Jak dotąd nie widać jednak, aby zmiana, która miała doprowadzić do zwiększenia płynności tych instrumentów, przyniosła efekty. Średni dzienny wolumen obrotu futures na dolara amerykańskiego (najpopularniejszymi w tym segmencie) w pierwszych dniach maja sięgnął 3,6 tys. sztuk, podczas gdy w okresie styczeń-kwiecień było to (po odpowiednim przeliczeniu) ponad 7 tys. Z kolei liczba otwartych pozycji – pokazująca faktyczne zaangażowanie inwestorów w dane instrumenty – spadła nawet o około 15 proc.
Zdaniem analityków GPW trudno wygrać z konkurencją ze strony brokerów foreksowych, operujących na rynku międzybankowym. Dla przykładu, TMS?Brokers zaraportował, że od kwietnia 2011 r. zwiększył liczbę rachunków dla detalicznej usługi GO4X aż o 1,5 raza.– Już dawno giełdy światowe, w tym warszawska, przegrały walkę o przyciągnięcie inwestorów z rynku walutowego. Przy dużej zmienności na rynkach ludzie wybierają brokerów foreksowych, oferujących handel 24 godziny na dobę i większą elastyczność – mówi Grzegorz Zalewski, doradca Domu Maklerskiego BOŚ. – Trudno oczekiwać, aby GPW była dzięki jakimkolwiek zmianom zasad notowań kontraktów jakimś pionierem czy liderem, szczególnie że warszawski parkiet przespał czas, kiedy nie miał jeszcze konkurencji.
Zdaniem Zalewskiego zmniejszenie jednostki transakcyjnej walutowych futures kontrastuje także z wysiłkami GPW zmierzającymi do pozyskania na rynek największych funduszy. – Nowy standard zbliża kontrakty do mikrolotów oferowanych najmniej zaawansowanym przez foreksowe biura, czyli do segmentu, w którym konkurencja jest silna. Tymczasem kontrakty giełdowe to ciekawe narzędzie dla większych graczy, ceniących bezpieczeństwo obrotu – podkreśla.