Udział transakcji, w której inwestorzy sprzedają pożyczone papiery, licząc na ich późniejsze odkupienie z zyskiem w obrotach na GPW, sięgnął w sierpniu 0,42 proc. I choć to właśnie w ubiegłym miesiącu indeksy spadały kilkanaście procent, co przekładało się na zyski grających „na krótko", to odsetek okazał się niższy niż chociażby w maju i w czerwcu (odpowiednio 0,48 i 0,71 proc.). Dopiero wrzesień pokazuje nieznaczny wzrost popularności tego typu transakcji (do ubiegłego piątku udział krótkiej sprzedaży w obrotach akcjami spółek dopuszczonych do tego typu zleceń sięga 0,85 proc.).
Instytucje dominują
Choć część biur udostępniła możliwość sprzedaży papierów na krótko inwestorom indywidualnym, nie jest ona powszechnie wykorzystywana. – Prowadzimy indywidualne rozmowy z pojedynczymi inwestorami detalicznymi. Zainteresowanie nie jest duże, większość zapytań pochodzi od dużych klientów instytucjonalnych. Inwestorzy indywidualni wolą wykorzystywać rynek terminowy – mówi Bożena Kłopotowska, zastępca dyrektora Domu Maklerskiego PKO BP.
Maklerzy podkreślają, że w wielu przypadkach na brak zleceń „na krótko" ma wpływ brak papierów, które można byłoby pożyczyć, aby transakcja nie była bez pokrycia. W sierpniu TFI, które mogłyby użyczać papierów z portfeli i zarabiać na odsetkach, były bowiem zajęte umorzeniami jednostek i szukały możliwości upłynnienia aktywów.
Oferowanie pożyczek ograniczył też jeden z większych podmiotów na tym rynku – Deutsche Bank. – Obecnie koncentrujemy się na zawieraniu transakcji pożyczek papierów wartościowych z klientami naszej grupy – mówi Sabina Salamon, rzeczniczka Deutsche Banku.
Nie brakuje jednak opinii, że nawet ustabilizowanie sytuacji w TFI?nie poprawi statystyk. – Na rynku mamy kłopot z mechanizmem monitorowania i wyceny aktywów w funduszach. TFI i banki-depozytariusze, które przechowują ich papiery, choć mogły być istotnym pożyczającym, nie są zbyt chętne do szerszej działalności – tłumaczy Bożena Kłopotowska.