– Dynamika podwyżek wygasa – przyznaje Maria Drozdowicz-Bieć, prof. SGH. Jej zdaniem, jeśli firmy będą podnosiły wynagrodzenia, to nie wszystkie i raczej będą się starały co najwyżej indeksować wzrost płac o inflację.
W firmach, gdzie pracuje od dziesięciu osób, przeciętnie zarabiało się w lutym ok. 3568 zł i było to o 2,7 proc. mniej niż w styczniu i o 4,3 proc. (niespełna 75 zł) więcej niż przed rokiem. Ale ponieważ inflacja w lutym także wyniosła 4,3 proc., to oznacza, że siła nabywcza wynagrodzeń jest dokładnie taka sama jak rok temu. Takie dane podał GUS.
Mediana przewidywań ekonomistów dotycząca podwyżki w lutym wynosiła ok. 5 proc. Ale większość z nich przyznawała, że ze względu na wysoką i jednorazową dynamikę styczniową trudno przewidzieć, co działo się z płacami w lutym.
Ucieczka przed obciążeniami
Teraz ekonomiści potwierdzają, że wysoka, ponad 8-proc. podwyżka w styczniu była czynnikiem jednorazowym i wynikała z ucieczki firm przed dodatkowymi kosztami związanymi z wyższą składką rentową.
– Silny spadek nominalnej dynamiki płac w lutym to głównie efekt podwyżki składki rentowej płaconej przez przedsiębiorstwa o 2 pkt proc. (podwyżka weszła w życie w lutym – tłumaczy Jakub Borowski, główny ekonomista Kredyt Banku. – W styczniu część firm, chcąc uniknąć płacenia wyższej składki, zdecydowała się przyspieszyć wypłaty premii i nagród rocznych (przesunąć je z lutego na styczeń), co przyczyniło się do przejściowego zwiększenia tempa wzrostu płac w sektorze przedsiębiorstw. – Spodziewam się w kolejnych miesiącach spadku zatrudnienia, jednak w skali mniejszej, niż było to trzy lata temu – dodaje Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista BRE Banku.