Łapać dołki i szczyty, czy podążać za trendem?

Satysfakcja z uchwycenia punktu zwrotnego rynkowej tendencji może być ogromna, ale w praktyce często lepiej się sprawdza pokorne poddawanie się panującemu trendowi i gra zgodnie z jego kierunkiem

Aktualizacja: 17.02.2017 03:43 Publikacja: 23.02.2012 15:32

Łapać dołki i szczyty, czy podążać za trendem?

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys Seweryn Sołtys

Na foreksie, podobnie jak na innych rynkach finansowych, inwestorzy stoją w obliczu odwiecznego dylematu – czy lepiej „łapać dołki i szczyty", czy może „podążać za trendem"? Każdy z tych przeciwstawnych sposobów postępowania ma pewne uzasadnienie, a także zalety i wady. Spróbujmy przyjrzeć się im bliżej, bazując na historycznym zachowaniu notowań walut.

Zacznijmy od „łapania dołków i szczytów". Tego rodzaju taktyka jest pod pewnymi względami bardziej naturalna i oczywista z psychologicznego punktu widzenia. W naturalny sposób, przenosząc doświadczenia z życia codziennego, spadek ceny traktujemy jako jej uatrakcyjnienie. Im bardziej spadł kurs danej waluty, tym jest ona tańsza i bardziej atrakcyjna, a więc warta zakupu. Analogicznie, silny wzrost kursu może być postrzegany jako spadek atrakcyjności waluty.

Dołek za dołkiem

Pojawia się jednak kluczowe pytanie – jak stwierdzić, że np. ustanowione właśnie nowe minimum jest już tym ostatecznym dołkiem? Niestety, nie ma na to uniwersalnej odpowiedzi. Wystarczy przyjrzeć się wykresom, by przekonać się, jak twardy orzech mają do zgryzienia inwestorzy. Czy kupować walutę po spadku jej notowań do miesięcznego, półrocznego, rocznego, a może np. 3-letniego minimum? Weźmy dla przykładu notowania dolara w złotych. Kurs USD/PLN przez większość minionej dekady systematycznie spadał. Jeśli ktoś np. w połowie

2003 r. myślał, że dolar po zniżce do ponad 4-letniego dołka jest wyjątkowo atrakcyjny, to musiał się srogo rozczarować, widząc później, jak notowania ustanawiały kolejno nowe minima, spadając w końcu w 2008 r. do poziomu najniższego od czasu częściowego uwolnienia kursu złotego w 1995 r. Sytuacja taka była specyficzna, ale dobrze obrazuje ona problemy związane z „łapaniem dołków". Długotrwałe tendencje mogą niekiedy zupełnie zmieść z rynku przeciwstawiających się im graczy, zwłaszcza jeśli w grę wchodzi typowa dla obrotu na foreksie silna dźwignia finansowa.

Aby działanie wbrew panującej tendencji miało sens, musi być poparte odpowiednimi wnioskami płynącymi z analizy fundamentów. Niestety, na rynku forex analiza taka jest wyjątkowo skomplikowana. Na fundamentalną wartość walut wpływają tak różnorodne czynniki, jak inflacja, wzrost gospodarczy, stopy procentowe zarówno w ujęciu bezwzględnym, jak i w porównaniu ze stopami w innych krajach, saldo wymiany handlowej z zagranicą, przepływy kapitału, deficyt budżetowy czy zadłużenie. Nawet najbardziej wnikliwa i trafna na dłuższą metę analiza może przegrać z dominującymi na rynkach w krótkim okresie emocjami.

