Nasz region mniej atrakcyjny niż inne rynki wschodzące

Nadzieje inwestorów na bliski koniec kryzysu fiskalnego w strefie euro zwiększyły ich apetyt na aktywa uważane za ryzykowne, w tym na akcje z młodych rynków

Aktualizacja: 24.02.2017 05:50 Publikacja: 22.10.2011 06:27

Nasz region mniej atrakcyjny niż inne rynki wschodzące

Foto: GG Parkiet

Po niemal trzech miesiącach nieprzerwanego wycofywania kapitału z rynków wschodzących w ostatnim tygodniu inwestorzy patrzyli na nie łaskawiej – wskazują dane ośrodka analitycznego EPFR Global. Ale nawet gdyby zwiastowało to trwałą zmianę trendu, nie musi oznaczać poprawy koniunktury na giełdach naszego regionu.

Zmiana dała się odczuć

Jak podał w piątek EPFR, w tygodniu zakończonym 19?października do funduszy inwestujących w akcje z rynków wschodzących napłynęło netto 665 mln USD (równowartość 2,1 mld zł). Wcześniej fundusze te przez jedenaście tygodni z rzędu – czyli od połowy lipca – miały ujemne saldo wpłat i umorzeń. Tak złej passy nie miały od III kwartału 2002 r. W efekcie od początku bieżącego roku z funduszy akcji rynków wschodzących inwestorzy podjęli netto 41,2 mld USD. Wcześniej kapitał napływał do nich szerokim strumieniem. Monitorowanym przez EPFR funduszom akcji młodych rynków inwestorzy w 2009 r. powierzyli 83,3 mld USD, a rok później rekordowe 84 mld USD.

Tegoroczna zmiana nastawienia inwestorów do giełd wschodzących dała się silnie odczuć. Indeks MSCI EM, obejmujący 21 młodych rynków, od początku maja stracił niemal 25 proc., a od początku roku blisko 21 proc. Dla porównania – analogiczny indeks rynków dojrzałych spadał odpowiednio o 16 i 8,6 proc. Odpływ kapitału z rynków wschodzących odzwierciedlają również kursy ich walut. Od kiedy w maju na światowych giełdach rozpoczęła się przecena, wiele z tych jednostek płatniczych straciło wobec dolara ponad 10 proc.

Kapitał odpływa z regionu

Rynki naszego regionu były przy tym w ostatnich miesiącach w szczególnej niełasce inwestorów. Obejmujący giełdy Europy Środkowo-Wschodniej subindeks MSCI EM stracił od początku maja 33 proc. Analogiczne subindeksy akcji latynoamerykańskich i azjatyckich osłabiły się odpowiednio o 24 i 23 proc. Waluty państw naszego regionu – turecka lira, złoty i węgierski forint – były od maja najsłabszymi spośród ponad 30 głównych jednostek płatniczych.

Działo się tak, bo – jak wskazuje EPFR – nieprzerwany odpływ kapitału z funduszy akcji środkowoeuropejskich trwa już od początku maja. Ostatni tydzień nie przerwał tej passy. Wprawdzie w tym okresie z większości innych funduszy regionalnych także kapitał uciekał, ale w żadnym wypadku ujemne saldo wpłat i umorzeń nie utrzymuje się od tak dawna. Na przykład z funduszy akcji rynków wschodzących Azji inwestorzy podejmują środki od 11 tygodni, a z funduszy afrykańskich od 15 tygodni. To, że ?mimo odpływu kapitału z funduszy regionalnych fundusze akcji młodych rynków jako ogół odnotowały w minionym tygodniu dodatnie saldo wpłat i umorzeń, oznacza, że inwestorzy powierzali kapitał?podmiotom o zdywersyfikowanym geograficznie portfelu (np. takim, które odzwierciedlają indeks MSCI EM). Według EPFR napłynęło do nich netto 1,3 mld USD, najwięcej?od maja. Ale udział Polski w takich funduszach jest niewielki.

Szkodzi powiązanie z euro

Większość analityków nie ma wątpliwości, że inwestorzy nadal będą ostrożniej podchodzili do giełd naszego regionu niż do innych rynków wschodzących. – To, że kapitał w ostatnich dniach wracał na rynki wschodzące, jest przypuszczalnie efektem nadziei, że unijni liderzy znajdą rozwiązanie kryzysu fiskalnego. Według mnie inwestorzy będą jednak rozczarowani, a pieniądze jeszcze przez kilka tygodni albo nawet miesięcy będą opuszczały młode rynki – powiedział „Parkietowi" Neil Shearing, ekonomista z Capital Economics. – Nawet gdyby kryzys udało się zażegnać, giełdy Europy Środkowo-Wschodniej będą przez inwestorów niedoceniane relatywnie do innych rynków wschodzących. Ten region ma bowiem silne powiązania ze strefą euro, nie tylko handlowe, ale też finansowe, za pośrednictwem banków – dodał.

O?tym, że kapitał może odpływać z rynków Europy Środkowo-Wschodniej, napisali też analitycy UniCredit CAIB. Według nich może się do tego przyczynić utworzenie przez firmę MSCI nowego indeksu rynków wschodzących. Obejmuje on akcje 50 największych spółek z MSCI EM i został pomyślany jako punkt odniesienia (benchmark) dla funduszy inwestujących na młodych rynkach. Może zyskać popularność szczególnie wśród funduszy zarządzanych pasywnie, które próbują odzwierciedlać notowania danego indeksu.

– Indeks, który obejmuje akcje 50 spółek, jest łatwiejszy do naśladowania niż obejmujący papiery ponad 800 spółek – tłumaczy Marek Juraś, analityk UniCredit CAIB.

Problem w tym, że do nowego wskaźnika MSCI nie zakwalifikowała się żadna spółka z Polski, Węgier i Czech. – Jeśli indeks ten zyska popularność, istnieje ryzyko, że pieniądze funduszy pasywnie zarządzanych, np. ETF, zaczną omijać naszą giełdę. A te fundusze, które dziś jako benchmark wykorzystują MSCI EM, ale przestawią się na MSCI EM 50, będą musiały sprzedać polskie akcje – dodaje Juraś.

[email protected]

Opinie:

Maja Goettig Główna ekonomistka, Bank BPH

Napływ kapitału do funduszy rynków wschodzących jest prawdopodobnie efektem oczekiwań części inwestorów, że zbliżające się spotkania unijnych liderów przyniosą konkretne decyzje i rozwiązania, które złagodzą kryzys zadłużeniowy w strefie euro. Ewentualny rozczarowujący przebieg tych spotkań może sprawić, że strumień kapitału znów zawróci – w ślad za spadkiem apetytu na ryzyko. Gdyby decyzje przywódców UE spełniły jednak oczekiwania, nastawienie do rynków wschodzących powinno się dalej poprawiać. W Polsce zobaczymy w takiej sytuacji prawdopodobnie umocnienie złotego. Wsparciem dla polskiej waluty powinna być dobra sytuacja fundamentalna naszej gospodarki. Jest to związane m.in. z dużym rynkiem wewnętrznym – jesteśmy mniej podatni na spowolnienie w Europie Zachodniej niż inne kraje regionu. Wspiera nas też napływ środków z UE, których Polska jest największym beneficjentem. MJL, GS

Tomasz Piotrowski zarządzający, skarbiec TFI

Bywają ostatnio sesje, nawet w minionym tygodniu, podczas których dość wyraźnie widać aktywność inwestorów zagranicznych. Można to poznać np. po udziale brokerów zagranicznych w obrotach giełdowych. Nie wyciągałbym jednak na tej podstawie zbyt daleko idących wniosków. Na pewno nie można mówić o znacznym napływie kapitału zagranicznego do Polski, obroty tego na razie nie potwierdzają. Biorąc pod uwagę niedawne negatywne rekomendacje kilku dużych banków dla naszego regionu, wątpię, żeby zagraniczni inwestorzy zaczęli w najbliższym czasie przychylnym okiem patrzeć właśnie na Polskę. Koniunktura naszych regionalnych rynków wschodzących zbytnio zależy od nastrojów w strefie euro. Pod tym względem Polska nie jest typowym rynkiem wschodzącym, jak Brazylia czy Turcja, który może się zachowywać inaczej niż rynki zachodnie. JAM

Ignacy Morawski główny ekonomista, PBP

Inwestycje w rynki wschodzące są związane z niewielką poprawą nastrojów na światowych parkietach i mniejszą awersją do ryzyka. Ryzyko globalnej recesji w ostatnim miesiącu nieznacznie spadło, więc obawa, że dotknie ona również rynków wschodzących, też jest mniejsza. Jednocześnie istnieje przekonanie, że rynki wschodzące poradzą sobie lepiej z ewentualnym kryzysem niż dojrzałe, bo są mniej zadłużone. Wielu ekonomistów uważa, że w razie tąpnięcia emerging markets mogą wyjść z zamieszania w lepszym stanie. Do dobrze postrzeganych wschodzących rynków nie zaliczałbym jednak tych z Europy Środkowo-Wschodniej, w tym naszego. W Europie trwa przecież kryzys zadłużenia. Jeśli będzie się pogłębiał, to skutki odczujemy bardzo szybko w Polsce. Ekspozycja banków europejskich jest tu duża. Mogą one w razie kłopotów ograniczyć akcję kredytową w naszym regionie. Kraje południowoamerykańskie oraz azjatyckie są pod tym względem w dużo lepszej sytuacji. MJL

Łukasz Wardyn, dyrektor zarządzający, City Index

Kwota, o której mowa w raporcie EPFR (665 mln USD), nie jest duża, szczególnie jeżeli będzie dzielona na kilka, kilkanaście krajów, to raczej rynkami nie wstrząśnie. Pamiętajmy, że z reguły udział Polski w funduszach zagranicznych inwestujących na rynkach wschodzących jest niewielki. Nawet w przypadku typowego funduszu inwestującego tylko w naszym regionie zdecydowanie ustępujemy Rosji, a czasem nawet Turcji, która bywa zaliczana do rynków Europy Środkowo-Wschodniej. Na polski rynek nie trafia zazwyczaj więcej niż 10–15 proc. pieniędzy takiego funduszu. Po lepszym zachowaniu indeksu WIG20 od sWIG80 w ostatnim tygodniu można by spekulować o aktywności zagranicy, która tradycyjnie inwestuje u nas w największe spółki. Nie znajduje to jednak wyraźnego odzwierciedlenia w kursie złotego, który w ostatnim czasie nie wzmocnił się jakoś znacznie. Niewątpliwie jednak dane z raportu mogą być zapowiedzią nowej rysującej się tendencji. JAM

Giełdy czekają na plan wyjścia z kryzysu

Ostatnie tygodnie na rynku polskich akcji upłynęły pod dyktando wydarzeń w strefie euro i doniesień o stanie amerykańskiej gospodarki. Główny indeks warszawskiej giełdy WIG20 notował w zakończonym tygodniu wzrostowe lub spadkowe sesje w zależności od tego, jakie informacje docierały ze spotkań kanclerz Niemiec z prezydentem Francji. Tydzień zamknął się spadkiem indeksu o prawie 0,2 proc. W poprzednim tygodniu WIG20 wzrósł o ponad 5 proc. Rynek jest rozchwiany. Problemy w opracowaniu planu ratowania Grecji oraz gorsze od prognoz dane makro działają na niekorzyść akcjonariuszy.

Sytuacja na amerykańskim rynku akcji jest podobna. Obawy o przyszłość europejskiej wspólnoty oraz wizja spowolnienia rodzimej gospodarki nie sprzyjają posiadaczom akcji. Indeks S&P 500 zakończył tydzień na niewielkim plusie, ponieważ każda kolejna sesja obfitowała w odmienne nastroje. Rynkowa niepewność dotyczy wszystkich liczących się światowych parkietów. Nie sposób znaleźć indeksu, który dawałby akcjonariuszom więcej powodów do optymizmu. Inwestorzy nie chcą wybiegać daleko w przyszłość, dopóki nie usłyszą konkretnych decyzji dotyczących strategii wyjścia z kryzysu. Być może najbliższy szczyt UE, zaplanowany na ten weekend, będzie przełomowy i uspokoi rynki. PZ

Burzliwy tydzień na rynku walutowym

Ostatnie dni były bardzo nerwowe na rynku walut. Jen, tradycyjnie uznawany za bezpieczną przystań dla inwestorów, był w piątek najmocniejszy wobec dolara od drugiej wojny światowej.  Za amerykańską walutę płacono nawet 75,8 jena. Nerwowość inwestorów, związana z oczekiwaniem na zaplanowany na niedzielę unijny szczyt, sprawiła, że euro osłabiło się na początku tygodnia do poziomu z początku września. Kurs europejskiej waluty wobec dolara cechowała jednak duża zmienność. Zbliżył się on w piątek po południu do poziomu 1,39 USD za euro. Niepewna sytuacja w strefie euro sprzyjała też osłabieniu złotego, a do wyprzedaży polskiej waluty przyczyniło się również ostrzeżenie agencji Moody's, mówiące o możliwej obniżce perspektywy ratingu naszego kraju.

O ile na początku tygodnia za dolara płacono nawet 3,06 zł, o tyle w czwartek już 3,23 zł, ale w piątek po południu złoty umocnił się do 3,14 zł za USD. Polska waluta osłabiła się też wobec euro z 4,35 zł (w poniedziałek) do 4,42 zł (w czwartek). Już następnego dnia jednak kurs EUR/PLN sięgnął po południu poziomu 4,37 zł. W mijającym tygodniu inwestorzy pozbywali się również innych walut państw naszego regionu. Forint był najsłabszy wobec euro od wiosny 2009 r. Za europejską walutę płacono nawet powyżej psychologicznej granicy 300 forintów.  hk

Niepokój uderzył w obligacje

Nerwowe oczekiwanie inwestorów na niedzielny unijny szczyt nie służyło obligacjom państw z peryferii strefy euro. Ich rentowność rosła przez większą część tygodnia, lekko obniżyła się dopiero w piątek. Dzień wcześniej jednak rentowność włoskich obligacji dziesięcioletnich przekroczyła, po raz pierwszy od końca lipca, 6 proc. Doprowadziło to do interwencji Europejskiego Banku Centralnego, który zaczął znowu skupować te papiery z rynku wtórnego. Sprawiło to, że ich rentowność spadła w piątek po południu do 5,86 proc. Rentowność hiszpańskich dziesięciolatek przewyższyła 5,5 proc., a greckich była w ostatnich dniach dosyć stabilna i wynosiła około 24 proc.

Inwestorzy wyprzedawali również francuskie papiery, gdyż dały znać o sobie obawy, że Francja straci najwyższy rating kredytowy AAA. Rentowność francuskich dziesięciolatek sięgnęła więc nawet 3,2 proc. Niepokój inwestorów nie dotyczył niemieckich papierów, tradycyjnie uznawanych za bezpieczną przystań inwestycyjną. Ich rentowność spadła nawet do 2 proc. Ucieczka do bezpiecznej przystani działała również na korzyść podobnych amerykańskich papierów. Zanotowały one pierwszy tygodniowy wzrost cen od początku października. Ich rentowność wynosiła w piątek blisko 2,2 proc. Mijający tydzień był dosyć kiepski dla polskiego długu. Dziesięciolatki miały w piątek rano rentowność nawet 5,89 proc., później jednak ona spadła. To efekt pozbywania się przez inwestorów bardziej ryzykownych aktywów. Rynek zaniepokoiła zapowiedź  obcięcia perspektywy ratingu Polski przez Moody's. hk

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy