Takie wnioski można wyciągnąć po niespełna trzech miesiącach 2016 r. BIST100 zyskał bowiem w tym czasie ponad 16 proc., co czyni go jednym z najlepszych indeksów w Europie. Nieznacznie wyższą stopę zwrotu osiągnął od początku roku jedynie rosyjski RTS – niecałe 16,5 proc. Inwestorom niestraszne są nawet doniesienia o kolejnych zamachach w Turcji. Moda na inwestowanie na tamtejszym rynku nie mija i zdaniem ekspertów nie zanosi się, aby miało to się zmienić w najbliższym czasie.

– Poziom wycen tureckich spółek nie wskazuje na „przegrzanie" rynku. Co więcej, nie widać istotnego ryzyka wśród czynników natury globalnej czy lokalnej. Granie pod korektę ma więc charakter życzeniowy – twierdzi Tomasz Matras, zastępca dyrektora inwestycyjnego do spraw akcji w Union Investment TFI. Jego zdaniem rynek turecki ma co najmniej kilka zalet. – Można wskazać przynajmniej kilka argumentów przemawiających za potencjałem tureckiego rynku. Po pierwsze, Turcja jest importerem surowców, których ceny pomimo ostatnich zwyżek nadal są relatywnie niskie, a to pozytywnie wpływa na gospodarkę turecką. Po drugie, ostatnia decyzja Fedu spowodowała istotne osłabienie dolara, co skutkuje spadkiem kosztu obsługi zadłużenia tureckich spółek. Warto także wspomnieć o atrakcyjnych stopach dywidendy tureckich przedsiębiorstw – wskazuje Matras.

Podczas poniedziałkowych notowań BIST100 przebił poziom 83 tys. pkt. Patrząc na historyczne dokonania tego indeksu, wydaje się, że pomimo tegorocznej dobrej passy potencjał dalszych zwyżek nadal jest jeszcze dość duży. W styczniu ubiegłego roku poziom wskaźnika przekraczał bowiem 91 tys. pkt.