Nowe regulacje zamiast pomagać szkodzą domom maklerskim

Działalność maklerska wciąż przynosi straty. Słaby rynek to tylko jeden z powodów takiego stanu rzeczy. Firmy nie ukrywają, że coraz większym obciążeniem są dla nich kolejne regulacje.

Publikacja: 24.05.2016 15:45

Nowe regulacje zamiast pomagać szkodzą domom maklerskim

Foto: Fotorzepa, Bartłomiej Zborowski

W branży maklerskiej słowo „kryzys" odmieniono już na wszystkie możliwe sposoby. Właściwie posucha na rynku trwa już tak długo, że można przyjąć ją za normę, a nie za stan wyjątkowy. Kolejne spotkania branżowe porównywane są do stypy, a optymizm w głosie maklerów można zazwyczaj wyczuć dopiero wtedy, gdy rozmowa schodzi na tematy niezwiązane z biznesem. Ci, którzy starają się zachować dobry humor, zwykle robią dobrą minę do złej gry. Siedzący obok mnie redakcyjny kolega, kiedy widzi, że podsumowuję wyniki domów maklerskich, śmieje się, że w tytule na pewno pojawi się słowo „kryzys" albo „mizeria".

Wszyscy czekają na przełom, ale wydaje się, że na razie można o tym tylko pomarzyć. Kwestia przychodów domów maklerskich to bowiem jedno. Nawet jeśli rynek będzie brokerom sprzyjał i będą płynęły pieniądze, to jest jeszcze druga strona medalu. Chodzi oczywiście o koszty, które wiążą się z prowadzeniem działalności maklerskiej. A te wciąż rosną i – jak twierdzi branża – coraz większa część z nich generowana jest przez nowe przepisy, wytyczne i regulacje, którym poddawane są firmy inwestycyjne.

Wielkie liczenie

Jak wynika z danych Komisji Nadzoru Finansowego, w 2015 r. zagregowane koszty działalności maklerskiej wyniosły 1,04 mld zł i były o ponad 30 mln zł wyższe niż rok wcześniej. To właśnie one przyczyniły się do tego, że strata branży z podstawowej działalności wzrosła z 31,6 mln zł w 2014 r. do 48,6 mln zł rok później. Same przychody z działalności maklerskiej wzrosły bowiem z 971,3 mln zł do 986,5 mln zł. Z perspektywy branży problem jest na tyle poważny, że postanowiła się nim zająć Izba Domów Maklerskich. Jak wynika z naszych informacji, wysłała ona ostatnio prośbę do swoich członków, aby każda instytucja wyliczyła, ile kosztowały ją nowe regulacje, które zostały wprowadzone na naszym rynku. Na podstawie tego ma powstać raport kosztowy branży.

Pod uwagę mają zostać wzięte 23 regulacje. Dotyczą one zarówno tych, które były forsowane przez Komisję Nadzoru Finansowego (m.in. zasady ładu korporacyjnego, zalecenia po BION, wytyczne w zakresie IT), jak i tych, za które odpowiada ustawodawca (m.in. ustawa o rozpatrywaniu reklamacji przez podmioty rynku finansowego i o Rzeczniku Finansowym czy też o zmianach w finansowaniu nadzoru), ale także tych, które są naszemu rynkowi narzucane z góry przez Unię Europejską (m.in. CRD IV/CRR, EMIR, CSR, MAD/MAR).

– Wiele unijnych regulacji, mimo naszych apeli, wprowadzanych jest bez zastosowania zasady proporcjonalności i nie uwzględnia polskich realiów funkcjonowania firm inwestycyjnych. Te nieproporcjonalne i bardzo często merytorycznie nieuzasadnione ograniczenia zwiększają koszty i zawężają możliwości biznesowe. Koszty zwiększają też różnego rodzaju wytyczne KNF, które często są po prostu niepotrzebne, bo w praktyce absolutnie nie przyczyniają się do podniesienia bezpieczeństwa rynku – mówił ostatnio na łamach „Parkietu" Waldemar Markiewicz.

W swojej opinii nie jest odosobniony. Niemal cała branża podnosi larum, że implementacja nowych przepisów powinna być przeprowadzona w sposób wyważony, po wcześniejszej dogłębnej analizie potrzeb oraz mechanizmów funkcjonowania rynku kapitałowego. Ich zdaniem przed wprowadzaniem kolejnych regulacji należy również rozpatrzyć potencjalne skutki, które mogą wywołać nowe przepisy. – Korzyści wynikające z implementacji nowego prawa powinny rekompensować koszty jego wprowadzenia. Przy czym warto podkreślić, że nawet dla dużego podmiotu implementacja nowych regulacji do procesów wewnętrznych stanowi dosyć istotną pozycję w budżecie, a małe podmioty mają z tym znaczący problem. Nakładając nowe obowiązki na firmy inwestycyjne, należy wziąć pod uwagę specyfikę polskiego rynku oraz wielkość podmiotów na nim działających. Są one zdecydowanie mniejsze niż zachodnie instytucje. Tymczasem ustawodawca często pomija tę znaczącą różnicę, a regulator wydaje kolejne wytyczne. Rynek potrzebuje wytycznych, aby prawidłowo interpretować przepisy, nie mogą one jednak wprowadzać kolejnych ograniczeń czy obowiązków, a przez to generować dodatkowych, dużych kosztów organizacyjnych, jak również w sposób istotny hamować rozwoju biznesu – mówi szef jednego z domów maklerskich.

– Polskie przepisy prawa są dostosowane do unijnych wymogów i służą interesowi uczestników rynku oraz jego bezpieczeństwu – ripostuje KNF . – Tam, gdzie działania firm inwestycyjnych są niezgodne z przepisami prawa lub naruszają interes klienta, reagujemy. Dlatego m.in. powstał projekt wytycznych dotyczących świadczenia usług maklerskich na rynku OTC instrumentów pochodnych – usłyszeliśmy w nadzorze.

Regulacje zbierają żniwo

Być może oburzenie środowiska maklerskiego na kolejne wprowadzane regulacje nie byłoby aż tak duże, gdyby nie zmiany, które zachodzą na naszym rynku. Dotyczą one domów maklerskich, które – wydawać by się mogło – są nie do ruszenia. DM BZ WBK już jakiś czas temu został wchłonięty w struktury banku. Proces ten zakończył właśnie DM mBanku. W kolejce czeka jeszcze ING Securities, który ma się z tematem uporać się w czerwcu. Rynek już spekuluje, że na tym się nie skończy. Oficjalnie za zmianami stoi chęć „efektywnego wykorzystania potencjału bazy klientów danej grupy". Przedstawiciele branży nie mają jednak wątpliwości, że chodzi także, a może nawet głównie, o ograniczenie kosztów funkcjonowania w ramach jednego podmiotu.

– Domom maklerskim, które są odrębnymi jednostkami, ciężko udźwignąć ciężary finansowe, które nakładają na nie kolejne regulacje i przepisy. Stąd też obserwujemy kolejne włączenia domów maklerskich w struktury banków. Dzięki temu pewne obszary, np. compliance, audytu czy IT, można połączyć w jedno, zaoszczędzić czas i pieniądze, a jednocześnie wypełnić stawiane wymagania – dodaje kolejny z naszych rozmówców.

MiFID II na horyzoncie

Temat regulacji, którym będą poddawane domy maklerskie, z pewnością poruszany będzie jeszcze nieraz. Tym bardziej że przecież przed branżą, ale także przed całym rynkiem kapitałowym, wielkie wyzwanie, jakim będzie implementacja dyrektywy MiFID II oraz MiFIR. Co prawda to pieśń przyszłości, ale już teraz wielu mniejszym firmom spędza sen z powiek. Dla wielu z nich to bowiem walka o być albo nie być na polskim rynku.

[email protected]

Opinie

Agnieszka Rostkowska, dyrektor, DM Citi Handlowy

Branża maklerska dotkliwie odczuwa regulacyjną inflację, z jaką mamy do czynienia na polskim rynku. Implementacja aktów europejskich to duże wyzwanie – często nie są one dostosowane do skali działalności prowadzonej przez rodzime firmy. Analizując regulacje, które zaczną nas obowiązywać w najbliższym czasie, w szczególności MAD/MAR oraz MiFID II, widać, że bezkrytyczna implementacja może się przełożyć na konkurencyjność branży. Z punktu widzenia compliance i samego domu maklerskiego cel, jaki przyświeca Komisji Europejskiej, jest bezdyskusyjnie słuszny. Ochrona klienta, dbałość o jego interesy i budowanie zaufania do rynku powinny być wpisane w misję działania każdego podmiotu na rynku. Z tego względu najwłaściwsze wydaje się zastosowanie zasady proporcjonalności i dbałość o wybór rozwiązań bezkosztowych. Liczymy na partnerską współpracę z ustawodawcą i regulatorem. Przykład pracy nad „Standardem oceny odpowiedniości usługi maklerskiej" IDM pokazuje, że taka współpraca jest możliwa. PRT

Piotr Sobków, członek zarządu, Izba Domów Maklerskich

IDM rozesłała do swoich członków ankietę z prośbą o podliczenie kosztów kolejnych regulacji, które pojawiły się na naszym rynku. Celowo podzieliliśmy ją na trzy części. W pierwszej pytamy o unijne regulacje, które są nam narzucane z góry i zdajemy sobie sprawę, że MF czy też KNF niewiele mogą z nimi zrobić. Warto jednak przy każdej regulacji narzucanej z góry zastanowić się, czy nie można zastosować pewnych wyłączeń, tak aby wprowadzane przepisy były adekwatne do naszego rynku. Druga część to polskie ustawy. Przykładem jest tutaj przeniesienie kosztów nadzoru na wszystkich uczestników, co oczywiście sprawiło, że domy maklerskie muszą się liczyć z dodatkowymi obciążeniami. Trzecia część to z kolei wytyczne KNF, które bolą nas najbardziej. Wychodzą one z inicjatywy polskiego regulatora i tak naprawdę wiele pomysłów, zamiast podnosić bezpieczeństwo rynku, generuje tylko koszty. Same domy maklerskie starają się dbać o dobro swoich klientów i wydaje się, że nie potrzeba do tego kolejnych regulacji, aby rynek dobrze funkcjonował. PRT

Krzysztof Polak, dyrektor, BM Alior Banku

Właściwie od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej domy maklerskie oraz cały rynek kapitałowy poddawane są nowym regulacjom. Wiąże się to oczywiście z bardzo dużymi kosztami, które są szczególnym ciężarem dla samodzielnie działających podmiotów. Aby bowiem spełnić wymagania, które są stawiane domom maklerskim, trzeba zatrudniać wysokiej klasy specjalistów, chociażby w zakresie compliance czy też IT. To wszystko kosztuje. Widać to zresztą po wynikach osiąganych przez branżę maklerską. Rynek od dłuższego czasu jest bardzo słaby, a nasze koszty stałe są bardzo wysokie. W przypadku niektórych podmiotów mogą być one liczone nawet w milionach złotych. Oprócz tego wdrażanie kolejnych przepisów, regulacji i wytycznych zajmuje bardzo dużo czasu, który cała branża mogłaby poświęcić na kolejne projekty rozwoju. Zdarza się, że 70 proc. naszego czasu musimy spędzić na przystosowaniu się do stawianych nam wymogów. W takich warunkach prowadzenie biznesu maklerskiego jest dużym wyzwaniem.

Gospodarka
Estonia i Polska technologicznymi liderami naszego regionu
Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku