Lehman Brothers miał za sobą 158 lat historii, przetrwał bankructwa firm kolejowych w XIX wieku, wielki kryzys lat 30. czy plajtę funduszu hedgingowego Long Term Capital Management dekadę temu. Merrill Lynch działał z powodzeniem niewiele krócej, bo od prawie stu lat. Wydawało się, że to bardzo silne instytucje - w końcu znajdowały się w czołówce banków inwestycyjnych z Wall Street, a Merrill był zarazem największym w USA domem maklerskim i właścicielem jednej z największych firm zarządzających pieniędzmi - Black Rock. Do czasu. Kryzysowi na rynku kredytów hipotecznych, trapiącemu amerykańską gospodarkę i światowy rynek finansowy od poprzednich wakacji, nie zdołały się oprzeć.
Rozmowy bez efektu
Większy dramat rozegrał się w przypadku Lehmana, który został zmuszony wczoraj rano złożyć do sądu wniosek o ochronę przed wierzycielami. Tylko takie wyjście zostało szefom firmy, na czele z dyrektorem generalnym Richardem Fuldem (najdłużej urzędujący prezes na Wall Street), gdy po prowadzonych w weekend rozmowach, pilotowanych przez sekretarza skarbu USA Henry?ego Paulsona i szefa nowojorskiego oddziału Fedu Timothy Geithnera, okazało się, że chętnych na przejęcie Lehmana nie ma. Pierwszy wycofał się brytyjski bank Barclays, gdy władze USA odmówiły gwarancji. Potem poddał się Bank of America.
Lehman upadł, bo miał za dużo aktywów opartych na ryzykownych kredytach hipotecznych, które spowodowały straty firmy. Gdy z rozmów o udzieleniu mu wsparcia kapitałowego w zeszły poniedziałek wycofał się Korea Development Bank, akcje Lehmana w ciągu tygodnia straciły 70 proc. wartości. Wczoraj taniały nawet 94 proc. i kosztowały marne 21 centów.
Teoretycznie Lehman ma szansę na powrót do biznesu. Skorzystał z rozdziału 11 amerykańskiego prawa upadłościowego, czyli może próbować gromadzić pieniądze, sprzedając wybrane aktywa, i może układać się z wierzycielami. Musiałby jednak wyzbyć się zobowiązań, które są gigantyczne. Sięgają 613 mld USD. Mierząc tą miarą, bankructwo Lehmana jest największą plajtą, jaka zdarzyła się za Atlantykiem - większą niż upadłości WorldComu czy Enronu z poprzedniej bessy.