Rynek turecki w tym roku w ogóle nie ma szczęścia. Nie tak dawno wstrząsnęły nim wyniki wyborów parlamentarnych, w których co prawda wygrała rządząca od 2002 r. partia AKP, jednak uzyskała wynik, który nie daje jej możliwości samodzielnego rządzenia. Inwestorzy nie otrząsnęli się jeszcze po tym wydarzeniu, gdy na tapecie znalazło się kolejne zagrożenie. Tym razem jest to wojna Turcji z islamistami w północnej Syrii i Iraku. – W rezultacie niedawnych ataków terrorystycznych oraz odwetowych działań zbrojnych prowadzonych przez turecką armię na giełdzie w Stambule znacząco wzrosła zmienność, a akcje znalazły się w trendzie spadkowym. Znacznie mocniej ucierpiała turecka waluta. Po raz pierwszy w historii lira osłabiła się w relacji do dolara do poziomu 2,77, a jej wartość znacząco spadła także w relacji do złotego, co odczuli polscy inwestorzy – mówi Robert Burdach, zarządzający funduszami akcji w Union Investment TFI. Specjaliści już teraz wskazują, że w związku z napiętą sytuacją inwestycje w Turcji wiążą się obecnie z dodatkowym ryzykiem.
– W krótkim terminie można się spodziewać eskalacji działań zbrojnych, dlatego inwestorom, którzy chcą pomnażać kapitał w Turcji, zalecamy ostrożność. Tymczasowo można ulokować część aktywów w „bezpieczniejszych" krajach strefy euro lub w USA. W dłuższym terminie pozytywne jest to, że kwestia Państwa Islamskiego stała się dla Turcji tematem oficjalnym i priorytetowym. W okresie przejściowym inwestorzy powinni się jednak liczyć z możliwością dalszych spadków i rozważyć częściową redukcję pozycji – uważa Burdach.