Nie milkną echa ogłoszonego w środę rządowego raportu w sprawie OFE. Wśród ludzi związanych z rynkiem kapitałowym ciężko znaleźć osobę, która pochwalałaby zaprezentowane warianty reformy otwartych funduszy emerytalnych.
Przypomnijmy – rząd przekazał trzy rekomendacje – jedna z nich oznacza umorzenie wszystkich obligacji kupionych przez OFE i zapisanie środków na subkoncie w ZUS, zaś dwie kolejne opierają się na dobrowolności. Płatnicy składek sami mieliby decydować, czy chcą być w OFE czy w ZUS. Specjaliści podkreślają, że niezależnie od tego, na którą opcję zdecyduje się rząd, żadna z nich nie będzie w stanie zadowolić inwestorów giełdowych.
Najgorsza dobrowolność
– Niestety, żaden z zaproponowanych wariantów nie jest korzystny dla rynku kapitałowego. Każdy z nich oznacza marginalizację OFE – mówi Jarosław Sadowski, główny analityk firmy Expander. W mniejszym lub w większym ogniu krytyki znalazła się każda z trzech rządowych koncepcji. Opcje, które zdaniem specjalistów najbardziej zagrażają polskiemu rynkowi kapitałowym, ukryte są pod hasłem dobrowolności.
– Rządowy raport był negatywną niespodzianką dla rynku. Zagraniczni inwestorzy nie spodziewali się w Polsce scenariusza węgierskiego, czyli marginalizacji drugiego filaru pod hasłem dobrowolności. Jeśli zostanie wybrany jakikolwiek ze scenariuszy „dobrowolności", a wczorajsza wypowiedz premiera na to wskazuje, to spodziewam się dużej nerwowości na giełdzie – mówi Tomasz Bardziłowski, wiceprezes DI Investors. Maklerzy od dawna podkreślają, że tzw. zagranica z uwagą śledzi losy OFE. Zdaniem brokerów to właśnie ta grupa inwestorów odpowiada za duże obroty na warszawskiej giełdzie zanotowane zarówno w środę, jak i wczoraj (było to odpowiednio 1,16 mld zł i 1,3 mld zł). Jak podkreśla Bardziłowski inwestorzy zagraniczni już teraz zastanawiają się, jak technicznie może przebiegać proces wyprzedaży wartych ponad 100 miliardów aktywów akcyjnych zgromadzonych w OFE.
– Zapewnienia, o których można przeczytać w rządowym raporcie, że sprzedaż akcji będzie się odbywać po cenie nie niższej niż cena z dnia przeniesienia, oznaczają w najlepszym przypadku, że rynek nie będzie przygnieciony podażą od razu. Pytań jest wiele i w przypadku wybrania wariantu „dobrowolności", będzie ich jeszcze więcej. Nieuchronnie pojawią się też porównania do tego, co stało się na Węgrzech – tłumaczy Bardziłowski.