To przenikanie się "„różnych linii czasowych” widać również w Göbekli Tepe. W miejscowym muzeum możemy obejrzeć multimedialną prezentację wprowadzającą nas w klimat „neolitycznego rave’u”. Rytmicznym uderzeniom w bębny towarzyszą wyświetlane na ścianach animacje przedstawiające tańce ludzi jaskiniowych, a także budowę kompleksu świątynnego. Archeologowie nie znaleźli tam skorup garnków, więc założyli, że owa świątynia powstała jeszcze przed wynalezieniem ceramiki i rolnictwa. To ich doprowadziło do teorii, że ów prehistoryczny kompleks został zbudowany pod wpływem impulsu mistycznego, a religia doprowadziła do powstania cywilizacji. (No, cóż… Wiele starożytnych cywilizacji twierdziło, że to bogowie obdarzyli je wiedzą o technologiach rolniczych, budowlanych i metalurgicznych). Przyjrzenie się z bliska ruinom Göbekli Tepe stawia jednak pod znakiem zapytania oficjalne teorie. Te ruiny noszą bowiem ślady bardzo zaawansowanego budownictwa. Owa świątynia była duża i dosyć skomplikowana architektonicznie. Na odkopanych tam filarach widać dziwne symbole, w których niektórzy dopatrują się pisma. Są też wizerunki zwierząt (choćby czegoś, co wygląda jak strusie emu) i postaci mitologicznych, takich jak człowiek ptak. Nasza wiedza o ludziach, którzy zbudowali tę świątynię, jest bardziej niż nikła. Göbekli Tepe będzie więc jeszcze długo rozpalało wyobraźnię i przyciągało miłośników starożytnych tajemnic z całego świata. Turcja już mocno działa, by przyciągnąć tam więcej turystów zagranicznych.
Około godzinę drogi od tych ruin znajduje się inna prehistoryczna „metropolia” – Karahan Tepe. Jest ona położona pośrodku niczego. Wokół są tylko spalone słońcem wzgórza i pastwiska poodgradzane kamiennymi murkami. Karahan Tepe to w zasadzie otwarte stanowisko archeologiczne. Co kilka miesięcy dochodzi tam do jakiegoś ciekawego odkrycia. Nieliczni turyści chodzą między odkopanymi ruinami. Czasem można dostrzec w takim wykopku brezentową plandekę. Część z dokonanych tu odkryć trafiła do muzeum, inne są na miejscu. Zwraca na siebie uwagę odkryty na jesieni 2023 r. tajemniczy posąg wychudzonego mężczyzny. Ogólnie te ruiny sprawiają wrażenie plenerów z „Conana barbarzyńcy”. Jeden pracownik pilnuje, by turyści nie wchodzili tam, gdzie nie trzeba. Wstęp na teren wykopalisk jest bezpłatny. Infrastrukturę tego miejsca stanowi parking oraz drewniany budynek o nowoczesnym designie, kryjący kafejkę dla gości i toalety. Tureckie państwo i prywatny biznes tutaj jeszcze nie zarabiają na turystach. Być może wkrótce się to zmieni, ale jak na razie do Karahan Tepe przybywają tylko ludzie świadomi niezwykłości tego miejsca.
Problem migracyjny
W maju 2023 r., w drugiej turze wyborów prezydenckich, Recep Tayip Erdogan zdobył w prowincji Sanliurfa prawie 65 proc. głosów. W wyborach samorządowych z kwietnia 2024 r. jego partia AKP uzyskała tam jednak 33,6 proc. głosów. Wyprzedziła ją konserwatywna, islamska partia Y. Refah (Partia Nowego Dobrobytu), która krytykowała Erdogana za niektóre aspekty jego polityki gospodarczej. Układanka wyborcza w tym regionie jest jednak bardziej skomplikowana. Na części terenów wygrała AKP, na części lewicowa kurdyjska partia DEM, a w Harranie prawicowa, nacjonalistyczna MHP. Z przydrożnych billboardów uśmiechali się burmistrzowie dziękujący wyborcom za ich głosy. Przejawów kultu prezydenta Erdogana tam nie widać, ale jeśli ktoś krytykuje jego politykę, to raczej z pozycji, które nie spodobałyby się europejskim liberałom. Szczególnie mocno krytykowane jest to, że obecny prezydent wpuścił do Turcji miliony Syryjczyków.
– W samej prowincji Sanliurfa mamy milion Syryjczyków. Jest wśród nich sporo dżihadystów i handlarzy narkotykami. Władze udają, że nie ma z nimi problemów. Gdy ktoś ma jakieś wątpliwości co do tej polityki, to słyszy: „Czemu nie podobają ci Syryjczycy? Czy jesteś nazistą i dlatego nie chcesz uchodźców?”. Mamy do czynienia z wymianą populacji – mówi mój anonimowy rozmówca, przedstawiciel lokalnej klasy średniej.
Siedziba partii AKP w Sanliurfie ozdobiona oczywiście wizerunkami prezydenta Recepa Erdogana
Fotorzepa/Hubert Kozieł
Pytam się go, czy ubrane w czarne burki kobiety to Syryjki, i otrzymuję potwierdzenie. Nawet bardzo religijne Turczynki tak się bowiem nie ubierają. Zakładają zwykle chustę i kolorową długą suknię, ale twarze mają odsłonięte. Wielu zwykłym Turkom nie podoba się kultura niesiona przez Syryjczyków. Jeden z kandydatów opozycji wzywał nawet w trakcie zeszłorocznej kampanii wyborczej, by deportować wszystkich przybyszy z Syrii. Paradoksem jest to, że masowa bliskowschodnia imigracja budzi tam nie mniejsze emocje niż w Europie.