To efekt w głównej mierze słabego wyniku lokacyjnego, któremu winne są przede wszystkim rekordowo niskie stopy procentowe, ale także słabość giełdy i polskiej waluty. W ubiegłym roku wynik lokacyjny wyniósł 951 mln zł, a w tym ponad 1 mld zł. Choć na pierwszy rzut oka wygląda to na wzrost, to w rzeczywistości wynik okazał się gorszy niż przed rokiem, a większa wartość to efekt przejęcia Alior Banku i jego wyniku z działalności bankowej. Kolejny więc kwartał akcjonariusze muszą przełknąć topniejące zyski spółki, wynikające z nieprzygotowania jej na środowisko niskich stóp procentowych. Po rozpoczęciu czwartkowej sesji inwestorzy rozpoczęli więc wyprzedaż akcji PZU – choć później straty odrobiono.

Być może rynkowi spodobały się zapowiedzi występującego po raz pierwszy w roli wiceprezesa spółki od spraw finansowych Sebastiana Klimka, który zapewniał, że chce utrzymać dyscyplinę kosztów operacyjnych. Te bez uwzględnienia kosztów konsolidacji Aliora spadły o ponad 8 proc. – To pozytywny trend, który chcemy utrzymać do końca roku. Plan optymalizacji kosztów jest wpisany w nową strategię, nad którą zarząd pracuje – mówił Klimek.

Inwestorom mogły się też spodobać rosnące przychody ze sprzedaży polis. Zebrana z rynku składka urosła w I kwartale o 2,6 proc. rok do roku, do 4,8 mld zł. Zgodnie z trendem z ostatnich lat rosną jednak też (choć minimalnie) wypłacane świadczenia i odszkodowania, które osiągnęły w pierwszych trzech miesiącach roku wartość niemal 3,1 mld zł.

Zarząd zapowiada, że spółka ma już dołek za sobą i w kolejnych kwartałach zyski będą rosły. Mogą w tym pomóc politycy. Z nieoficjalnych doniesień wynika, że Skarb Państwa miałby ubezpieczać nadzorowane przez siebie spółki właśnie w PZU, rezygnując z ofert zagranicznych podmiotów.