Kryzys w branży finansowej zaostrza się i szkodzi giełdom

Bankructwa Enronu i WorldComu sprzed kilku lat przestrzegają, że obecna bessa może wkraczać w okres przynoszący największe straty inwestorom

Aktualizacja: 26.02.2017 13:10 Publikacja: 16.09.2008 04:10

Poniedziałkowa wyprzedaż polskich akcji sprowadziła notowania indeksu WIG, obrazującego kondycję najszerszej grupy spółek z naszej giełdy, w pobliże tegorocznego minimum. Do jego wyrównania zabrakło około 200 pkt. WIG zamknął dzień na poziomie 37 705 pkt. Stracił 3,6 proc. Nowe minimum bessy ustanowił natomiast WIG20. Akcje blue chips poszły wczoraj w dół o 3,8 proc. i znalazły się na najniższym poziomie od jesieni 2005 r. Pozostający wczoraj w centrum uwagi sektor bankowy zniżkował o 4,5 proc. Wyprzedaży nie oparły się też małe i średnie spółki. sWIG80 po stracie 3,5 proc. znalazł się na najniższym poziomie od ponad dwóch lat.

Zastanawiająca analogia

Przyczynami gwałtownego pogorszenia nastrojów na warszawskiej giełdzie były wydarzenia w Ameryce związane z sektorem bankowym. Wniosek o ochronę przed wierzycielami złożył Lehman Brothers. Oznacza to w praktyce bankructwo tej spółki, wartej rok temu na giełdzie 800 mld USD. Zapowiedź przejęcia Merrill Lyncha przez Bank of America uratowała zapewne tę pierwszą firmę przed podobnymi kłopotami, które ma Lehman Brothers. Planu pozyskania kapitału nie był w stanie przedstawić AIG, największy w Ameryce ubezpieczyciel. Do tego niechęć amerykańskiego sekretarza skarbu Henry?ego Paulsona do zaangażowania federalnych środków w ratowanie Lehman Brothers pokazała, że administracja Stanów Zjednoczonych nie jest skłonna płacić za błędy zarządów prywatnych firm. Wrażenie, że może za nie płacić, pozostawiła akcja ratunkowa sprzed ponad tygodnia, kiedy pomocy udzielono gwarantom kredytów hipotecznych - Fannie Mae i Freddie Mac.

Bankructwo tak wielkiej instytucji jak Lehman Brothers nasuwa na myśl porównanie z upadkiem Enronu, spółki z branży energetycznej, w grudniu 2001 r. Był on początkiem złej serii, której kulminacją było bankructwo giganta z branży telekomunikacyjnej WorldComu w II połowie lipca 2002 r. Podłoże obecnej sytuacji i tej sprzed ponad 6 lat jest zupełnie inne (wtedy chodziło o kreatywną księgowość), ale jednak zarówno wtedy, jak i teraz słabość została obnażona w wyniku zjawisk gospodarczych.

Jak w czasach Enronu i WorldComu zachowywała się amerykańska giełda? Okazuje się, że na okres między bankructwami obu przedsiębiorstw przypadła najgorsza część bessy. Indeks S&P 500 przez ten czas stracił około 30 proc. Od szczytu hossy internetowej z marca 2000 r. do upadku Enronu poszedł w dół prawie o jedną czwartą. Dziś straty od ubiegłorocznego maksimum przekraczają jedną piątą. Taka analogia oznaczałaby, że największa część bessy przed nami.

Natomiast z perspektywy naszego parkietu wydarzenia miały odmienną dynamikę. Od wiosny 2000 r. do bankructwa Enronu WIG stracił prawie 38 proc., by potem do upadku WorldComu pójść w dół już tylko o niecałą jedną dziesiątą. W takiej sytuacji obecna wyprzedaż skłaniałaby raczej do zastanowienia się nad kupnem walorów niż panicznej ich wyprzedaży. Wszak obawy przed bankructwami w branży finansowej towarzyszą nam od długiego czasu i miały szansę zostać zdyskontowane już wcześniej.

