W tym roku koniunktura na rynkach wschodzących i dojrzałych była podobna. Obejmujące te grupy rynków indeksy akcyjne MSCI EM i MSCI World zyskały w tym czasie po około 6 proc. Ale w perspektywie 18-miesięcznej lepiej wypada indeks akcji z rynków dojrzałych, który od szczytu z kwietnia ub.r. stracił około 10 proc., o połowę mniej, niż MSCI EM.
Zdaniem Alana Ayresa, zarządzającego funduszami akcji z młodych rynków, ich relatywna słabość była spowodowana przede wszystkim obawami o twarde lądowanie chińskiej gospodarki. Dziś jednak ten scenariusz wydaje się nieprawdopodobny.
- Widać już oznaki stabilizacji tempa wzrostu chińskiej gospodarki, a w przyszłym roku powinno ono zacząć przyspieszać. Wprawdzie nie wróci raczej do 10-12 proc., jak na przełomie 2009 i 2010 r., ale też Chiny nie muszą się rozwijać tak szybko. Tempo wzrostu na poziomie 8 proc. Rocznie w zupełności wystarczy – powiedział Ayres dziennikarzom na konferencji w Londynie.
Keith Wade, główny ekonomista brytyjskiej firmy inwestycyjnej, na tej samej konferencji wyjaśnił, że optymistycznie wobec rynków wschodzących nastraja go malejąca inflacja. Dzięki temu państwa rozwijające się mogą agresywniej niż dotąd łagodzić politykę pieniężną. Dotyczy to m.in. Polski, ale przede wszystkim Chin. Tym bardziej, że w Pekinie końca dobiega też decyzyjny pat związany ze zmianą władz.
Zdaniem Ayresa, inwestorzy instytucjonalni niedoważają obecnie akcji z rynków wschodzących, ale stopniowo bedą się do nich przekonywali, bo ich wyceny są bardzo atrakcyjne. A to będzie sprzyjało ich notowaniom.