To oznacza, że na powyborczej panice w sektorze bankowym – wywołanej strachem o wprowadzenie podatku od aktywów bankowych i coraz bardziej realną perspektywą przewalutowania kredytów we frankach – uczestnicy tych funduszy stracili około 230 mln zł. I to tylko pierwszego dnia bankowej paniki. We wtorek notowania banków, a wraz z nimi cała warszawska giełda, osunęły się jeszcze niżej. W rzeczywistości do kwoty, o jaką bankowa bessa uszczupliła oszczędności klientów TFI, należałoby doliczyć straty innych grup funduszy, zarówno poniedziałkowe, jak i wtorkowe.

Zarządzający zgadzają się, że w kolejnych tygodniach, a nawet miesiącach, nerwowość inwestorów w odniesieniu do notowanych na GPW banków będzie podwyższona. – Sektor bankowy pozostaje pod presją. Z jednej strony bankom ciążą niskie stopy procentowe, z drugiej – deklaracje polityków – podkreśla Filip Nowicki, doradca inwestycyjny Superfund TFI. – Przewalutowanie kredytów we frankach szwajcarskich oraz podatek bankowy to nośne tematy, które były obecne w kampanii prezydenckiej i na pewno będą obecne w nadchodzącej kampanii parlamentarnej. Niestety proponowane przez polityków rozwiązania są dalekie od oczekiwań inwestorów. Ponadto brak konkretów w politycznych deklaracjach utrudnia obliczenie wpływu proponowanych rozwiązań na zyski i wypłacalność banków. W takim otoczeniu gospodarczo-politycznym sektor bankowy pozostaje strefą podwyższonego ryzyka, które będzie się utrzymywać przynajmniej do październikowych wyborów do Sejmu – przekonuje Nowicki.

Inni zarządzający mówią dokładnie to samo. – Uważamy, że presja na notowania banków może się utrzymywać do wyborów parlamentarnych, czyli do października. Nerwowość inwestorów wzbudza przede wszystkim perspektywa wprowadzenia podatku od aktywów bankowych, jeżeli bowiem chodzi o przewalutowanie kredytów we frankach, to chyba nikt nie wierzy w najbardziej radykalne rozwiązanie, czyli przewalutowanie całego kredytu po kursie zaciągnięcia – ocenia Hubert Kmiecik, zarządzający w TFI Allianz.

Widać jednak światełko w tunelu. – Postrzegamy tę sytuację jako okazję do kupna w średnim i długim terminie. Dotyczy to w szczególności najmocniej wyprzedanych banków, takich jak PKO BP – zapewnia Kmiecik. – Z fundamentalnego punktu widzenia wyceny niektórych banków robią się atrakcyjne – zgadza się z nim Michał Rabiej, zarządzający autorskim funduszem Macro FIZ. – Jeżeli przecena w sektorze bankowym jeszcze potrwa, wybiórcze kupowanie akcji banków mocnych kapitałowo może się okazać dochodową strategią. W myśl zasady, że warto kupować akcje w okresie rynkowej paniki – przekonuje Rabiej.