Wolumen obrotu kontraktami terminowymi wyniósł niecałe 10,6 mln sztuk. W 2011 r. było to 14,6 mln. Wynik z ubiegłego roku jest najsłabszy od 2007 r. Wolumen obrotu opcjami wyniósł w 2012 r. niewiele ponad 715 tys. sztuk. Rok wcześniej było to prawie 898 tys. sztuk.
– Rynek instrumentów pochodnych nie działa w próżni, dlatego nie powinniśmy oczekiwać, że będzie się on zachowywać zupełnie inaczej niż krajowy, ale też zagraniczne rynki akcji. Kiedy obroty na rynku kasowym spadają o jedną czwartą w stosunku do poprzedniego roku, uruchomienie kilkunastu nowych serii kontraktów nie może być rozwiązaniem problemu mniejszej ilości kapitału aktywnych inwestorów – tłumaczy Łukasz Wróbel, główny analityk Noble Securities. – Kontraktami na polskim rynku interesują się przede wszystkim zaawansowani inwestorzy indywidualni oraz inwestorzy instytucjonalni, dlatego przy braku napływu świeżego kapitału do TFI, ciężar został przeniesiony na barki drobnych inwestorów, którzy naturalnie nie byli w stanie zawierać podobnej liczby transakcji jak w 2011 r. – dodaje. Spadku zainteresowania pochodnymi nie była w stanie zrekompensować nawet coraz większa ilość dostępnych instrumentów. W 2012 r. GPW wzbogaciła ofertę o futures na akcje m.in. GPW, PBG, KOV, Boryszewa oraz Synthosu.
– Problem mizernej aktywności nie leży po stronie oferty giełdy, lecz jest odzwierciedleniem ogólnorynkowych warunków oraz braku zdecydowanego trendu przez większą część roku, co ma szczególne znaczenie dla krótkoterminowych inwestorów obracających instrumentami pochodnymi -wyjaśnia Wróbel.
Jak dodaje Michał Szymański, partner zarządzający w Money Makers, oceniając działania GPW, która stara się udostępniać nowe instrumenty inwestorom, trzeba wziąć pod uwagę kilka czynników.
– GPW i generalnie krajowy rynek kapitałowy musi się stale rozwijać, jeśli nie chce zostać w dłuższej perspektywie zmarginalizowany. Oznacza to także więcej instrumentów i możliwości niż prosty handel akcjami głównie kilkudziesięciu spółek. Jak wszędzie konieczny jest złoty środek. Czekanie z wprowadzaniem nowych instrumentów aż odpowiedni inwestorzy krajowi osiągną dużą skalę, np. hedge funds w kontekście instrumentów pochodnych albo do momentu, gdy domy maklerskie w pełni zbudują odpowiednie kompetencje, nie jest optymalne – tłumaczy Szymański.