Komisja Europejska potwierdziła, że przeprowadziła kontrolę w Telekomunikacji Polskiej w związku z podejrzeniami, że grupa wykorzystuje pozycję dominującą w konkurencji z innymi operatorami. O kontroli poinformowała w czwartek "Rzeczpospolita", według której nalot na TP odbył się w towarzystwie przedstawicieli Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Urzędu Komunikacji Elektronicznej i prokuratury. Kontrola miała mieć związek ze stacjonarną ofertą internetową spółki zależnej TP - PTK Centertel, sprzedawanej pod nazwą Orange Freedom. UKE zaprzeczył, jakoby brał w niej udział. Z kolei prezes UOKiK Małgorzata Krasnodębska-Tomkiel wskazywała, że pracownicy urzędu działali w tym samym czasie, ale niezależnie od postępowania prowadzonego przez KE. Zbierają oni dowody, aby UOKiK miał podstawy do ewentualnego wszczęcia postępowania antymonopolowego.

Maciej Rogalski, dyrektor ds. regulacyjnych w grupie TP, zapewniał, że w kontroli nie brała udziału prokuratura, a od 2007 r. w TP przeprowadzono w sumie 81 postępowań. - Są to także kontrole UKE i UOKiK. Komisja Europejska nie często nas odwiedza, ale nie jest to pierwszy taki przypadek - tłumaczył.

Według niego, KE robi to zawsze, gdy otrzyma od podmiotu z danego kraju wniosek dotyczący podejrzeń wobec podmiotu o pozycji dominującej. Nie wykluczył, że we wrześniu KE działała na podstawie doniesień Polskiej Telefonii Cyfrowej i Netii. Operatorzy ci uważają, że TP udostępnia spółce zależnej swoją sieć na lepszych warunkach niż im. Dzięki temu Orange może oferować usługi dostępu do internetu po korzystniejszych cenach klientom detalicznym. - Traktujemy kontrolę jako coś normalnego, a wnioski Netii i PTC jako element walki konkurencyjnej - powiedział Rogalski.

Zapewniał, że TP traktuje Orange tak jak innych operatorów. - Myślę, że jesteśmy na tyle profesjonalnym podmiotem, aby nie popełniać tego rodzaju błędów, zważywszy, co nam za to grozi - mówił Rogalski.