Dobiega końca trwająca od dłuższego czasu saga o długości sesji na GPW. Większość domów maklerskich zaakceptowała przedstawioną w środę propozycję giełdy.
Przypomnijmy. GPW zaproponowała, aby handel na rynku kasowym kończył się o 17.05 (wraz z dogrywką), a nie o 17.35 jak obecnie. Obrót na rynku terminowym – według propozycji giełdy – ma się zaczynać od 8.45. Obecnie futures startują o 8.30. Nowy harmonogram ma obowiązywać od momentu startu systemu UTP, czyli od 15 kwietni. Maklerzy nie są jednak do końca usatysfakcjonowani tym rozwiązaniem ani też sposobem, w jaki doszło do kompromisu.
Lepsze to niż nic
Rezultat czwartkowych spotkań maklerów z władzami giełdy był praktycznie przesądzony. Prezes GPW zapowiedział dzień wcześniej, że jeśli maklerzy nie zgodzą się na propozycję giełdy, nie dojdzie do żadnej zmiany. – Lepsze to niż nic – mówią maklerzy. Brokerzy od dłuższego czasu apelowali, aby sesja została skrócona, ale o godzinę. Na tę propozycję nie chciała zgodzić się jednak GPW. Leszek Pawłowicz, szef Rady Giełdy, argumentował, że skrócenie sesji o godzinę mogłoby spowodować spadek obrotów giełdowych, a polski rynek stałby się mniej atrakcyjny dla inwestorów zagranicznych.
Nowy harmonogram ma obowiązywać do końca roku. Wtedy mają być wykonane kolejne analizy pokazujące, jak skrócenie sesji wpłynęło na nasz rynek.
Na więcej przyjdzie czas?
Maklerzy przyznają, że skrócenie sesji o pół godziny pozwoli jedynie nieznacznie obniżyć koszty ich działalności. Część z nich już teraz sugeruje, aby w późniejszym terminie znowu wrócić do rozmów i spróbować przekonać GPW do skrócenia dnia giełdowego o kolejne pół godziny. – Wtedy dopiero odczulibyśmy znaczące oszczędności – mówi jeden z prezesów domu maklerskiego.