Kadencja Jordana rozpoczęła się w 2012 r., w erze kryzysu zadłużeniowego szalejącego w strefie euro po odejściu jego poprzednika Philippa Hildebranda w związku z kontrowersjami dotyczącymi transakcji na rynku walutowym zawieranych przez jego małżonkę. Jak podkreśla Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl, ta informacja jest zaskoczeniem, ale nie wiąże się z żadnym skandalem. Kadencja prezesa SNB nie ma bowiem prawnie określonej długości. - Już w 2021 r. pojawiały się spekulacje, że Jordan może ustąpić, gdy czasowo nie mógł pełnić funkcji ze względu na problemy zdrowotne - zauważa analityk.

Jak pisze, szereg kryzysów, aż do ubiegłorocznego upadku banku Credit Suisse, z którymi musiał się zmierzyć, zapewnił Thomasowi Jordanowi status ikony współczesnej bankowości centralnej i pozycję jednego z najbardziej wpływowych szwajcarskich urzędników publicznych.-  Jordan z pewnością nie będzie z rozrzewnieniem wspominany przez polskich kredytobiorców. Jego kadencja to okres siły franka. Gdy obejmował stery w SNB, kurs CHF/PLN znajdował się w okolicy 3,50. W 2022 r. notowania szwajcarskiej waluty osiągnęły historyczny pułap 5,13 zł, a obecnie wciąż znajdują się blisko 4,50 zł - przypomina Sawicki.

Czytaj więcej

Szwajcarzy są najbardziej zadłużeni na świecie

To w trakcie jego urzędowania miał miejsce tzw. czarny czwartek, 15 stycznia 2015 r. Porzucono wówczas minimalny poziom kursu euro w relacji franka, co doprowadziło do skokowego wystrzału CHF/PLN o 25 proc. Później aż takich szoków nie było, ale SNB wielokrotnie podejmował decyzje jednoznacznie sprzyjające sile waluty.  W 2022 r. bez zapowiedzi podniesiono stopy procentowe, zanim zrobił to Europejski Bank Centralny. W tym samym roku zakończono rozpoczętą w 2014 r. erę ujemnych stóp procentowych. Rok później koszt pieniądza w Szwajcarii podniesiono do najwyższego od 22 lat poziomu 1,75 proc, na którym pozostaje do dziś. Pomocniczą rolę w opanowaniu inflacji powierzono sile waluty, którą bank centralny aktywnie wspierał potężnymi i regularnymi interwencjami. W rezultacie pod koniec ubiegłego roku CHF notował wieloletnie rekordy siły w relacji do głównych walut i opierał się sile dynamicznie zyskującego złotego.

Kadencja Thomasa Jordana zostanie zapewne spięta swoistą klamrą. Jak przewiduje analityk Cinkciarz.pl, jej zwieńczeniem powinno być rozpoczęcie obniżek stóp procentowych tożsame z sukcesem na polu walki z uporczywym wzrostem cen. Dynamika CPI już od przeszło pół roku jest poniżej celu inflacyjnego SNB, a w styczniu nieoczekiwanie obniżyła się do 1,3 proc. r/r. - Sprawia to, że zaczyna kruszeć jeden z fundamentów siły franka. Szwajcarska waluta już w lutym odstawała od większości stawki rynków rozwiniętych, a kurs CHF narusza dziś 4,50 zł, będąc tym samym o 20 gr poniżej maksimów z początku stycznia br. Wisząca w powietrzu zmiana nastawienia banku centralnego sprawia, że frank w kolejnych miesiącach powinien pozostawać w trendzie spadkowym - prognozuje Sawicki dodając, że szwajcarska waluta stopniowo będzie zrównywać się wartością z euro. - Powrót EUR/CHF w kierunku parytetu i zachowanie siły przez złotego, sprawi, że na koniec roku spodziewamy się CHF/PLN w okolicy 4,25 - podsumowuje.