Lizanie ran po inwestycji w TFI

Przy inwestowaniu w fundusze, szczególnie akcji, zaleca się przyjęcie długoterminowej perspektywy inwestycyjnej. Idąc za głosem ekspertów, przyjrzyjmy się więc ośmioletnim stopom zwrotu, od czerwca 2007 r. do sierpnia 2015 r.

Aktualizacja: 06.02.2017 19:32 Publikacja: 09.09.2015 06:21

Lizanie ran po inwestycji w TFI

Foto: GG Parkiet

Nie czekaj na odrobienie strat

Przyjęcie jako punktu odniesienia szczytu poprzedniej hossy nie jest złośliwością. Czerwiec 2007 r. był miesiącem, w którym napływy netto do funduszy akcji polskich były najwyższe w historii polskiego rynku kapitałowego, przekroczyły bowiem 4 mld zł netto. Na poziomie powyżej 3 mld zł netto utrzymywały się również bezpośrednio przed i po, bo w maju i lipcu.

Osoby, które wtedy zdecydowały się zainwestować na GPW za pośrednictwem funduszy, są teraz 30 proc. na minusie w przypadku funduszy akcji szerokiego rynku lub 36 proc. pod kreską, jeżeli wybrały małe i średnie spółki.

Co mają teraz robić? Trzymać w oczekiwaniu, aż się odkują? Minęło osiem lat, mają prawo nie mieć już serca do inwestycji. Może więc wycofać oszczędności lub przerzucić je (poprzez konwersję) do funduszu, w którym mogliby szybciej odrobić straty?

Eksperci przestrzegają przed inwestowaniem w nadziei, żeby „wyjść na zero". – To nie cena, po której kupiłem akcje, decyduje o tym, czy trzymam je czy nie, tylko ocena perspektyw wybranej spółki – mówi Andrzej Domański, dyrektor działu zarządzania Noble Funds TFI. – Jeżeli ktoś kupił akcje KGHM po 160 zł, to teraz, gdy kosztują 80 zł, nie powinien ich trzymać, kierując się jedynie nadzieją, że osiągną wyjściowy poziom. Ceny miedzi i srebra znajdują się przecież na zupełnie innych poziomach i to przede wszystkim oczekiwania odnośnie do nich powinny dyktować, czy KGHM pozostanie w portfelu. I odwrotnie, jeżeli ktoś kupił akcje PKN Orlen za 30 zł i sprzedał po 50 zł, tylko pozornie zrobił dobry interes. Niesamowita poprawa marż rafineryjnych w ostatnich kwartałach sprawiła, że teraz papiery PKN kosztują ponad 70 zł – wyjaśnia Domański, zarządzający Noble Fund Akcji, który – dzięki selekcji spółek opartej na analizie fundamentalnej i sektorowej – stracił 17 proc., podczas gdy średni wynik w grupie porównawczej wyniósł 30 proc. pod kreską.

Zgadza się z nim Adam Łukojć ze Skarbca. – Motywacją do inwestowania nie powinno być odrobienie strat – przekonuje zarządzający Skarbcem Małych i Średnich Spółek, który akurat traci „tylko" 30 proc., jest więc 6 pkt proc. powyżej sWIG80 (i to mimo wysokich opłat na tle konkurencji). – To trochę tak jak z kupnem mieszkania. Jeżeli decydujemy się na własne lokum, to najważniejszym kryterium przy zakupie nie jest cena sprzed dziesięciu lat – mówi Łukojć. Jednocześnie przekonuje, że w funduszach akcji zostało teraz naprawdę niewielu inwestorów, którzy postawili na nie w połowie 2007 r. Kulminacyjna fala odpływów z funduszy miała miejsce w okresie listopad 2007 – styczeń 2008 r. Wycofano z nich wtedy ponad 7,5 mld zł (nawiasem mówiąc, klienci TFI zrealizowali większą stratę, niż ponieśliby, zostając w funduszach do dziś).

Moment na kupno

– Jeżeli ktoś jednak został w naszym „misiu" przez osiem lat i widzi, że – mimo strat w horyzoncie ośmioletnim – na tle konkurencji radzimy sobie całkiem nieźle, warto, żeby został z nami dłużej – zachęca Łukojć. – Ale nie po to, żeby się odkuć, tylko dlatego, że inwestycja w akcje małych i średnich spółek jest teraz potencjalnie jedną z lepszych na polskim rynku kapitałowym – tłumaczy. – Ja bym teraz raczej nie sprzedawał – zgadza się Domański. – Na giełdach jest bardzo dużo strachu, a to często dobry moment, żeby kupować.

[email protected]

Opinia partnera

Monika Szlosek , dyrektor bankowości detalicznej i inwestycyjnej, Deutsche Bank

Co powinien zrobić klient TFI, który zainwestował w fundusze akcji „na górce" w 2007 r. i jeszcze nie odrobił strat – czekać, aż uda się wyjść na zero, czy wycofać się z inwestycji? Osoba, która znalazła się w takiej sytuacji, powinna cofnąć się do założeń swojej strategii inwestycyjnej – do przyjętego przed laty celu, zakładanego horyzontu inwestycyjnego, maksymalnego poziomu strat, który jest w stanie zaakceptować – i sprawdzić, czy postępuje zgodnie z planem. Warto także patrzeć na oszczędności całościowo – nie tylko na stopę zwrotu pojedynczych funduszy, ale także innych produktów i wynik całego portfela (może się bowiem okazać, że podczas gdy traciliśmy na akcjach, zarabialiśmy na obligacjach). Jeżeli wspomniany na początku klient TFI przyjął długi horyzont inwestycyjny i cały czas się w nim mieści, może jeszcze poczekać. Gdyby jednak zdecydował się przenieść oszczędności do innych funduszy, dobrze, żeby pamiętał o opłatach. Konwersja jednostek funduszy w ramach tego samego parasola (funduszu parasolowego), np. z akcji na bezpieczniejsze aktywa, najczęściej nie wiąże się z dodatkowymi prowizjami. Co oznacza, że gdyby w przyszłości inwestor, w ramach tego samego parasola, chciał powrócić do bardziej ryzykownych funduszy, również nie będzie ponosił dodatkowych kosztów.

Gospodarka
Estonia i Polska technologicznymi liderami naszego regionu
Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku