Przejdźmy do kwestii fuzji z Dominet Bankiem?
Prace nad fuzją są na bardzo zaawansowanym etapie. Podjęliśmy już decyzję nie tylko na temat składu przyszłego zarządu, o czym niedawno informowaliśmy, ale także w sprawie dyrektorów bezpośrednio im podlegających. Pozwala to uniknąć niepewności, która jest związana z takimi procesami jak fuzja. W naszym przypadku obawę o utratę pracy ogranicza też komplementarność obydwu instytucji. Obie spółki zajmują się zupełnie innymi segmentami bankowości. Co więcej, ze względu na rozwój, raczej będziemy zatrudniać, niż zwalniać pracowników. Natomiast decyzje o obsadzie niższych stanowisk podejmiemy już w bieżącym miesiącu, czyli prawie rok przed przewidywaną datą prawnego połączenia.
Nie jesteście przygotowani na żadne problemy?
Oczywiście, pewne dymisje i zwolnienia będą, ale właśnie te działania, o których wspomniałem, mają wyznaczyć nowe standardy w zakresie fuzji bankowych.
Na razie planujecie rozwój sieci placówek Dominetu, czy po fuzji zachowają one swoje logo?
Nie. Bank będzie działał pod logo Fortis.
Jesteście przy tym kolejnym bankiem, który chce zbudować "setki" oddziałów. Wielu ekspertów mówi jednak, że będą one klientom coraz mniej potrzebne. Czy nie obawiacie się, że nowe placówki będą świecić pustkami?
W obszarze bankowości detalicznej zamierzamy się teraz skupić na rozwoju obsługi małych firm oraz segmentu consumer finance, przy jednoczesnym utrzymaniu jakości usług, które oferujemy klientom personal bankingu. Aby dotrzeć do drobnego klienta indywidualnego, musimy rozwinąć sieć oddziałów. Tutaj także liczymy na efekt synergii - Fortis jest już bowiem obecny w największych polskich aglomeracjach, a Dominet jest odpowiedzialny za rozwój sieci w mniejszych miejscowościach. Jeśli natomiast chodzi o skalę tych inwestycji, to są one jeszcze przedmiotem analiz, jakie przeprowadzamy przy tworzeniu biznesplanu na kolejne lata. Założenia mogą być więc jeszcze zaktualizowane.
Fortis był dotychczas kojarzony z bankiem dla klasy średniej i wyższej. Czy nie obawiacie się, że po zmianie nazwy z Dominet na Fortis, część klientów tego drugiego może być zawiedziona staniem w długiej kolejce do oddziału swojego banku?
Te problemy można rozwiązać poprzez właściwą segmentację obsługi klienta. Rzeczywiście, nie wyobrażam sobie, żeby klient naszego private bankingu stał w kolejce. Wypracujemy takie rozwiązania, dzięki którym klient będzie korzystał z tego, że mamy szerszą sieć dystrybucji. Ale z drugiej strony nie powinien odczuć negatywnego wpływu fuzji na jakość obsługi.
Wiele banków zapowiada walkę o obsługę małych i średnich firm. Jak zamierzacie bronić się przed rozpoczynającymi działalność Aliorem i Allianzem?
Od początku funkcjonowania Fortis stawia na obsługę tego sektora. Naszą przewagą jest więc doświadczenie zatrudnianych doradców oraz długoterminowe relacje, które utrzymujemy z naszymi klientami. Nie obawiamy się, że nowe banki zabiorą nam naszych klientów.
W tym roku - ze względu na trwającą bessę na rynkach finansowych - spadły zyski banków ze sprzedaży funduszy inwestycyjnych. Kiedy, Pana zdaniem, to źródło przychodów powróci do poziomów sprzed roku?
Krótkoterminowo, rzeczywiście banki zbyt wiele na tym nie zarobią. Ale sektor znajduje sobie inne źródła dochodów. Teraz banki coraz lepiej zarabiają na depozytach, ale również na sprzedaży inwestycji strukturyzowanych. Przyszłość może też należeć do produktów przezna- czonych dla przedsiębiorstw. Mamy bardzo dobre wyniki na sprzedaży instrumentów zabezpieczających firmy przed ryzykiem walutowym i stopy procentowej, ale także zmiany cen metali czy ropy naftowej.
W dłuższym terminie zyski ze sprzedaży funduszy z pewnością jednak wrócą do poprzednich poziomów.
Dziękuję za rozmowę.