Emocje rządzą rynkiem

Zapytani przez "Parkiet" analitycy spodziewają się dalszych spadków na warszawskim parkiecie. Oceniają, że sytuacja na GPW nie poprawi się, dopóki WIG20 nie spadnie do poziomu 1800-2200 pkt (wczoraj 2363,7 pkt), a WIG do 28 000-31 500 pkt. Tomasz Jerzyk z DM BZ WBK uważa, że w najbliższym czasie mocniej będzie tracił WIG20. - Poprzednie fale spadkowe w głównej mierze dotyczyły małych i średnich spółek. Teraz w gorszej sytuacji znajdą się firmy duże - mówi Jerzyk. Analityk nie spodziewa się rychłej poprawy sytuacji. - Zejście poniżej dołków z lipca daje sygnał do dalszej wyprzedaży. Na rynku nie widać zbyt wielu chętnych do zakupów, co również nie jest dobrym prognostykiem - dodaje.Na rynku dominuje pesymizm. Aż 65 proc. ankietowanych przez nas analityków uważa, że wciąż należy się wstrzymywać z zakupami akcji. Pojawiają się już jednak głosy, że powoli można zacząć je rozważać. Ci, którzy opowiadają się za zakupami, przewidują jednak, że indeksy mogą dalej spadać. - Obecnie rynkiem rządzą emocje. Dlatego ciężko jest przewidzieć, kiedy osiągniemy dołek - mówi Michał Marczak z DI BRE Banku. - Wydaje mi się, że rynek jest dobry do kupowania. Nie oznacza to jednak, że nie będzie spadał dalej. Te spadki należy jednak wykorzystać do zakupów - dodaje.

Eksperci zdecydowanie odradzają zakupy inwestorom, którzy chcieliby zarobić szybko. - Daytraderzy powinni w takich momentach czekać poza rynkiem, gdyż ryzyko straty jest zbyt duże. Ale jeżeli ktoś ma np. trzyletni horyzont inwestycyjny, to uważam, że może wchodzić na rynek z dużym prawdopodobieństwem, że zarobi - ocenia rozmówca pragnący zachować anonimowość.

Najwięksi optymiści przewidują, że wrzesień i październik będą jeszcze trudne, a potem nastąpi uspokojenie na giełdzie. Większość uważa jednak, że sytuacja ustabilizuje się dopiero na początku 2009 r., a krótkookresowe wzrosty w ostatnich miesiącach 2008 r. będą miały charakter spekulacyjny.

Bankructwo Lehman Brothers zbiera żniwo wśród polskich firm - M.W. Trade zakończył już współpracę ze spółką tego amerykańskiego banku.

Gwałtowne zmiany dolara

Wczoraj traciły nie tylko akcje. W dół szły notowania surowców. Inwestorzy obawiali się, że zaostrzenie się problemów sektora finansowego będzie jeszcze większym wyzwaniem dla globalnej gospodarki. Dane makroekonomiczne nie były krzepiące. Produkcja przemysłowa w USA spadła bardziej, niż oczekiwano, a indeks aktywności Empire State spadł do minus 7,4 pkt. W Chinach zdecydowano się obniżyć stopy procentowe, obawiając się negatywnego wpływu amerykańskich kłopotów na gospodarkę Państwa Środka. Gwałtownie zmieniały się notowania dolara. Euro najpierw wzrosło do 1,45 USD, by potem spaść poniżej 1,42 USD. To miało wpływ na złotego, który najpierw zyskał, by potem stracić. Euro podrożało o 1 gr, dolar poszedł w górę o 2 grosze.

Andrzej Sławiński,

członek Rady Polityki Pieniężnej

Świat nie stracił zaufania do największych instytucji finansowych, ale do instrumentów strukturyzowanych, które one emitowały. Baza kapitałowa naszych banków jest taka, że na pokrycie ewentualnych strat mają kapitał. ISB

Katarzyna Zajdel-

-Kurowska,

wiceminister finansów

Wahania cen instrumentów finansowych w Polsce wynikają z efektów pośrednich i powinny mieć charakter krótkotrwały. Fundamenty naszej gospodarki są mocne, a sytuacja instytucji

finansowych stabilna. PAP

Maciej Reluga,

główny ekonomista BZ WBK

Problemy instytucji finansowych w USA oznaczają, że niepewność na rynkach się przedłuży.

Będzie to miało wpływ na polską giełdę, ale tylko psychologiczny. Złoty

będzie pod wpływem wahań kursu eurodolara.

Roman Karkosik,

inwestor giełdowy

Sytuacja na rynkach światowych zrobiła się bardzo niestabilna. Moim

zdaniem, taka "szarpanina" potrwa jeszcze co najmniej pół roku, oczekuję

poprawy koniunktury na wiosnę 2009 roku.

Krzysztof Moska,

inwestor giełdowy

Rynek jest mocno

rozchwiany. Sam nie patrzę na całą giełdę, tylko na wybrane spółki. Jeśli

widzę, że któraś z nich ma duży potencjał, to wtedy w nią inwestuję. Jeśli firma traci w moich oczach,

to z niej wychodzę.

Alan Greenspan,

były szef Fed

Doświadczamy kryzysu, który zdarza się raz na 100 lat. Zanim się skończy,

mogą nastąpić bankructwa jeszcze innych dużych firm. Nie wierzę, że nie

będzie to miało realnego wpływu na światową

gospodarkę. cnn.com

Jean-Claude Trichet,

prezes EBC

Europejski Bank

Centralny kontynuuje

monitorowanie warunków na Dominique Strauss-Kahn, szef MFW

Straty sektora finansowego z powodu kryzysu subprime wyniosą 1 bilion USD. To, co się dzieje, zgodne jest z naszymi wcześniejszymi ocenami. Konsekwencje nie zakończyły się, jeszcze wiele się wydarzy. PAP/Bloomberg

Pytania do...

Tomasza Koraba, wiceprezesa

i zarządzającego w Opera TFI

Na parkiecie polała się krew - warto już kupować?

Ja bym jeszcze nie wyciągał rąk po akcje. Za dużo jest niewiadomych.

Ile jeszcze indeksy spadną - nie wiadomo nigdy. Co więc musi się wyjaśnić?

Musimy wiedzieć, co jeszcze pójdzie w dół - w kogo trafią odpryski upadku Lehman Brothers. Najważniejsza jest kwestia papierów dłużnych emitowanych przez ten bank. Lehman Brothers ich już pewnie nie spienięży. Pytanie, kto ma ich dużo i kto przez to dużo na nich straci.

Mają je pewnie fundusze hedgingowe...

Dokładnie tak. Zapewne będą teraz szybko likwidować te pozycje. To z kolei najpewniej wywoła efekt kuli śnieżnej - papiery będą tanieć w zawrotnym tempie. Straty ich posiadaczy będą w takim samym tempie rosnąć.

W kogo jeszcze mogą trafić te odpryski?

We wszystkich. Bankructwo Lehman Brothers tylko dolewa oliwy do ognia, który pali się już od dawna. Chodzi o dostępność kredytów - i tych konsumenckich, i hipotecznych, i dla firm. Już teraz przecież amerykańskie kredyty hipoteczne są najdroższe od wielu lat, i to mimo że stopy procentowe stoją w miejscu.

Jak upadek Lehman Brothers zmieni podejście do inwestowania? Gdy pozytywnie rozstrzygną się wspomniane przez Pana niewiadome, inwestorzy z większym optymizmem będą patrzeć na akcje?

Jest spora szansa, że to jest to, na co czekał rynek. To bankructwo może na dłuższą metę oczyścić atmosferę. Mamy dobre ku temu warunki: tanieją surowce, presja płacowa spada, po pożarze na rynkach finansowych zostanie wkrótce już tylko popiół. Inwestorzy mogą za chwilę uznać, że nie ma już trupów w szafach - bo nie ma już szaf.

Wiesława Rozłuckiego,

byłego prezesa GPW

Na warszawskiej giełdzie inwestorzy masowo wyprzedają akcje. Czy to już panika?

Nie podzielam takiej opinii. Uważam, że obecne spadki mają fundamentalne podstawy. Bankructwo Lehman Brothers, przejęcie Merrill Lyncha i kłopoty AIG - to aż nadto wystarczające powody do wyprzedaży akcji, również w Warszawie. W tej sytuacji to, co się dzieje na GPW, trafnie oddaje nastrój inwestorów.

Skoro reakcje są trafne, to czy należy spodziewać się dalszych zniżek?

Niekoniecznie. Dzisiejsze spadki są znaczne, ale wiadomo z jakiego powodu. To typowa reakcja na negatywne informacje.

Jak zatem może wyglądać sytuacja w najbliższych tygodniach i miesiącach?

Jeśli nie będzie kolejnych negatywnych i nieoczekiwanych zdarzeń, to na warszawskiej giełdzie powinna nastąpić stabilizacja. Na razie główną przyczyną spadków są kłopoty międzynarodowych instytucji finansowych. Stan polskiego rynku nadal jest dobry.

Czy w tej sytuacji warto kupować akcje na warszawskiej giełdzie?

Moim zdaniem, to dobry moment do rozpoczęcia kupowania akcji. Ich kursy są wystarczająco niskie, aby podjąć taką decyzję. Nie oznacza to oczywiście, że za trzy miesiące będziemy mieć już wyceny powyżej obecnych kursów. W czasie bessy nie należy jednak czekać na moment odbicia, bo może się okazać, że przegapiliśmy najlepszy czas do zbudowania dobrego portfela akcji.

W długiej perspektywie jestem przekonany, że zakupy przyniosą dodatnie stopy zwrotu. Kupować trzeba stopniowo. W krótkim okresie mogą występować jeszcze jakieś spadki, zwłaszcza jeśli pojawią się istotne i niespodziewane zdarzenia, czego nigdy nie można wykluczyć.

Wojciecha Kwaśniaka, byłego szefa nadzoru bankowego

Jaki może być wpływ upadłości Lehman Brothers na sytuację amerykańskich banków?

Banki inwestycyjne nie przyjmują depozytów. Ale na dużą skalę emitują strukturyzowane instrumenty dłużne. W tym wypadku chodzi o papiery powiąTeraz należy obserwować, jak znaczący będzie wpływ tego przypadku i innych podobnych na konieczność odpisów w związku z utratą wartości tych papierów oraz na wyniki sektora bankowego nie tylko w Ameryce, ale w szczególności w Europie. Przykład amerykański pokazuje, że jeśli ktoś źle zarządza ryzykiem, to bez względu na długą tradycję działania naraża się na problemy.

Dlaczego władze USA nie udzieliły pomocy Lehman

Brothers, jak było np. przy Bear Stearns?

Bank faktycznie starał się o taką pomoc. A jeśli jej odmówiono, to widocznie uznano, że koszty dla jego wierzycieli będą ponoszone w dużej mierze poza Ameryką.

Jakie mogą być konsekwencje dla naszych banków?

U nas banki ciągle działają, jakby na świecie nic się nie stało. Są cały czas bardzo ekspansywne. Myślę, że już wkrótce będą musiały zweryfikować swoje strategie. Trzeba też będzie obserwować, jak ta sytuacja wpłynie na siłę międzynarodowych instytucji, które są inwestorami wybranych polskich banków.

Jeremy?ego Stretcha, stratega Rabobanku International

Wczoraj nastroje na giełdach całego świata determinowane były przez informacje z sektora bankowego w USA. Jak długo jeszcze amerykańskie banki określać będą sytuację na rynkach?

To prawda, że w ostatnim tygodniu mieliśmy do czynienia z zalewem pesymistycznych wiadomości z rynku amerykańskiego. Pełnią one funkcję swego rodzaju katalizatorów nastrojów inwestorów. Ale z drugiej strony Fed i władze w ogóle robiły w tych dniach wszystko, co można, by pokazać, że nie pozwolą na destabilizację sektora bankowego. To może zaprocentować.

Na europejskich giełdach panowała większa nerwowość niż na amerykańskich. W USA inwestorzy są bardziej opanowani?

Rzeczywiście, giełdy w Europie otworzyły się dużymi spadkami indeksów. To, że zaczynają one wcześniej, sprawia, że biorą na siebie ciężar porannych informacji.

Kiedy, Pana zdaniem, skończy się bessa?

Nerwowość będzie się utrzymywać. Musi nadejść jeszcze trochę niekorzystnych informacji z USA. Jednak z każdą kolejną jesteśmy bliżej końca tego niedobrego okresu. Sądzę, że spadki mogą skończyć się na przełomie I i II kw. 2009 r.

WIG20 poniżej lipcowego dołka

Zniżka z wczorajszej sesji sprowadziła notowania WIG20 poniżej lipcowego minimum. To zły znak dla całej naszej giełdy, zapowiadający, że taki sam scenariusz stanie się udziałem WIG, indeksu opisującego notowania szerokiego grona giełdowych spółek. Fatalnie wypadają nadal rynki wschodzące. Szkodzi im zarówno globalne spowolnienie gospodarcze, które przekłada się na kondycję ekonomiczną państw rozwijających się, jak również wyprzedaż surowców oraz generalny odwrót od ryzykownych aktywów. Obecna na wykresie MSCI EM (indeks rynków wschodzących) formacja głowy z ramionami zapowiada zniżkę indeksu w okolice 730 pkt,

z 840 pkt obecnie. O obronę wsparcia w postaci tegorocznego minimum wciąż walczy amerykański S&P 500. Nie przełamał go też jeszcze europejski DJ Stoxx 600.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy