Minął już ponad rok od czasu, kiedy nerwy inwestorów zostały wystawione na ciężką próbę. Wcześniej zostali przyzwyczajeni do odcinania kuponów od wciąż rosnących indeksów giełdowych, ale od połowy 2007 roku sytuacja diametralnie się zmieniła. Polacy zaczęli masowo wycofywać pieniądze z funduszy inwestycyjnych i rekordy wpłat zamieniły się w rekordy umorzeń jednostek uczestnictwa. Aktywa wszystkich funduszy stopniały o jedną trzecią, a Polacy swoje mocno uszczuplone oszczędności zaczęli przenosić na lokaty, konta oszczędnościowe i "bezpieczne" produkty strukturyzowane.
Intuicja podpowiada, że bardziej zamożni klienci banków, którzy mają większą świadomość i wiedzę ekonomiczną, nie ulegali temu owczemu pędowi. Poza tym mają oni nieustannie pod ręką doświadczonego doradcę, który zna ich indywidualną sytuację i przynajmniej teoretycznie mógł doradzić spokój oraz odpowiednią strukturę portfela.
Klienci prywatnej bankowości powinni więc już wcześniej zadbać o dywersyfikację portfela oszczędności, aby chronić je przed giełdową dekoniunkturą. Czy faktycznie zachowywali się inaczej od ogółu? Jak zmieniło się ich podejście do inwestowania i oszczędzania swoich "milionów"?
Spokojnie, bez paniki
- Rzeczywiście, klienci segmentu private bankingu wykazywali więcej spokoju wobec tej trudnej sytuacji na rynku - potwierdza nasze przypuszczenia Piotr Utrata, rzecznik ING Banku Śląskiego. Tłumaczy, że spowodowane jest to w dużej mierze większą dywersyfikacją portfela oraz często wyższą znajomością rynków finansowych, jaka charakteryzuje zamożnych klientów.