Ekonomiści są zgodni co do tego, że wtorkowy wspólny komunikat rządu i członków Rady Polityki Pieniężnej o tym, że Polska będzie się starać o zgodę na wejście do strefy euro w 2011 r., oznacza, że wspólnej waluty zaczniemy używać z początkiem 2012 r. Mimo to oświadczenie zostało entuzjastycznie przyjęte przez rynki. We wtorkowy wieczór złoty umocnił się o 5 gr wobec euro. Ale już wczoraj polska waluta zaczęła się ponownie osłabiać. Na koniec dnia za euro płacono 3,36 zł, podczas gdy we wtorek wieczorem nawet 3,32 zł.

Analitycy wciąż bowiem zadają sobie pytanie, jak będą wyglądać przygotowania do integracji walutowej. Wszystko wskazuje, że trzeba zmienić konstytucję (obecnie przyznaje bowiem NBP wyłączność na emisję pieniądza), co wymaga zgody opozycji. Szef Kancelarii Prezydenta Piotr Kownacki stwierdził, że wprowadzenie euro wymaga przynajmniej 3-letniego okresu przygotowawczego. - Te przygotowania jeszcze się nie zaczęły - dodał. Zdaniem szefa Kancelarii, "wykonalny" jest rok 2012. Reuters, cytując źródło w rządzie, podał wczoraj, że jeżeli opozycja nie poprze zmian w konstytucji, PO zdecyduje się na referendum w sprawie przyjęcia euro.

Rynek czeka także na efekty prac specjalnych zespołów roboczych, jakie powoła resort finansów i bank centralny. Szczegóły ich prac mamy poznać w październiku, w postaci kalendarza dojścia do euro.

Dla inwestorów kluczowa będzie data przystąpienia do mechanizmu ERM2, stabilizującego kurs waluty. Zdaniem szefa klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego, jest to możliwe wiosną 2009 roku.

PAP, RMF FM, TVP