Przede wszystkim należy zlikwidować dyskryminację regulacyjną i nadzorczą rynku kapitałowego względem pozostałych segmentów rynku finansowego. Dla przykładu, nakłonienie mnie do nabycia akcji dużej stabilnej spółki wymaga podpisania ze mną umowy o doradztwo inwestycyjne, zrobienia testu odpowiedniości i pośrednictwa licencjonowanego maklera. A w okienku obok można mi wcisnąć lokatę strukturyzowaną, której profilu ryzyka nie zna nawet sam sprzedający.
Ministerstwo Finansów nie kwapi się do wprowadzania zmian, które przyciągnęłyby na rynek nowych inwestorów i emitentów. Co się stanie, jeśli ta pomoc w ogóle nie nadejdzie?
Takiej pomocy bym się nie spodziewał, raczej sami musimy się zabrać do roboty. Wydaje mi się, że w obecnej sytuacji makroekonomicznej nie należy oczekiwać nowych ofert akcji, ale już obligacji – jak najbardziej. Warto pomyśleć, jak udrożnić przepływ pieniądza pomiędzy emitentami a potencjalnymi obligatariuszami, którzy dziś trzymają na lokatach setki miliardów złotych i prawdopodobnie część z tych pieniędzy byliby chętni przeznaczyć na nabycie obligacji.
Kto powinien przejąć rolę lidera w kreowaniu impulsów dla całego rynku?
Z pewnością ktoś powinien, ale nie ma kto. Nie podejrzewam, aby osoba taka mogła coś zdziałać w ramach administracji. Samo zapoznanie się z listą 20 pełnomocników rządu wskazuje jednoznacznie, że nawet wysoko postawiona w hierarchii osoba nie jest w stanie problemu rozwiązać (raczej lista ta przypomina listę spraw beznadziejnych – nie wiem tylko, czy powołanie pełnomocnika jest przyczyną, czy skutkiem). Na pewno najlepszym rozwiązaniem byłoby powołanie takiego kogoś przez samych uczestników rynku, ale do tego potrzebna byłaby zgoda co do dalszych kierunków rozwoju wśród najważniejszych instytucji rynku, a rozbieżność celów w krótkim okresie wydaje się zbyt duża, aby wypracować kompromis.
Iwona Sroka , prezes KDPW
Jak pani ocenia kondycję rynku kapitałowego w Polsce?
Polski rynek poszczycić się może bez wątpienia licznymi osiągnięciami, szczególnie jeżeli chodzi o porównanie jego rozwoju z krajami regionu Europy Środkowo-Wschodniej. Niestety, w ciągu ostatnich dwóch lat dostrzegane są nowe zagrożenia dla jego rozwoju, które mogą zmaterializować się niekorzystnie w najbliższej przyszłości. W Polsce nie osiągnęliśmy jeszcze umiejętności rozwiązywania problemów strategicznie, patrząc z wyprzedzeniem kilku lat do przodu. Zazwyczaj przystępujemy do eliminowania trudności, kiedy są już widoczne i palące.
Dużo mówiono o strategii rynku kapitałowego.
Potrzebę wypracowania strategii rozwoju ryku kapitałowego dostrzegają już chyba wszyscy jego uczestnicy, akceptując konieczność przeprowadzenia trudnej dyskusji. Niewątpliwie w efektywnej debacie znaczącą przeszkodę stanowią różne interesy uczestników rynku, co powoduje, że wypracowanie wspólnej strategii nie jest zadaniem prostym. W tym kontekście kluczowe dla powodzenia przedsięwzięcia jest osiągnięcie konsensusu co do głównych celów dokumentu strategii, tego, jakim uczestnikom rynku ma ona służyć oraz jak stworzyć odpowiedni system zarządzania pracami nad strategią, który będzie motywował poszczególnych uczestników do zaangażowania w jej tworzenie. Cel długoterminowy wydaje się prosty. Chodzi o rozwój centrum finansowego w Warszawie, który wspomagałby wzrost gospodarczy Polski i przyczyniał się do zrównoważonego wzrostu i znaczenia różnorodnych instytucji polskiego rynku kapitałowego, i w szerszym znaczeniu – rynku finansowego.
Cel mamy. Kto więc powinien pełnić rolę przywódcy?
W praktyce najtrudniejsze wydaje się pogodzenie – często sprzecznych – interesów wszystkich grup operujących na rynku. Dlatego nie może być tutaj jednego lidera. Wydaje się niezbędne utworzenie gremium, odpowiadającego za koordynację prac nad strategią dla rynku. Oprócz „kolegium" powinny powstać zespoły robocze, do których skierowani byliby eksperci reprezentujący wszystkich przedstawicieli rynku: emitenci, banki, firmy inwestycje, inwestorzy instytucjonalni i indywidualni oraz przedstawiciele nadzoru i regulatorów. Optymalny wydaje się 5-letni horyzont strategii – dłuższy okres jest nieuzasadniony ze względu na dużą dynamikę zmian rynkowych, natomiast krótszy horyzont będzie trudny do realizacji ze względu na złożony proces koordynacji prac uczestników. Zmieniające się otoczenie regulacyjne i konkurencyjne wymagać będzie wypracowania także mechanizmów weryfikacji strategii. Pokazuje to, że strategia dla rynku kapitałowego wymaga od nas dużego zaangażowania.
Jacek Socha wice, prezes PwC
Proste metody rozwoju rynku kapitałowego się skończyły. Od dłuższego czasu trwamy w martwym punkcie. Czy właśnie tak będzie teraz wyglądał nasz rynek?
Prawda jest taka, że rynek został ogołocony przez zmiany w funkcjonowaniu OFE i dziś podstawowe pytanie brzmi, ile lat będziemy musieli dostosowywać ilość pieniądza na rynku w sytuacji, w której nastąpiła tak istotna zmiana struktury popytowej. Brakuje instytucji i ludzi na wysokich szczeblach administracyjnych, którzy wzięliby odpowiedzialność za rynek. Moim zdaniem Komisja Nadzoru Finansowego mogłaby być dobrym „liderem". Uważam jednak, że nie zadziała to w obecnej strukturze. Od dawna powtarzam, że trzeba ją podzielić na dwie części, z których jedna będzie dedykowana właśnie rynkowi kapitałowemu. Potrzebuje on bowiem innego spojrzenia i podejścia niż rynek finansowo-bankowy, gdzie są inne zadania i cele. Poza tym mamy tu do czynienia z dwoma rodzajami ryzyka. Wszyscy wiedzą, że rynek potrzebuje strategii rozwoju. Uważam, że za jej pisanie powinna być odpowiedzialna właśnie Komisja Nadzoru Finansowego albo chociaż powinna być podmiotem, który nadaje ton pracom i spaja środowisko. Wszyscy wiedzą, że mamy różne grupy interesów. Jeśli nie będzie lidera, to tych interesów nie da się pogodzić.
Za Agendę Warsaw City 2010 było jednak odpowiedzialne Ministerstwo Finansów...
Absolutnie się z tym nie zgadzam. Tamta strategia powstała głównie dzięki Igorowi Chalupcowi, który był wiceministrem finansów i bez wątpienia jest człowiekiem rynku kapitałowego. Była to jego osobista inicjatywa, aby strategia, która była wcześniej opracowywana przez KPWiG, stała się strategią rządową.
Większa część środowiska rynku kapitałowego patrzy jednak na Ministerstwo Finansów i czeka na jego ruchy.
Pytanie, kto w ministerstwie ma się tym zająć. Moim zdaniem to rynek powinien zadbać o zmiany. Na poziom rządowy trzeba iść z gotowym rozwiązaniem. Różne środowiska muszą jednak znaleźć wspólny mianownik, dogadać się i za to powinna być odpowiedzialna KNF. To właśnie od nadzoru powinny wyjść gotowe pomysły zmian. Niestety, teraz jest on obłożony pracą związaną z rynkiem finansowym i bankowym i dlatego jeszcze raz powtórzę, że powinien być oddzielny nadzorca rynku kapitałowego.
Co się stanie, gdy jednak nikt nie weźmie odpowiedzialności za rynek?
Nic się nie stanie... Rynek będzie wyglądał tak jak teraz. Inne giełdy będą rosły, a my będziemy się poruszać w przedziale 2200–2400 pkt na WIG20. Czy komuś to przeszkadza? Nie będzie liczących się IPO. Od półtora roku rynek ten trwa w marazmie. Naturalna kolej rzeczy... najpierw się rozwijaliśmy, a teraz będziemy się zwijać.
Krzysztof Walenczak, dyrektor Societe Generale CIB
W ciągu kilkunastu lat nasz rynek kapitałowy przeszedł bardzo długą drogę. Czy jesteśmy w stanie podtrzymać dotychczasowe tempo rozwoju?
Polska wciąż jest gospodarką transformacyjną. Z pewnością wiele się udało osiągnąć. Stworzyliśmy bardzo silny rynek kapitałowy. Wiele krajów patrzy na nas z zazdrością. Było to możliwe nie dzięki jednej instytucji, tylko zaangażowaniu wielkiej grupy ludzi, którzy byli świadomi, czym jest i jaką rolę odgrywa rynek kapitałowy.
Zgadza się, ale to już przeszłość. Pytanie co dalej?
Pytanie to jest jak najbardziej zasadne, szczególnie że – tak jak wspomniałem na początku – Polska wciąż jest krajem transformacji. Różnego rodzaju statystki, mówiące chociażby o kapitalizacji giełd w relacji do wielkości PKB, pokazują, że przed nami wciąż daleka droga. W krajach rozwiniętych jest relacja mniej więcej 1 do 1. U nas jest na poziomie około 40 proc. To pokazuje miejsce, w którym jesteśmy. Musimy równać do najlepszych i zwiększać kapitalizację rynku. Oczywiście nie jest to jedyny wskaźnik. Drugim równie ważnym jest poziom obrotów do kapitalizacji. Pod tym względem też jesteśmy przy końcu europejskiej stawki rynków rozwiniętych. Jest wiec pole do dalszego dynamicznego rozwoju, aby zbliżyć się do europejskiej średniej.
Do tej pory rozwój rynku był dość prosty. Prywatyzacja, akcjonariat obywatelski napędzały giełdę i cały rynek. Tego raczej już nie będzie.
Nie zgodzę się z tą tezą. Wciąż mamy bardzo duży potencjał do rozwoju rynku z udziałem administracji. Państwo nadal jest największym graczem w gospodarce. W pierwszej setce największych podmiotów w Polsce największą grupę stanowią właśnie podmioty państwowe. Docelowo nie ma fundamentalnego powodu, dlaczego państwo miałoby zarządzać danym biznesem, tym bardziej że interesy państwa można efektywnie zabezpieczyć w sposób regulacyjny czy statutowy. Dlatego nie zgadzam się z tym, że nie ma już nic do wprowadzenia na giełdę. Oczywiście jest jeszcze druga strona – popytowa. Na pewno zmiany w OFE stawiają duży znak zapytania co do długoterminowych efektów tej „reformy" i tego, jak nasz rynek będzie postrzegany w następnych latach.
Mamy więc siedzieć z założonymi rękami i czekać na to, co będzie za kilka lat?
Oczywiście, że nie. Problem, że w miejscu, w którym jesteśmy, jedna instytucja, nawet rządowa, nie jest w stanie załatwić wszystkich spraw. W dalszym rozwoju rynku musi brać udział kilka podmiotów, jednak powinien też wyłonić się lider, który będzie nadawał ton pracom. Sercem całego rynku jest GPW, której ostatnio ogłoszona strategia została bardzo dobrze przyjęta przez rynek. Do tego dochodzą dwa „płuca" rynku, czyli Ministerstwo Finansów i Ministerstwo Skarbu Państwa, które nadal odgrywają kluczowe role w gospodarce. Ogromną rolę ma także KNF. Do tego wszystkiego należy dołożyć różnego rodzaju organizacje i stowarzyszenia. Z tego wszystkiego musi się narodzić nowy model przywództwa, jeśli chcemy pchnąć rynek kapitałowy na nowe tory rozwoju.