Po 20 latach funkcjonowania TFI w Polsce, swoje pieniądze – dzisiaj ok. 130 mld zł – powierzyły funduszom 2 miliony klientów. Dla porównania, z usług zarządzania portfelami korzysta niecałe 4 tys. osób dysponujących kapitałem rzędu 6 mld zł.

Dlaczego nawet zamożni Polacy, których byłoby stać na powierzenie profesjonalnym inwestorom kapitału rzędu 1 mln zł, wybierają fundusze, zamiast skrojonych na miarę usług asset management? Powód jest prozaiczny – dużym instytucjom finansowym zwyczajnie nie opłaca się indywidualne podejście do klienta. Opłata za zarządzanie portfelem jest średnio o 1–1,5 pkt proc. niższa niż w przypadku funduszy inwestycyjnych. Dodatkowo, jeżeli klient inwestuje duże kwoty – a o takich klientach z reguły mówimy w przypadku asset management – może liczyć na zniżki w opłatach.

Klienci często nie wychodzą na tym źle – stopy zwrotu funduszy inwestycyjnych nie są wcale gorsze od wyników portfeli. W I półroczu tego roku (stopy zwrotu portfeli asset management nie są publikowane na bieżąco) strategie akcyjne zarobiły właściwie tyle samo co fundusze akcji, wyniki strategii dłużnych były natomiast gorsze niż funduszy obligacji – najlepszy portfel zarobił ponad 8 proc., a najlepszy fundusz był ponad 11 proc. na plusie.

Money Makers z Alior Bankiem zamierzają powalczyć o udziały w rynku zarządzania aktywami, obniżając minimalną wartość portfela do 40 tys. zł.

Konkurencja do pomysłu nie odnosi się bezpośrednio, zwraca jednak uwagę, że obecnie w ogóle może być trudno o jakichkolwiek klientów. – Oprocentowanie depozytów często skłania klientów do korzystania z tej formy oszczędzania, tym bardziej że koniunktura nie sprzyja ryzykownym decyzjom – podkreśla Marcin Bednarek, wiceprezes BPH TFI. Jego instytucja w pierwszej połowie roku podwoiła wartość aktywów portfeli.