na jej akcje. Chodzić może m.in. o Wiener Boerse, która już się nimi interesowała. Jej członkowie, np. Raiffeisen, posiadają już niewielkie udziały BVB. Pewnym ograniczeniem dla zagranicznych inwestorów jest to, że jeden podmiot nie może przejąć więcej niż 5 proc. akcji.
Tymczasem niektóre domy maklerskie, nie czekając na pojawienie się nowej strategii operatora, same wystawiły na sprzedaż posiadane udziały. Według "Business Standard", w końcu sierpnia aktywnych było dziewięć takich ofert. W sumie chodzi o kilka procent akcji. Co ciekawe, nie było chętnych. Domy maklerskie deklarują, że będą odnawiać oferty tak długo, aż znajdą nabywców. I opuszczają cenę - kilka miesięcy temu chciały za akcję 180 lejów, teraz żądają od 60 do 120. Gdyby przyjąć średnią 90 lejów, to giełda byłaby warta prawie 700 mln lejów, czyli około 650 mln zł. Przypomnijmy, że przed rokiem polski rząd wycenił GPW na 1,8 mld zł, a kapitalizacja naszego rynku jest prawie osiem razy wyższa niż rumuńskiego. - Wydaje mi się, że akcjonariusze chcą bardzo wygórowanej ceny. Ale jeśli pojawi się twardy negocjator, pewnie spuszczą z tonu - mówi "Parkietowi" Camil Apostol, bukareszteński analityk Societe Generale.
Czy rumuńskie akcje mogłaby kupić GPW? - Zarząd zdecydował, by tego nie komentować - powiedział Dariusz Marszałek, odpowiedzialny za kontakty z mediami. W podobnych sytuacjach GPW podkreśla zwykle chęć konsolidacji rynków w regionie. Komentarza odmówiła raz - gdy okazało się, że do kupienia będzie giełda w Pradze.
Czy ruch wokół giełdy może świadczyć o tym, że władze mogą znieść 5-proc. limit? - Nie zapominajmy, że każde prawo może zostać zmienione w razie zainteresowania - napisała w przesłanym nam oświadczeniu Roxana Dragan, menedżer z Fortius Finance, domu maklerskiego, który chciałby sprzedać około 1 proc. udziałów w BVB.