Niezależnie od tego, czy Fed będzie podwyższał jeszcze stopy, i od tego, kiedy EBC zdecyduje się na podwyżki stóp, w USA jeszcze długo będą one wyższe niż w większości rozwiniętych gospodarek. Czy to nie oznacza, że dolar ma jeszcze przestrzeń do aprecjacji?
Rynek wycenił już ten poziom stóp, a nawet wyższy. Teraz znaczenie dla notowań walut mają głównie oczekiwania, co dalej z polityką pieniężną. I na tej podstawie oceniam, że potencjał do dalszej aprecjacji dolara jest znikomy. Wygląda na to, że kurs na poziomie 1,13 dolara za euro to silne wsparcie. Nawet przy słabszych danych ze strefy euro trudno oczekiwać jego przebicia.
Ale skoro, jak powiedziałeś, USA są wciąż w fazie ekspansji, to oczekiwania, że Fed przestanie normalizować politykę pieniężną, szybko okażą się chybione. Wtedy dolar ruszy w górę?
Zgadzam się, że obawy, jakoby USA czekała recesja, są na wyrost. Spodziewam się wprawdzie spowolnienia w tamtejszej gospodarce, ale ono będzie przejściowe. Jeden kwartał spadku PKB wydaje mi się prawdopodobny, ale nie więcej. To teoretycznie może sprawić, że pod koniec 2019 r., gdy koniunktura zacznie się poprawiać, dolar wróci do łask. Ale trzeba pamiętać o tym, że w USA nawet przy dość dobrej koniunkturze nie ma silnych argumentów na rzecz dalszych podwyżek stóp. Fed dużą wagę przykłada do tzw. naturalnej stopy procentowej, która w ostatnich latach się obniżyła. Wskazuje na to spłaszczenie krzywej Phillipsa, pokazującej zależność między stopą bezrobocia a inflacją. Nawet przy niskiej stopie bezrobocia, jak dziś, inflacja mocno nie przyspiesza. Do tego, m.in. w reakcji na obawy, że gospodarka światowa zwolni, spadły ostatnio ceny surowców. To z jednej strony tłumi inflację, a z drugiej wspiera przemysł.
W ub.r. aprecjacji dolara towarzyszyła przecena tzw. ryzykownych aktywów, w tym akcji. Stąd Hans Redeker, główny strateg walutowy Morgana Stanleya, twierdzi, że „wielki dolarowy rynek byka już się skończył. A gdy dolar zacznie słabnąć, reszta świata znów będzie szczęśliwa". Ma rację?
W warunkach spowolnienia trudno oczekiwać znaczących zwyżek cen akcji. Natomiast słabszy dolar może oznaczać wzrost cen metali szlachetnych. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na to, że srebro drożeje ostatnio bardziej niż złoto. Srebro to zaś specyficzny metal szlachetny: z jednej strony ma status bezpiecznej przystani, z drugiej zaś jest wykorzystywany w przemyśle. To, że przy słabych nastrojach na rynkach srebro drożeje bardziej niż złoto, sugeruje, że spowolnienie nie będzie głębokie.