Dla mniej wtajemniczonych ostatnie wahania dolara mogą być zaskakujące. Najpierw na fali obaw przed bankructwami amerykańskich banków bardzo wyraźnie zyskiwał, teraz, gdy zostały one nieco osłabione, inwestorzy znów pozbywają się amerykańskiej waluty. Wyjątkowość obecnej sytuacji potwierdza niewidziana od jesieni 2000 r. zmienność. Wskaźnik ją mierzący - ATR - w czasie ostatnich 5 sesji miał średnio 1,8 proc. Co jednak ciekawe, znaczny wzrost w poniedziałek euro do dolara - z poniżej 1,45 USD do ponad 1,465 USD - nie przełożył się na istotne umocnienie złotego. Dolar stracił do naszej waluty, ale euro już nie. To może wskazywać, że stan podwyższonej niechęci do ryzyka utrzymuje się na światowych rynkach i inwestorzy już tak tłumnie nie wracają do walut z rynków wschodzących. Niemniej jednak wydaje się, że to kurs euro względem dolara będzie najważniejszym czynnikiem determinującym notowania naszego pieniądza w średnim terminie. Umacnianie się złotego byłoby raczej okazją do kupna walut niż ich sprzedaży.