Rentowność brytyjskich obligacji dziesięcioletnich sięgała w czwartek nawet 4,96 proc., czyli najwyższego poziomu od 2008 r. W przypadku papierów trzydziestoletnich dochodziła ona do 5,44 proc. i była najwyższa od 1998 r. Tymczasem funt stał się najsłabszy od 14 miesięcy wobec dolara. W czwartek rano za 1 funta płacono tylko 1,225 USD. Niewiele więc pomogła środowa werbalna interwencja brytyjskiego resortu finansów, w ramach której Rachel Reeves, kanclerz skarbu, zapewniała, że będzie trzymała finanse publiczne w "żelaznym uścisku". Sytuacja na rynku obligacji była w czwartek tematem debaty w parlamencie brytyjskim. Opozycja wzywała kanclerz Reeves do rezygnacji z podróży do Chin i zajęcia się powstrzymywaniem wstrząsów na rynkach. Pojawiły się porównania z kryzysem rynkowym z jesieni 2022 r. (wówczas konserwatywny rząd Liz Truss sprowokował wyprzedaż funta i obligacji swoimi planami cięcia podatków), a nawet z brytyjskim kryzysem zadłużeniowym z 1976 r.
- W 1976 r. kryzys doprowadził do sięgnięcia po pakiet pomocowy z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Nie jesteśmy jeszcze w takiej sytuacji, ale musi to być jeden z koszmarów kanclerz skarbu - twierdzi Martin Weale, ekonomista z londyńskiego King’s College i zarazem były członek władz Banku Anglii.
Czytaj więcej
Zwycięska Partia Pracy obiecywała w kampanii wyborczej przede wszystkim działania mające przyspie...
Czemu inwestorzy wyprzedają brytyjskie obligacje?
Skok rentowności brytyjskich obligacji oraz osłabienie funta są często tłumaczone niepokojem inwestorów, co do planów budżetowych lewicowego rządu Keira Starmera. Gdy w lipcu Partia Pracy wygrała wybory i odsunęła konserwatystów od władzy, rentowność brytyjskich dziesięciolatek była w okolicach 4,25 proc.