To wtedy rynki finansowe zaczęły się obawiać o zdolności europejskich państw do spłaty swoich zobowiązań. Narastająca awersja do ryzyka skutkowała stopniowym odpływem kapitału.
Inwestorzy odchudzali swoje portfele, pozbywając się m.in. akcji banków. Ucierpieli na tym akcjonariusze BGŻ. Walory spółki w ciągu czterech miesięcy zostały przecenione o 40 proc. Zaraz po debiucie cena oscylowała przy 62,5 zł, a na początku października znalazła się na najniższym jak dotychczas poziomie 38,05 zł.
Gwałtowne załamania kursu mają to do siebie, że zaraz po nich następują równie gwałtowne odbicia. Podobnie było w przypadku BGŻ. Inwestorzy bardzo szybko zabrali się za zakupy, myśląc, że ustanowiony dołek jest już tym ostatnim. Duże zaangażowanie kupujących sprawiło, że w połowie października kurs wzrósł w okolice 48 zł. Na tym poziomie zakończyły się popisy giełdowych byków. Emocje opadły i kurs zaczął powolną wspinaczkę w kierunku poziomów sprzed sierpniowego załamania. Cena poruszała się w szerokim kanale wzrostowym i na początku lutego testowała jego górną granicę 50,5 zł. Próba wybicia nie powiodła się. Marzec przyniósł ruch powrotny do dolnej bandy i ubiegły miesiąc rozpoczął się od ceny 45,5 zł.
Inwestorzy kierujący się analizą techniczną mogli się spodziewać, że kwiecień przyniesie kolejną falę wzrostową w obrębie kanału. Liczyli zatem na ruch do 52 zł.
Nikt jednak nie spodziewał się, że nastąpi wybicie do 71,35 zł. Sesja 12 kwietnia rozpoczęła się 52 proc. wyżej niż zamknięcie dnia poprzedniego. Gwałtowna zwyżka była reakcją rynku na informację, że posiadający 60 proc. udziałów Rabobank chce skupić resztę papierów, oferując 72,5 zł za walor. W ten sposób straty z 2011 r. zostały odrobione z nawiązką w przerwie między sesjami.