Alternatywne podejście

Ze względu na niebezpieczeństwo związane z „łapaniem dołków i szczytów" wielu traderów wyznaje zupełnie inną filozofię, zgodnie z którą trendowi na rynku nie należy się przeciwstawiać, a raczej warto się do niego przyłączyć. Sprawa na pewno nie jest prosta z psychologicznego punktu widzenia. Widząc np. nowe maksima lub minima notowań, intuicyjnie podejrzewamy zazwyczaj, że może to być ostatnie słowo odpowiednio trendu zwyżkowego bądź spadkowego, po którym nadejdzie nieuchronne załamanie albo odbicie. Tego typu przeświadczenie często jest jednak złudne. Weźmy dla przykładu trend spadkowy na rynku eurodolara rozpoczęty na przełomie lat 2009/2010 w okolicach 1,50. Trend ten nie zatrzymał się ani na poziomie 1,45, ani 1,40, ani 1,30, a dopiero poniżej 1,20.

Proste sygnały

Kwestie psychologiczne to jedno, inna sprawa to sposób, w jaki należy podążać za trendem. Najprostsze rozwiązanie to postępowanie dokładnie odwrotne do „łapania dołków i szczytów". Skoro trend wzrostowy (spadkowy) to nic innego jak seria kolejnych górek (dołków), to teoretycznie kupno (sprzedaż) w momencie ustanawiania pierwszej górki (dołka) powinno pozwolić się załapać na pozostałą część trendu. Wróćmy do przykładu z eurodolarem. Otwarcie krótkiej pozycji w EUR/USD w momencie spadku z 1,50 do 1,40 nie pozwoliło oczywiście załapać się na początkową fazę tej tendencji, ale przecież kurs spadał potem aż w okolicę 1,20. Podobne przykłady można by mnożyć.

Niestety, podążanie za trendem, choć ma sporo zalet, nie jest też wolne od wad. Największą zmorą traderów są pojawiające się od czasu do czasu błędne sygnały, zmuszające do korzystania ze zleceń stop-loss (ucinających straty). Jeśli bowiem straty nie zostaną wystarczająco szybko ucięte, mogą wymknąć się całkiem spod kontroli, a wówczas strategia podążania za trendem zmieni się raczej w niebezpieczne trwanie w nadziei na to, że lada chwila trend się skończy. Oczywiście może się zdarzyć też tak, że zaraz po ucięciu straty kurs jak na złość powróci do wcześniejszego trendu. Wówczas rozsądne może być odnowienie zamkniętej pozycji i ewentualne przemyślenie tego, jak daleko od bieżącej ceny powinno być ustawione zlecenie stop-loss.

Idealnych rozwiązań na foreksie niestety nie ma. O ile jednak jedne rozwiązania mogą w rozsądny sposób godzić ryzyko i oczekiwane zyski, to są też takie, które przypominają raczej czysty hazard.

 

Górki i dołki na foreksie pojawiają się seriami

Na wykresach prezentujemy zachowanie kursu EUR/USD po tym, jak ustanawiał on 60-sesyjne (w przybliżeniu trzymiesięczne) maksima i minima. Dane zebraliśmy dla okresu od początku 2009 r. W tym czasie notowania eurodolara podlegały na przemian silnym trendom wzrostowym i spadkowym, tak więc koniunktura była urozmaicona. Aby uzyskać klarowny obraz, pod uwagę w poszczególnych przypadkach braliśmy maksima/minima powstałe po raz pierwszy od dłuższego czasu (a konkretnie trzech miesięcy).

Jak widać, w zdecydowanej większości przypadków po ustanowieniu 60-sesyjnego maksimum, kurs eurodolara w kolejnych miesiącach kontynuował trend wzrostowy i ustanawiał kolejne szczyty. Podobnie było w przypadku nowych minimów, które w wielu przypadkach zapowiadały jeszcze niższe poziomy notowań eurodolara.

Potwierdza to, że jakkolwiek „kupowanie górek" i „sprzedawanie dołków" może na pierwszy rzut oka wydawać się niedorzeczne, to taka strategia często się sprawdza. Oczywiście jeśli dany trend trwa już od długiego czasu i był wyjątkowo silny, wówczas rośnie potencjał do jego odwrócenia.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego