Musimy udzielać pożyczek z wyższymi marżami

Z Janem Bujakiem, pierwszym wiceprezesem Fortis Bank Polska, o negocjacjach z KNF i przygotowaniach do fuzji z Dominet Bankiem rozmawia Piotr Rutkowski

Aktualizacja: 26.02.2017 12:40 Publikacja: 17.09.2008 07:51

Panie prezesie - media niedawno spekulowały, że ze względu na kłopoty finansowe grupy Fortis, polski bank będzie na sprzedaż. Czy w tych plotkach było chociaż ziarno prawdy?

Na początek sprostuję tezę jakoby grupa miała kłopoty. Obecnie Fortis jest na etapie finalizowania przejęcia części ABN AMRO. W ramach planu finansowania tego przejęcia, Fortis zdecydował się nie wypłacać swoim akcjonariuszom dywidendy zaliczkowej i zaproponował, żeby dywidenda z zysku osiągniętego w roku 2008 wypłacona została nie w gotówce, lecz w postaci akcji spółki. Powyższy plan wywołał niezadowolenie akcjonariuszy i spadek cen akcji.

Chcę jednak podkreślić, że wyniki finansowe Fortisu są satysfakcjonujące - w pierwszym półroczu grupa osiągnęła zysk w wysokości ponad 1,6 mld euro. Przyzna Pan, że w porównaniu z wieloma globalnymi instytucjami finansowymi borykającymi się ze stratami spowodowanymi kryzysem na rynku subprime, jest to dobre osiągnięcie. Spółki działające w Polsce - Fortis Bank Polska, Dominet Bank, Fortis Lease, Fortis Commercial Finance, Fortis Private Investments oraz Inter Życie (spółka ubezpieczeniowa zakupiona kilka miesięcy temu) - są strategicznymi aktywami naszego właściciela.

Strategia Fortisu zakłada, że 30 procent zysku grupy ma pochodzić spoza Beneluksu. Na razie jest to około 20 procent. Rynek polski jest przez grupę uznawany za strategiczny. Jeśli więc Fortis zdecydowałby się na sprzedaż tak perspektywicznych aktywów, z pewnością nie spodobałoby się to ani inwestorom, ani analitykom.

Fortis stawia więc Wam wymagania dotyczące zysków, które powinniście mu przynosić. Czy je spełniacie?

Wręcz je przekraczamy. Zakładaliśmy, że w 2010 roku chcemy osiągnąć poziom zwrotu z kapitału 20 proc. oraz wskaźnik koszty do dochodów w okolicach 50 proc. Po pierwszym półroczu 2008 roku ten pierwszy wskaźnik wyniósł 21 proc., a drugi 50 proc. A perspektywy są jeszcze lepsze - głównie dzięki bankowości korporacyjnej, która przynosi ogromną część naszych zysków, oraz dzięki obsłudze małych i średnich firm, którym oferujemy różne formy finansowania oraz wsparcie w pozyskiwaniu dotacji unijnych. Jesteśmy także zadowoleni z rezultatów osiąganych w segmencie zamożnych klientów indywidualnych (personal banking). Rozwijać się będzie również private banking.

Dalszy rozwój wymaga jednak inwestycji. Czy "kłopoty" Waszego właściciela nie wpłyną na ich wielkość?

Generujemy na tyle duże zyski, że obecnie jesteśmy w stanie finansować nasz rozwój wyłącznie z nich. Warto przy tym zaznaczyć, że ten Fortis, który rzekomo ma kłopoty, jako nasz główny akcjonariusz podjął niedawno decyzję, żeby Fortis Bank Polska nie wypłacał dywidendy. Cały zysk za 2007 rok - 168 mln zł - pozostawiono w spółce. Ta polityka będzie nadal prowadzona. Z pozyskiwaniem finansowania związana jest także umowa z Komisją Nadzoru Finansowego, że płynność akcji zostanie zwiększona do 10-15 procent (obecnie niecały 1 proc. - przyp. red.). W tym celu rozważane są dwa scenariusze. Pierwszy to sprzedaż akcji przez naszego właściciela i drugi, do którego za zgodą Fortisu będziemy dążyć, to podniesienie kapitału. Będzie to emisja nowych akcji skierowana do akcjonariuszy spoza grupy Fortis. Nawet jednak biorąc pod uwagę jedynie te zyski, które sami generujemy, możemy finansować inwestycje z bieżących zysków.

Jak przebiegają negocjacje z KNF w sprawie przedłużenia okresu, w którym Fortis powinien przeprowadzić emisję? Do końca I kwartału 2009 roku zostało już niewiele czasu. Czy macie jakiś plan awaryjny na wypadek, gdyby nadzór nie zgodził się na przedłużenie tego czasu?

Według obecnych ustaleń, musimy to zrobić do końca I kwartału 2009 r. Złożyliśmy jednak wniosek do KNF w sprawie przedłużenia tego terminu. Tłumaczymy to nadzorowi złą sytuacją na giełdzie. Poza tym chcielibyśmy przeprowadzić emisję akcji Fortis Banku już po połączeniu z Dominet Bankiem, a fuzja jest zaplanowana na 1 lipca 2009 r. Przedstawiciele KNF odnoszą się do tego ze zrozumieniem. Decyzję podejmuje jednak cała komisja, istnieje więc pewne ryzyko, że termin nie zostanie zmieniony. Wtedy zdecydowalibyśmy się na emisję akcji do inwestorów instytucjonalnych.

To Wasz plan awaryjny? Czyli wykluczacie sprzedaż papierów przez Waszego głównego akcjonariusza?

Na tym etapie tak.

A kiedy spodziewacie się decyzji KNF?

Myślę, że najpóźniej w październiku lub listopadzie. Komisja zdaje sobie sprawę, że przygotowanie emisji wymaga czasu.

Jaka byłaby jej wielkość?

Pomiędzy 500 mln a 1 mld zł.

Skoro macie tyle pieniędzy, to czy planujecie inwestycje poza krajem?

Obecnie nie mamy takich planów. Będziemy się skupiać na rozwoju centrum rozliczeniowego, które prowadzimy dla grupy Fortis. Obecnie obsługujemy w nim spółki z Europy Środkowej i Północnej, a od niedawna także Francję i Szwajcarię. Mamy także centrum IT, które zatrudnia 41 osób i tworzy rozwiązania komputerowe dla spółek z całej grupy.

Czy centrum back-office?owe będzie przejmować obsługę kolejnych krajów?

Zakres usług systematycznie się rozszerza. Mamy plany przejmowania rozliczeń z kolejnych krajów - choć na razie spoza Beneluksu. Nie mogę jednak na razie powiedzieć, które to będą państwa. Niemniej uzgodniliśmy z grupą, że systematycznie będziemy przejmować obsługę kolejnych spółek.

Wracając do "problemów" Waszej grupy. Jej przedstawiciele nie ukrywają, że zwiększyła ona awersję do ryzyka. Czy Wy także zmniejszyliście swój apetyt na ryzyko?

Zawsze byliśmy ostrożni. Na to jednak nie ma wpływu sytuacja grupy. Obserwujemy gospodarkę i w obliczu nieuniknionego spowolnienia rozwoju ostrożniej podchodzimy do zawieranych kontraktów.

Bardziej ostrożnie podchodzicie do udzielania kredytów dla przedsiębiorstw?

Tak. Wiąże się to również z rewizją polityki cenowej.

W jaki sposób?

W niektórych przypadkach musimy udzielać kredytów z wyższymi marżami, aby w ten sposób pokrywać koszty związane z ryzykiem.

Jak się do tej ostrożności ma kredyt na 300 mln zł dla Vistuli & Wólczanki. To była pożyczka na ryzykowne przedsięwzięcie?

Jesteśmy pewni, że nasz klient dobrze zarządza swoim biznesem i ryzyko banku jest w tej transakcji pod kontrolą.

Przechodząc do bankowości detalicznej. Czy majowa rezygnacja z udzielania kredytów hipotecznych we frankach szwajcarskich była z tym związana? Czy nie żałujecie tej decyzji?

Tu potrzeba drobnego sprostowania. W Fortis Bank Polska udzielamy kredytów we frankach szwajcarskich, ale nie wszystkim klientom. Tę ofertę pozostawiliśmy klientom private bankingu. Stwierdziliśmy bowiem, że klienci tego segmentu bardzo dobrze rozumieją ryzyko związane z zaciąganiem zobowiązań w walutach obcych.

A pozostali klienci? Dlaczego odebraliście im tę możliwość?

Kwestia podejmowania tego ryzyka od dawna jest przedmiotem dyskusji wśród bankowców. Nie jestem co prawda zwolennikiem całkowitego zakazu udzielania tego typu pożyczek, ale bank, jako instytucja zaufania publicznego, nie może narażać klienta na ryzyko, którego klient sam do końca nie rozumie i nie może się przed nim zabezpieczyć. Umocnienie złotego w ostatnich latach było bardzo silne, co więcej, już mieliśmy do czynienia z pewną korektą, na której klienci zaciągający kredyty w ostatnim czasie mogli sporo stracić. Być może wkrótce będą żałować swojej decyzji?

Przejdźmy do kwestii fuzji z Dominet Bankiem?

Prace nad fuzją są na bardzo zaawansowanym etapie. Podjęliśmy już decyzję nie tylko na temat składu przyszłego zarządu, o czym niedawno informowaliśmy, ale także w sprawie dyrektorów bezpośrednio im podlegających. Pozwala to uniknąć niepewności, która jest związana z takimi procesami jak fuzja. W naszym przypadku obawę o utratę pracy ogranicza też komplementarność obydwu instytucji. Obie spółki zajmują się zupełnie innymi segmentami bankowości. Co więcej, ze względu na rozwój, raczej będziemy zatrudniać, niż zwalniać pracowników. Natomiast decyzje o obsadzie niższych stanowisk podejmiemy już w bieżącym miesiącu, czyli prawie rok przed przewidywaną datą prawnego połączenia.

Nie jesteście przygotowani na żadne problemy?

Oczywiście, pewne dymisje i zwolnienia będą, ale właśnie te działania, o których wspomniałem, mają wyznaczyć nowe standardy w zakresie fuzji bankowych.

Na razie planujecie rozwój sieci placówek Dominetu, czy po fuzji zachowają one swoje logo?

Nie. Bank będzie działał pod logo Fortis.

Jesteście przy tym kolejnym bankiem, który chce zbudować "setki" oddziałów. Wielu ekspertów mówi jednak, że będą one klientom coraz mniej potrzebne. Czy nie obawiacie się, że nowe placówki będą świecić pustkami?

W obszarze bankowości detalicznej zamierzamy się teraz skupić na rozwoju obsługi małych firm oraz segmentu consumer finance, przy jednoczesnym utrzymaniu jakości usług, które oferujemy klientom personal bankingu. Aby dotrzeć do drobnego klienta indywidualnego, musimy rozwinąć sieć oddziałów. Tutaj także liczymy na efekt synergii - Fortis jest już bowiem obecny w największych polskich aglomeracjach, a Dominet jest odpowiedzialny za rozwój sieci w mniejszych miejscowościach. Jeśli natomiast chodzi o skalę tych inwestycji, to są one jeszcze przedmiotem analiz, jakie przeprowadzamy przy tworzeniu biznesplanu na kolejne lata. Założenia mogą być więc jeszcze zaktualizowane.

Fortis był dotychczas kojarzony z bankiem dla klasy średniej i wyższej. Czy nie obawiacie się, że po zmianie nazwy z Dominet na Fortis, część klientów tego drugiego może być zawiedziona staniem w długiej kolejce do oddziału swojego banku?

Te problemy można rozwiązać poprzez właściwą segmentację obsługi klienta. Rzeczywiście, nie wyobrażam sobie, żeby klient naszego private bankingu stał w kolejce. Wypracujemy takie rozwiązania, dzięki którym klient będzie korzystał z tego, że mamy szerszą sieć dystrybucji. Ale z drugiej strony nie powinien odczuć negatywnego wpływu fuzji na jakość obsługi.

Wiele banków zapowiada walkę o obsługę małych i średnich firm. Jak zamierzacie bronić się przed rozpoczynającymi działalność Aliorem i Allianzem?

Od początku funkcjonowania Fortis stawia na obsługę tego sektora. Naszą przewagą jest więc doświadczenie zatrudnianych doradców oraz długoterminowe relacje, które utrzymujemy z naszymi klientami. Nie obawiamy się, że nowe banki zabiorą nam naszych klientów.

W tym roku - ze względu na trwającą bessę na rynkach finansowych - spadły zyski banków ze sprzedaży funduszy inwestycyjnych. Kiedy, Pana zdaniem, to źródło przychodów powróci do poziomów sprzed roku?

Krótkoterminowo, rzeczywiście banki zbyt wiele na tym nie zarobią. Ale sektor znajduje sobie inne źródła dochodów. Teraz banki coraz lepiej zarabiają na depozytach, ale również na sprzedaży inwestycji strukturyzowanych. Przyszłość może też należeć do produktów przezna- czonych dla przedsiębiorstw. Mamy bardzo dobre wyniki na sprzedaży instrumentów zabezpieczających firmy przed ryzykiem walutowym i stopy procentowej, ale także zmiany cen metali czy ropy naftowej.

W dłuższym terminie zyski ze sprzedaży funduszy z pewnością jednak wrócą do poprzednich poziomów.

Dziękuję za rozmowę.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy