– Trwająca hossa jest jedną z najdziwniejszych w historii, ponieważ została napędzona i jest sztucznie podtrzymywana przez banki centralne. Za każdym razem, kiedy na rynku widzimy choćby dziesięcioprocentową korektę do akcji, od razu wkraczają gołębie z Fedu i zapewniają rynek, że na szybką normalizację polityki monetarnej nie ma co liczyć. Taką sytuację obserwujemy od 2009 r. – mówi Mateusz Adamkiewicz, analityk HFT Brokers.
Jego zdaniem gospodarka USA przestała być rozpędzoną lokomotywą. – Jesteśmy świadkami najdłuższej serii spadkowych odczytów produkcji przemysłowej, która nie zakończyła się recesją. Dynamika PKB z wyłączeniem konsumpcji spadła już niemal do zera – zauważa.
Uzasadnione obawy wzbudza to, co dla giełdy powinno być najważniejsze, czyli wyniki finansowe spółek. Według prognoz zebranych przez agencję Bloomberg, III kwartał (lipiec–wrzesień) będzie szóstym z rzędu okresem spadku zysków spółek z S&P500. Równie długą serię – po raz ostatni – obserwowaliśmy w czasach kryzysu finansowego po upadku banku Lehman Brothers. Skurczyć mają się wyniki ośmiu z dziesięciu sektorów tworzących „pięćsetkę", a najmocniej oberwą energetyka i spółki przemysłowe. Obawy dotyczące przyszłych wyników – i to w zdecydowanie dłuższym terminie – mają m.in. analitycy banku Goldman Sachs. Kilka dni temu zespół pod kierownictwem Davida Kostina ściął prognozy dla S&P500 na ten oraz na nadchodzący rok.
Polscy analitycy podzielają obawy kolegów zza oceanu. Kamil Maliszewski z DM mBanku i Tomasz Regulski z Raiffeisen Polbanku – tworzący comiesięczne portfele foreksowe „Parkietu" – spodziewają się rychłego nadejścia korekty spadkowej. Obaj przekonują, że jednym z głównych argumentów są wygórowane wyceny mnożnikowe. Bloomberg podaje, że S&P500 jest notowany na poziomie 20,5-krotności raportowanych zysków operacyjnych. To najwyższy poziom od początku 2009 r. i zarazem jeden z najwyższych odczytów od czasu pęknięcia bańki dotcomów z 2000 r. Maliszewski dostrzega również szansę na wzrost wyceny prawdopodobieństwa podwyżek stóp procentowych przez Fed, co – jego zdaniem – powinno zmobilizować podaż.
Spadkowy scenariusz dla Wall Street kreśli również Piotr Kuczyński, główny analityk DI Xelion, zwracając uwagę na ryzyko polityczne. – W obliczu zbliżających się jesiennych wyborów prezydenckich w USA spodziewam się wyraźnej korekty notowań. A jeśli sondaże w roli faworyta zobaczą Donalda Trumpa, reakcja może być wręcz paniczna – przekonuje. Według prognoz Bloomberga zebranych wśród 20 banków/brokerów z Wall Street, indeks S&P500 zamknie ten rok na poziomie 2146 pkt (średnia z prognoz), co implikowałoby spadek o kilka proc. z obecnych poziomów.